Obama mówił, że Amerykanie wszystkich ras mają prawo być oburzeni atakiem na policjantów w Dallas; mają także prawo do smutku i gniewu z powodu zabicia przez policjantów dwóch czarnoskórych mężczyzn w Luizjanie i Minnesocie. Wzywał Amerykanów, by zachowali jedność w obliczu tragedii.

"Jakkolwiek mijający tydzień był bolesny, Ameryka nie jest tak podzielona, jak niektórzy sugerują" - powiedział prezydent.

Zaznaczył, że motywy działania snajpera są niejasne, ale nazwał go szaleńcem, który "nie reprezentuje ani czarnych Amerykanów", ani "ducha, zgodnie z którym musimy iść do przodu".

Obama wskazał na związek licznych przypadków zabójstw z łatwym dostępem do broni palnej w USA. "Jesteśmy jedyni wśród krajów rozwiniętych, jeśli chodzi o skalę przemocy, jakiej doświadczamy" - powiedział prezydent.

Reklama

W czwartek wieczorem podczas pokojowej manifestacji przeciw brutalności policji w Dallas, Micah Xavier Johnson, szeregowy sił rezerwowych amerykańskiej armii, strzelając z karabinu z wysoko położonego stanowiska, zabił pięciu policjantów i ranił siedmiu funkcjonariuszy i dwóch cywilów. Po strzałach do policjantów na parkingu w centrum Dallas doszło do wymiany ognia między Johnsonem a funkcjonariuszami. Po nieudanych negocjacjach mężczyzna został zabity przez policyjnego robota z użyciem materiałów wybuchowych.

Demonstrację w Dallas zorganizowano, by zaprotestować przeciwko ostatnim przypadkom zastrzelenia przez białych policjantów dwóch Afroamerykanów, w Baton Rouge w Luizjanie i w St. Paul w Minnesocie. Manifestacje w związku z tymi wydarzeniami odbyły się w czwartek m.in. na nowojorskim Manhattanie, w Atlancie, Chicago i Filadelfii.

Seria zabójstw poruszyła Amerykę; w różnych miastach wciąż organizowane są kolejne demonstracje przeciwko przemocy. Z powodu strzelaniny w Dallas Obama skrócił trwającą europejską podróż i wcześniej wraca do USA; w najbliższych dnach ma odwiedzić Dallas.(PAP)