Talas zaznaczył, że ważną decyzją szczytu jest rozmieszczenie sił w państwach bałtyckich i Polsce. „Węgry należały do państw, które nie czują się bardzo zagrożone. Nasze postrzeganie bezpieczeństwa jest inne niż państw bałtyckich czy Polski. Ale to bardzo ważne, że węgierski premier (Viktor Orban) powiedział, że powstanie u nas punkt dowództwa wojskowego. To oznacza, że choć nie będzie u nas rozmieszczonych takich rotacyjnych sił jak w państwach bałtyckich czy w Polsce, to węgierskie wojsko i rząd przygotują wszystko, by można to było szybko przeprowadzić, gdyby miało to nastąpić” - ocenił.

Za istotne uznał też to, że sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg nie wyrzucał państwom członkowskim niskich budżetów obronnych. „Moim zdaniem to znak, że Węgry nie muszą się denerwować, że ich budżet jest uważany za zbyt niski, bo zaakceptowano fakt, że będzie stopniowo podnoszony. Uważam, że to dobrze” – powiedział Talas.

Wydatki Węgier na obronę mają w tym roku wynieść niecałe 300 mld ft (4,2 mld zł), czyli 0,92 proc. PKB. Oznacza to wzrost w stosunku do 2011 r., gdy nie sięgnęły nawet 250 mld ft (0,88 proc. PKB). Wysokość węgierskiego budżetu obronnego bywała jednak już w przeszłości wyższa, np. w 2009 r. wyniosła 320 mld ft, czyli 1,22 proc. PKB..

Zdaniem Talasa to bardzo ważne, że choć Sojusz zdecydował się na wzmocnienie odstraszania, to nikt nie mówił w Warszawie o zimnej wojnie. „Rząd węgierski należy do tych, którzy nie chcą wielkiej konfrontacji z Rosją. To oczywiście ważne, by siła odstraszania istniała, ale stosunki nie powinny się zaostrzyć tak bardzo, by stanowiło to problem” - ocenił.

Reklama

Pytany o to, jakie kwestie będą najistotniejsze dla Węgier na następnym szczycie, ekspert zaznaczył, że bardzo brakuje mu działań NATO przeciwko Państwu Islamskiemu. „Nie dostrzegłem tu zdecydowania ani wysiłku. Jako specjalista uważam to za istotne, bo imigracja, która jest dla nas największym problemem, wynika stąd, że społeczność międzynarodowa nie jest w stanie doprowadzić do zakończenia konfliktu w Syrii. Uważam, że wystąpienie przeciwko Państwu Islamskiemu mogłoby znacznie zmniejszyć imigrację” - powiedział.

Talas przyznał, że Sojusz zapowiedział rozpoczęcie szkoleń irackich oficerów w samym Iraku, ale według niego jest to za mało. „Syryjska wojna dzięki temu się nie zakończy. Jej koniec zależy od dwóch rzeczy: mocarstwa powinny dojść do porozumienia politycznego ws. Syrii, a na to w istotny sposób wpływają stosunki NATO-Rosja. A po drugie, syryjska wojna domowa jest tak skomplikowana dlatego, że wpływają na nią nie tylko mocarstwa światowe, ale i regionalne – Turcja, Iran, Arabia Saudyjska” - powiedział.

Zdaniem Talasa szukanie porozumienia wśród tak wielu graczy to długi proces, który należałoby nasilić. „Mnie bardzo brakuje tego, że nie ma w nim Europy. Należę do osób, które oczekiwałyby od UE dużo intensywniejszej i zdecydowanej polityki zagranicznej i w sferze bezpieczeństwa”- powiedział.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)