"Szczyt NATO w Warszawie jest zwieńczeniem pierwszego roku międzynarodowej aktywności prezydenta" - podkreślił Szczerski. Przypomniał, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg był jednym z pierwszych rozmówców Andrzeja Dudy gdy był on jeszcze prezydentem-elektem. "Obecność wojsk NATO jako gwarancja bezpieczeństwa wschodniej flanki była już wtedy bardzo mocno postawiona przez prezydenta" - dodał minister.

Jak zauważył, rok temu nie było wiadomo, jak będą przebiegały rozmowy przygotowujące porozumienie na szczyt, czy nie dojdzie do sytuacji, że ważne kwestie będą decydowane w ostatniej chwili, już na szczycie w Warszawie. "Naszym celem było to, aby wszystkie najważniejsze decyzje zapadły szybko, najlepiej na spotkaniu ministrów obrony państw NATO. Gdybyśmy dzisiaj byli w sytuacji, że szczyt NATO nie byłby jeszcze domknięty, a mielibyśmy obecny kryzys po referendum brytyjskim, pewnie byłoby trudno zmobilizować wszystkie kraje, by domykać sprawy NATO" - zaznaczył Szczerski.

Podkreślił, że celem prezydenta Dudy było też, aby warszawski szczyt był "szczytem jedności transatlantyckiej". "Dla prezydenta było i jest ważne, aby z Warszawy poszedł sygnał o jedności NATO. Szczególnie ważne jest to dziś w obliczu podziałów, które się ujawniły po referendum w Wielkiej Brytanii" - zaznaczył Szczerski.

Jak mówił, chodziło o pokazanie społeczeństwom państw członkowskich NATO, że Sojusz wraca do swej podstawowej funkcji, jaką jest kolektywna obrona terytoriów państw członkowskich". Wyrazem tego powinna być obecność sił NATO na wschodniej flance - podkreślił Szczerski.

Reklama

Zaznaczył, że celem Polski było, aby podczas szczytu NATO w Warszawie dokonało się przejście od modelu wzmocnienia wschodniej flanki przyjętego na szczycie w Newport - który polegał na tym, że w razie zagrożenia Sojusz będzie wspierał kraje wschodniej flanki siłami rozlokowanymi w Europie - do modelu "Newport Plus+, zgodnie z którym siły NATO są obecne w krajach wschodniej flanki.

"Prezydent chciał doprowadzić do tego, żeby doceniając decyzje szczytu w Walii, pójść o krok dalej. Prawdziwa obrona i odstraszanie polega na obecności NATO; to miał być ten przełom, którego prezydent oczekiwał i który budował, aby w Warszawie przejść do sytuacji, kiedy wzmocnienie wschodniej flanki będzie polegać na obecności NATO we wschodniej flance, a nie tylko jej doraźnym wspieraniu" - powiedział Szczerski.

Według prezydenckiego ministra decyzja o tym wydaje się być "na wyciągnięcie ręki". Jak mówił, na szczycie warszawskim zapewne dojdzie do potwierdzenia decyzji, która została już uzgodniona, że w Polsce i krajach bałtyckich będą obecne "wielonarodowe siły pod flagą NATO, zdolne do natychmiastowego podjęcia działań obronnych".

"To jest ten przełom. Rzeczywiście prezydent będzie mógł powiedzieć po szczycie NATO: tak, uczyniłem Polskę bezpieczniejszą. To będzie największe osiągnięcie, jeśli chodzi o dyplomację w zakresie bezpieczeństwa tego pierwszego roku prezydentury Andrzeja Dudy" - powiedział minister.

Jak przekonywał, kluczem do wypracowania decyzji o obecności sił NATO w naszym regionie było spotkanie prezydentów dziewięciu krajów wschodniej flanki NATO w listopadzie 2015 roku w Bukareszcie na wspólne zaproszenie prezydentów Polski i Rumunii.

