Na forum ekspertów towarzyszącym szczytowi NATO w Warszawie szef MON mówił, że Unia Europejska wymaga reform, a zanim one nastąpią, NATO pozostanie najważniejszym filarem bezpieczeństwa i stabilizacji w Europie i świecie zachodnim.

"Jesteśmy absolutnie pewni, że Brexit nie będzie miał negatywnego wpływu na poziom zaangażowania Wielkiej Brytanii w NATO. Niezależnie od tego potrzebujemy jasnego podziału kompetencji między UE a NATO. Teraz kompetencje ściśle związane z bezpieczeństwem mogą pozostać tylko przy Sojuszu. Żadna inna organizacja międzynarodowa nie jest zdolna do natychmiastowego zwalczania takich zagrożeń, jak wojna na Ukrainie, napięcie na Wschodzie, wojna w Syrii, migracja i islamski terroryzm" – powiedział Macierewicz.

Dodał jednak, że NATO i UE powinny współpracować bardzo blisko. "Tylko wspólna presja na agresora, kombinacja z jednej strony unijnych sankcji i gospodarczej presji, a z drugiej – sojuszniczego odstraszania wojskowego może przywrócić pokój we wschodniej Europie" – ocenił szef MON.

Przywódcy państw NATO podjęli w piątek decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu poprzez rozmieszczenie czterech batalionowych grup bojowych liczących po ok. 1000 żołnierzy w Polsce i krajach bałtyckich. Zostaną one rozmieszczone w przyszłym roku rozmieszczone na zasadzie rotacji.

Reklama

Na szczycie w Warszawie oficjalnie potwierdzono też, że Kanada będzie tzw. państwem ramowym, czyli wystawiającym większość sił i dowodzącym batalionem, na Łotwie, Niemcy - na Litwie, Wielka Brytania - w Estonii, a Stany Zjednoczone - w Polsce.

W sobotę Macierewicz podkreślił, że przez lata Polska uczestniczyła w NATO-wskiej misji nadzoru przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii. "Tego lata rozpoczniemy tego samego rodzaju misję nad Rumunią i Bułgarią. Nasza kompania piechoty zmotoryzowanej służy rotacyjnie na Litwie, Łotwie i w Estonii. W Warszawie podjęliśmy decyzję, by wesprzeć Kanadę w byciu państwem ramowym w Łotwie" – mówił Macierewicz.

Powiedział też, że w piątek Polska i Rumunia ustanowiły ramy do wzajemnej obecności sił wojskowych na swoich terytoriach.

Wcześniej w sobotę prezydencki minister Krzysztof Szczerski pytany przez dziennikarzy o to, ilu polskich żołnierzy będzie stacjonowało na Łotwie, odparł, że "dzisiaj to nie politycy ostatecznie będą mogli deklarować, w jakiej ilości, w którym kraju, które z państw będzie kontrybuowało do wzmocnionej obecności", a decyzje dotyczące rozmieszczenia wojsk państw sojuszniczych będą uwzględniały "walory i uwarunkowania wojskowe każdy z możliwych oddziałów".

Jak powiedział, rozstrzygnięcia w sprawie budowy grup batalionowych, które będą stacjonowały na wschodniej flance, ostatecznie "zamkną się decyzjami, które będą także brały pod uwagę opinie kręgów wojskowych".

"Ważne jest to, że Polska będzie także udziałowcem czterech grup batalionowych, nie tylko jako kraj przyjmujący, ale także jako kraj, który do tych grup także swoją część wojska przeznaczy" - dodał.

Jednocześnie zaznaczył, że w trakcie wczorajszych rozmów w trybie "tour de table", kiedy to każde z państw miało okazję wyrazić opinię na temat obrony i odstraszania, niewielu z przedstawicieli krajów członkowskich Sojuszu mówiło, że nie zamierzają kontrybuować na rzecz nowych sił natowskich. „To oznacza de facto, że mamy bardzo wiele zgłoszeń dotyczących tego, w którym kraju, które państwo chce wysłać swoje wojska, żeby być częścią sił wielonarodowych" - powiedział Szczerski. (PAP)