Projektanci tzw. korytarza norweskiego, czyli połączenia gazowego Polski z Danią (Baltic Pipe) oraz systemu duńskiego z Norwegią, przyjęli założenie, że dostarczenie gazu z nowego, nierosyjskiego źródła będzie dopełnieniem procesu dywersyfikacji polskiego rynku gazu.

Różnica między planowanym skandynawskim połączeniem a już istniejącym terminalem LNG w Świnoujściu jest taka, że skroplony gaz ziemny może być konkurencyjny do rosyjskich dostaw w ramach spotowych okazjonalnych kontraktów, na które PGNiG będzie polować przy wykorzystaniu nowo otwartego biura handlowego w Londynie. Dostawy korytarzem norweskim mają natomiast potencjał do długofalowej konkurencyjności wobec oferty rosyjskiej z powodu porównywalnych kosztów transportu.

Nawet jeżeli Gazprom zdoła zaoferować cenę dumpingową, co będzie możliwe dzięki najniższym kosztom wydobycia na świecie, dzięki połączeniu ze złożami norweskimi Polacy i tak otrzymają najlepszą dostępną ofertę cenową na rynku. Wtedy zwróci się inwestycja w nową infrastrukturę. Koszty transportu wzrosną wprawdzie o kilka procent (według Gaz-System, operatora polskich sieci przesyłowych gazu, na ostateczną cenę dostaw gazu składa się cena surowca oferowana w kontrakcie – dziś to 90 proc.- i koszt jego transportu -10 proc.), ale spadnie cena w kontraktach oferowanych PGNiG i innym klientom. Nie do przecenienia jest fakt, że otrzymają oni wreszcie alternatywę wobec gazu rosyjskiego.

PGNiG kontra Nord Stream 2

Reklama

To właśnie dywersyfikacja dostaw i dostęp do alternatywnych sprzedawców jest argumentem używanym za nowymi inwestycjami. Choć są drogie to niezbędne – przekonują zwolennicy dywersyfikacji w Polsce. Zdaniem przedstawicieli PGNiG nie zapewnią jej istniejące i planowane połączenia gazowe z innymi krajami: Niemcami, Czechami i Słowacją. Na poparcie swojej tezy używają argumentu, że gazociągami ciągnącymi się przez tereny naszych sąsiadów płynie i będzie płynąć wciąż ten sam rosyjski gaz z Nord Stream i Nord Stream 2 i przez to nie stanowi on wartości dla dywersyfikacji.

W efekcie bowiem, chociaż z punktu widzenia prawa europejskiego będziemy mieli do czynienia z wielością kontraktów i podmiotów, w rzeczywistości handel będzie odbywał się przy wykorzystaniu jednego, rosyjskiego surowca, za pośrednictwem grupy firm, która zamieni się w kartel gazowy rozdający karty na rynku gazu w Europie Środkowej i Wschodniej.

W ten sposób może zostać podkopana rentowność polskich projektów dywersyfikacyjnych: gazoportu i korytarza norweskiego. Dlatego właśnie polskie podmioty państwowe w sektorze gazu są zdeterminowane, żeby projekt dywersyfikacyjny przeprowadzić szybko, zanim rozpocznie pracę Nord Stream 2.

W celu zabezpieczenia rynku gazowego przed nową falą rosyjskiego gazu Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, zapowiedział, że dojdzie do rewizji harmonogramu budowy połączeń gazowych. Priorytet mają otrzymać te, które gwarantujące realną dywersyfikację, a dopiero potem połączenia ze Słowacją i Litwą.

W założeniu ma to doprowadzić do otwarcia polskiego rynku na dostępność nowych ilości gazu z Rosji już po dostarczeniu mu atrakcyjnej alternatywy korzystnej z polskiego punktu widzenia. Dostawca norweski jest dla nas atrakcyjny także ze względu na członkostwo Norwegii w NATO oraz wysoki standard współpracy norweskich spółek gazowych. Naimski, po kolejnym ograniczeniu dostaw gazu z Rosji do Polski w nocy z 30. czerwca na 1. lipca tego roku, podkreślał, że Gazprom jest dostawcą niegodnym zaufania.