"Udało się tam wynegocjować fundamentalny dokument - deklarację, która bardzo wyraźnie mówiła, że nawet, jeśli kraje NATO mają indywidualne oczekiwania co do struktury obecności NATO na ich terytoriach, to solidarnie popierają starania krajów, które się o taką obecność ubiegają" - powiedział Szczerski.

Jak podkreślił, w ramach budowania konsensusu na szczyt NATO prezydent odwiedził też oba sojusznicze kraje po drugiej stronie Atlantyku - Stany Zjednoczone i Kanadę.

"W Europie prezydent odwiedził kraje reprezentujące różne wrażliwości w ramach NATO. Był w krajach Południa - Portugalii i Włoszech, Północy - Norwegii i Danii oraz w krajach rdzenia Europy: dwukrotne spotkanie z kanclerz Merkel i prezydentem Gauckiem, dwukrotne rozmowy z premierem i prezydentem Francji, dwukrotne rozmowy z premierem Wlk. Brytanii" - wyliczał Szczerski.

Jak dodał, prezydent wielokrotnie rozmawiał też z przywódcami państw naszego regionu. Zaznaczył, że dzięki tym spotkaniom udało się rozwiać obawy niektórych krajów, że Polsce będzie chciał wykorzystać szczyt NATO wyłącznie do przeprowadzenia decyzji ważnych z własnego punktu widzenia.

W połowie czerwca w Brukseli ministrowie obrony państw członkowskich otrzymali pakiet opcji i rekomendacji dla wzmocnienia odstraszania i obrony na wszystkich kierunkach wokół terytorium państw NATO.

Jego rdzeniem jest plan działań na rzecz gotowości (ang. Readiness Action Plan, RAP), przyjęty na ostatnim szczycie w Newport w Walii. Innym elementem pakietu jest wzmocniona wysunięta obecność we wschodniej części Sojuszu. W połowie czerwca ministrowie obrony NATO potwierdzili decyzję o rozmieszczeniu w Polsce i krajach bałtyckich czterech batalionowych grup bojowych, czyli wzmocnionych i samodzielnych batalionów w sile ok. 1000 żołnierzy każdy. Decyzje w sprawach, które państwa będą przewodziły batalionom, które kraje wyślą swoje wojska, gdzie i kiedy trafi każdy z oddziałów, mają zostać ogłoszone na szczycie w Warszawie 8 i 9 lipca.

Bataliony mają zostać rozmieszczone na początku 2017 r. i pozostać w Polsce i krajach bałtyckich – jak to ujął jeden z dyplomatów – tak długo jak będzie tego wymagała sytuacja. Będą to oddziały wielonarodowe, a ich obecność będzie miała charakter bojowy, a nie ćwiczebny, jak to było w przypadku sił, które sojusznicy skierowali na wschodnią flankę po wybuchu konfliktu ukraińskiego.

Każdy z batalionów ma mieć jedno państwo ramowe, odpowiedzialne za zebranie żołnierzy (wystawianych także przez innych sojuszników) i dowodzenie siłami. Do tej roli zgłosiły się USA, Wielka Brytania i Niemcy, czwartym państwem prawdopodobnie będzie Kanada. Szef MON sugerował, że batalionem w Polsce będą dowodzić Amerykanie, wskazują na to także doniesienia części polskich i zachodnich mediów. Inne nieoficjalne źródła w kwaterze głównej NATO wymieniają w tej roli Kanadyjczyków.

Prócz batalionów NATO w Europie Środkowo-Wschodniej na zasadzie rotacyjnej mają przebywać także żołnierze Stanów Zjednoczonych. Uzgodnienia w tej sprawie Waszyngton prowadzi z poszczególnymi państwami na zasadzie bilateralnej. Najsilniejsze państwo Sojuszu ma rozmieścić w naszym regionie ekwiwalent brygady pancernej. Warszawa chce, by jej dowództwo znalazło się w Polsce. W naszym kraju powstanie też – decyzja NATO już zapadła – sojusznicze dowództwo na szczeblu dywizji, które będzie dowodziło jednostkami rozmieszczonymi w Polsce i sąsiednich państwach.(PAP)