Ukraina skorzystała na współpracy z NATO i po latach zaniedbań z okresu rządów prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza dysponuje obecnie "nowoczesną i zdolną do obrony armią, przez którą w gruzach legło marzenie (prezydenta Rosji) Władimira Putina o przecięciu Ukrainy na dwoje" - napisał Poroszenko w artykule, który ukazał się na łamach dziennika "Wall Street Journal" w piątek, w pierwszym dniu szczytu NATO w Warszawie.

"Stworzyliśmy od podstaw siły specjalne, utworzyliśmy 15 brygad, unowocześniliśmy szkolenia wojskowe, przyjęliśmy strategiczne dokumenty militarne opracowane we współpracy z ekspertami NATO, (...) uczestniczymy w ćwiczeniach (...) u boku sił NATO" - przypomniał prezydent. Na współpracy z Ukrainą może skorzystać także Sojusz - zaznaczył Poroszenko.

Według prezydenta rosyjska agresja jest skierowana nie tylko przeciw Ukrainie, lecz przeciw całemu Zachodowi. "Przy czym żadne z państw członkowskich NATO nie ma rzeczywistego doświadczenia bojowego w walce z nowoczesną armią rosyjską, a Ukraina - ma" - zauważył.

Poroszenko wyraził wdzięczność za wsparcie okazane jego krajowi przez Zachód, ocenił jednak, że "strategia reagowania, polegająca na nakładaniu sankcji już po tym, jak doszło do naruszenia (prawa), w dużej mierze już się wyczerpała".

Reklama

"W Donbasie Kreml stawia na wojnę na wyczerpanie i uporczywie narusza warunki podpisanego w Mińsku rozejmu - na tyle, by nie prowokować poważnej reakcji ze strony społeczności międzynarodowej, a jednocześnie utrzymać nacisk na Ukrainę i Zachód. Dopóki Kreml będzie w stanie rozniecać pomniejsze pożary na niektórych obszarach, np. w obwodzie donieckim czy ługańskim, będzie wykorzystywał to jako narzędzie do zastraszania innych krajów" - podkreślił Poroszenko.

Zdaniem ukraińskiego prezydenta "tylko pogłębione partnerstwo między NATO i Ukrainą zapewni stabilność na Ukrainie, w Europie Wschodniej, w regionie Morza Czarnego oraz w obszarze transatlantyckim w ogóle".

Poroszenko podkreślił, że jego krajowi zależy na osiągnięciu pokoju. Zastrzegł jednak, że "nie mają wielkiej wartości rozmowy z kimś, kto myśli w kategoriach geopolitycznych ambicji, a nie ocalonych ludzkich istnień, i kto w ogóle nie respektuje swoich prawnych zobowiązań". Zaapelował o nasilenie presji na Moskwę, dopóki nie zrealizuje ona swych zobowiązań wynikających z porozumień mińskich, nie wycofa się z aneksji Krymu i "nie przywróci rządów prawa". (PAP)