Ekspert pochwalił polskich dyplomatów – cywilnych i wojskowych – oraz służby protokolarne za przygotowanie i organizację szczytu. Jego zdaniem spotkanie przywódców państw Paktu Północnoatlantyckiego w Warszawie było wydarzeniem prestiżowym, rangi spotkań państw grup G7 czy G20.

„Szczyt odbywał się w bardzo niespokojnym dla świata okresie, dlatego jego przesłanie jest dla dyplomacji światowej ważnym sygnałem stabilizującym świat; daje nam więcej bezpieczeństwa. W tym sensie – choć brzmi to górnolotnie – ten szczyt na pewno służy pokojowi” – powiedział w sobotę PAP dr Sibora, wskazując, iż tego typu spotkania należy oceniać w konkretnej sytuacji politycznej na świecie – a ta jest obecnie trudna.

„Ten szczyt był ważny m.in. dlatego, że świat jest w okresie turbulencji, stąd jednym z jego zadań było – jak powiedział sekretarz generalny Sojuszu - stabilizowanie sytuacji na świecie, w wymiarze szerszym niż tylko ważne dla Polski wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Był to szczyt zdecydowanie stabilizujący turbulencje, związane z groźną sytuacją międzynarodową” – ocenił znawca dyplomacji, protokołu dyplomatycznego i ceremoniału państwowego.

Dr Sibora przestrzegł przed określaniem szczytu jako „przełomowego” czy „historycznego”; jak mówił, w historii dyplomacji do formułowania tego typu ocen potrzeba z reguły wielu lat. Wskazał przy tym, że ustalenia szczytu są ważne i wpisują się w szerszy kontekst działań w polityce międzynarodowej – jako przykład wymienił niedawne spotkanie szefów rządów pięciu państw nordyckich z prezydentem USA Barackiem Obamą, także poświęcone m.in. bezpieczeństwu.

Reklama

Ekspert zwrócił uwagę, że z jednej strony szczyt NATO wysłał jednoznaczne sygnały dotyczące wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu, stabilizacji sytuacji w Afganistanie czy w sprawie Ukrainy, z drugiej widoczna jest dbałość o to, by zachować kanały komunikacji z Rosją i „nie tworzyć ulicy jednokierunkowej” w kontaktach między Rosją a krajami NATO. Stąd istotny będzie m.in. przebieg przyszłych rozmów Rosja-NATO czy rozmów z Rosją na temat Iranu i innych problemów międzynarodowych.

Według dr. Sibory, należy oddzielić od siebie dwie reakcje Rosji na ustalania warszawskiego szczytu – propagandową, w ramach której, oprócz ostrej retoryki, można spodziewać się są np. testów nowej broni czy wzmożonych ćwiczeń wojsk, oraz właściwą, wyrażającą się w dyplomatycznych kontaktach z Zachodem. Testem tej drugiej będzie m.in. spotkanie Rosja-NATO oraz rozmowy z Rosją w istotnych sprawach międzynarodowych.

Dr Sibora podkreślił profesjonalizm polskiej dyplomacji w przygotowaniu warszawskiego szczytu. „Szczyt był przygotowywany czysto technicznie przez ponad rok, to była mrówcza praca. Sam fakt, że nam powierzono jego organizację to wyróżnienie, uznanie polskiej pozycji, polskiej dyplomacji i polskich sił zbrojnych” – powiedział ekspert.

Za symboliczne uznał wydanie obiadu dla uczestników szczytu w sali, gdzie niegdyś podpisano Układ Warszawski. „Ta symbolika w dyplomacji jest ważna, szczególnie w przypadku naszych znaczących, istotnych dokonań, bo nie jest łatwo zmienić optykę amerykańską” – powiedział dr Sibora, wskazując, że dyplomacja konsekwentnie przekonywała Amerykanów do polskiego punktu widzenia, czego efektem będzie rozmieszczenie w Polsce i krajach bałtyckich czterech batalionów NATO.

„Te bataliony to – jak powiedział jeden z amerykańskich ekspertów - taki +drut kolczasty+, który postawiono Rosji. Jest to efekt żmudnej pracy zawodowych polskich dyplomatów, także z dyplomacji wojskowej” – podkreślił dr Sibora.

Komentując słowa prezydenta Obamy odnoszące się do polskiego sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, ekspert ocenił, że nie było to zaskoczenie, ponieważ amerykański departament stanu sygnalizował wcześniej, że te kwestie zostaną podjęte. Według dr. Sibory, sposób w jaki amerykański prezydent podjął ten temat, był wyważony i „elegancki”, czego dowodem jest m.in. nawiązanie do polskiej Konstytucji 3 maja.

„Obama podkreślił, że NATO jest paktem polityczno-wojskowym opartym na wartościach; to jest klub, który ma bardzo wymagające standardy rozumienia demokracji (…). Zrobił eleganckie odniesienie do naszej Konstytucji 3 maja i wymienił dwie ważne rzeczy: wartości i instytucje. Moim zdaniem była to gorzka pigułka do przełknięcia dla prezydenta Dudy (…), jednak nie odczytywałbym tego jako pogrożenie palcem; raczej wskazanie: wyciągnijcie z tego wnioski” – powiedział dr Sibora.

Według niego w tej sprawie istotny jest także przebieg rozmowy obu polityków w cztery oczy. „Zapewne Obama dobrze zna i czuje sytuację u nas i powiedział: zrób z tym coś. W ciągu kilku miesięcy okaże się, co Obama pozostawił tu prezydentowi Dudzie” – powiedział ekspert, dodając, że Andrzej Duda „powoli wyrasta na polityka, który rozwija skrzydła na arenie międzynarodowej”.

„Myślę, że jeżeli amerykański prezydent zabiera głos o naszych sprawach, to intencje są dobre – jeśli ten sygnał zostanie odczytany, zyskają na tym na pewno obie strony” – podsumował dr Sibora, wskazując, że gdyby sprawy jednak nie szły w dobrym kierunku, Amerykanie mają „pewne elementy nacisku” na Polskę – mogą np. nie udostępnić nam określonych technologii, sprzętu czy informacji. (PAP)