Ambitne plany polskiego rządu

Polskie plany niełatwo będzie zrealizować. W pierwszej kolejności należy zbadać wykonalność połączenia Baltic Pipe, co ma się stać do końca 2016 roku. Gaz-System i duński operator Energinet.dk badają zainteresowanie rynków połączeniem, które ma być pierwszym etapem budowy korytarza norweskiego. Od tego, którędy i jak zależą koszty inwestycji. Od nich zaś opłacalność projektu.

Duńczycy mogą być zainteresowani gazem skroplonym ze Świnoujścia, a także czerpaniem zysków z przyszłego tranzytu norweskiego surowca do Polski. Polacy zaproponowali im także stworzenie wspólnej strefy taryfowej, co poprzez synergię zapewniłoby większy potencjał połączonym obszarom taryfowym Polski i Danii. Norwegom musimy udowodnić, że jest zapotrzebowanie na ich gaz wśród klientów polskich oraz w państwach Europy Środkowej i Wschodniej.

Gaz-System poinformował, że aby połączenie było rentowne, musi pompować rocznie od 7 do 10 mld m.sześc. rocznie. Można szacować, że dostawy gazu ze złóż PGNiG mogłyby stanowić 1 – 4 mld m.sześc. rocznie, długoterminowa umowa na dostawy od Statoila dla PGNiG zgodnie z historyczną propozycją – 4 mld m.sześc. na rok, a resztę, czyli 2-5 mld m.sześc. rocznie, mogłyby stanowić umowy z odbiorcami w Danii, Niemczech, Czechach, na Słowacji i Ukrainie. Taki rozdział przepustowości byłby jednocześnie gwarancją wypełnienia zasad antymonopolowych Unii Europejskiej zebranych w tzw. III pakiecie energetycznym.

Dla stron skandynawskich budowa korytarza norweskiego to kwestia handlowa uzależniona od opłacalności. Dla Polaków to postulat polityczny. Dopiero jego realizacja pozwoli odpolitycznić relacje z dostawcami gazu, dzięki realnej dywersyfikacji pozwalającej dać wolny wybór klientom polskim.

Od powodzenia tego projektu zależy skala rozbudowy gałęzi LNG w Polsce – po oszacowaniu kosztów korytarza norweskiego zapadną decyzje o rozbudowie istniejącego terminala.

Realizacja tego planu pozwoli zgodnie z deklaracją władz polskich zrezygnować z długoterminowego kontraktu z Gazpromem i przejść na bardziej elastyczną formę współpracy bądź zrezygnować z niej w ogóle. Kontrakt PGNiG-Gazprom kończy się w 2022 roku, więc na osiągnięcie realnej dywersyfikacji mamy jeszcze sześć lat.

Realizacja projektu korytarza norweskiego to także kwestia wiarygodności Polski dla partnerów, do których już po raz trzeci w historii udajemy się z propozycją jego budowy.

Konsekwencja Polaków będzie najlepszą odpowiedzią na pojawiające się w rosyjskich mediach sugestie o odrealnionych, powierzchownych polskich planach. W prasie rosyjskiej pojawiły się informacje, że Warszawa jest zainteresowana gazem z Nord Stream 2, chociaż na arenie europejskiej jest przecież liderem sprzeciwu wobec tego projektu. Chociaż strona Polska je oczywiście zdementowała, to podważanie polskich planów i rozbijanie koalicji wobec kontrowersyjnego gazociągu z Rosji może doprowadzić do podkopania starań Warszawy.

Opłacalność inwestycji gazowych, o których mówi polski rząd zależy więc m.in. także od szybkiej ich realizacji. Kto pierwszy przekona do współpracy potencjalnych klientów, ten nie musi się martwić stratami z kosztownych projektów.

Autor: Wojciech Jakóbik

>>> Czytaj też: Efekt Brexitu: 7 brytyjskich funduszy zawiesiło możliwość wypłaty środków w obawie o utratę płynności