Wielka wymiana dokumentów ma spowodować, że nasze dane medyczne będziemy mieli zawsze pod ręką. Nowy dowód osobisty będzie prawdopodobnie również elektroniczną kartą zdrowia. Od 2019 roku.

Ministerstwo Cyfryzacji do końca miesiąca ma przedstawić rządowi szczegółową koncepcję i harmonogram przyjęcia nowych dokumentów. W tym informacje o funkcjonalnościach dowodów zawartych w ich warstwie elektronicznej, czyli w uproszczeniu do czego, oprócz identyfikacji, mają służyć. Specjalne porozumienie w tej sprawie MC podpisało z resortami zdrowia i spraw wewnętrznych.

­– Najtrudniejszą kwestią będzie koszt tej reformy. Nasze szacunki mówią, że do 2019 r., kiedy planujemy całkowitą kasację starych dowodów i zastąpienie ich nowymi, wydamy 1,5 mld zł. To koszt kompleksowy: opracowania nowego blankietu z chipem, produkcji, a więc także dofinansowania parku maszynowego Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, która ma odpowiadać za wytworzenie nowych dokumentów – mówi DGP Anna Streżyńska, minister cyfryzacji. – Ta wycena będzie aktualna pod warunkiem, że dowody będą zawierać także funkcje Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Tak więc suma jest spora, ale i zadania, jakie spełni nowy dokument, będą duże – dodaje Streżyńska.

Rzeczywiście 1,5 mld zł to w porównaniu nawet z najdroższymi e-systemami, takimi jak choćby wciąż nieukończone e-Zdrowie, którego koszt wynosi 712 mln zł, to suma imponująca. – Nie jest to jednak wycena wzięta z kosmosu. Dodatkowo mogą się pojawić oszczędności, które uzasadnią taka inwestycję, choćby takie, jak uszczelnienie opłat w służbie zdrowia czy zmniejszenie strat banków ponoszonych w wyniku oszustw z wykorzystaniem zagubionych dokumentów – ocenia Krzysztof Król, ekspert Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji ds. e-administracji.

Z nowym e-dowodem do lekarza

Reklama

Pod koniec czerwca resorty cyfryzacji, zdrowia oraz spraw wewnętrznych i administracji zawarły specjalne porozumienie, w którym zobowiązują się ekspresowo, bo do końca lipca, wypracować dokładny harmonogram wprowadzania dowodu elektronicznego oraz uzgodnić, co ma się na nim znaleźć.

Z treści dokumentu, do którego dotarliśmy, wynika, że mają być uzgodnione następujące kwestie: jak ma wyglądać proces uwierzytelniania obywatela? Czy ma być przeprowadzony za pomocą podpisu elektronicznego? Jaka ma być rola dowodu w kontaktach ze służbą zdrowia?

Określone mają być zasady wymiany danych między służbą zdrowia a Centrum Personalizacji Dokumentów przy MSWiA, a także sposób sfinansowania całego procesu wymiany dokumentów, a potem ich funkcjonowania. A także to, jakie zmiany w prawie są niezbędne, by możliwe było przeprowadzenie dowodowej rewolucji.

>>> Czytaj też: Nowy polski e-dowód. Porażka państwa czy wielki skok cywilizacyjny?

– Proces wdrażania dowodów elektronicznych trwa właściwie już od 2008 r., kiedy ich pojawienie się zapowiedział minister Schetyna. Po drodze było sporo zamieszania, włącznie z aferą korupcyjną, ale wygląda na to, że tym razem jesteśmy naprawdę blisko ich wprowadzenia – ocenia Krzysztof Król, ekspert ds. cyfryzacji w Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji.

Jednak sprawa wcale nie jest taka prosta. Choć termin marca 2019 r. – zgodnie z zapowiedziami Komisji Europejskiej – jest już ostatecznym na wprowadzenie e-dowodów (inaczej przyjdzie nam oddać niemal całą dotację, czyli 294 mln zł, przyznaną na budowę systemu pl.ID i stworzenie e-dowodów), to wciąż nie ma jasności co do wielu aspektów nowego dokumentu. – Najważniejszym, wciąż nieuzgodnionym elementem jest ich wykorzystanie jako formy identyfikacji w systemie ochrony zdrowia. Do tej pory równolegle planowano wprowadzenie karty ubezpieczenia zdrowotnego (KUZ), która miała spełniać taką funkcję, ale przecież nieracjonalne jest dublowanie dokumentów. Stąd pomysł resortu cyfryzacji, by jednak z karty zrezygnować – mówi nam urzędnik pracujący nad e-dowodem.

Do tej pory równolegle planowano wprowadzenie i e-dowodu, i KUZ. Co więcej, jeszcze kilka miesięcy temu resort zdrowia lansował koncepcję połączenia karty zdrowotnej z płatniczą przy współpracy z bankami. Zgodnie z pierwotną koncepcją głównym zadaniem KUZ jest potwierdzenie identyfikacji elektronicznej jej posiadacza. Sęk w tym, że obecnie w świetle zapowiedzi ministra zdrowia o wprowadzeniu powszechnego ubezpieczenia weryfikacja pacjenta w systemie nie miałaby większego sensu. Dostęp do usług zdrowotnych docelowo mieliby mieć wszyscy mieszkańcy Polski bez względu na ich status ubezpieczenia.

>>> Czytaj też: Cud technologiczny na północy Europy. Jak Estonia stała się internetową potęgą i państwem bez granic

Drugą funkcją czy to KUZ, czy e-dowodu miałby być dostęp do danych ratunkowych. Mógłby być możliwy dzięki „Elektronicznej Platformie Gromadzenia, Analizy i Udostępniania zasobów cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych”, czyli P1. Ta jednak nadal nie powstała. Dopiero gdy ruszy e-dowód, będzie mógł otwierać dostęp do historii choroby, do odbioru e-recepty, do rejestracji elektronicznej czy też w sytuacjach krytycznych do wspominanych danych ratunkowych – takich jak grupa krwi czy dane dotyczące chorób przewlekłych.
Docelowo, bez względu na to, w jakiej formie rozwiązanie by działało, wiadomo, że przyniosłoby konkretne oszczędności. Choćby dzięki faktycznej weryfikacji przeprowadzonych zabiegów. Z szacunków wynika, że może chodzić nawet o 1 proc. budżetu na zdrowie, czyli około 650 mln zł.

Zdaniem Marka Ujejskiego, członka komisji przy ministrze zdrowia ds. informatyzacji, jeżeli e-dowód miałby też funkcje medyczne, całość finansowania musiałoby przejąć państwo. Jedną z korzyści współpracy z bankami z kolei byłoby dzielenie kosztów poprzez wejście w partnerstwo publiczno-prywatne.

Tyle że raczej na tą drugą opcję nie ma szans. Zgodnie z przygotowywaną przez MSWiA ustawą o dokumentach publicznych te najważniejsze dla funkcjonowania państwa mają być produkowane bez przetargu tylko przez wskazane przez rząd instytucje, przede wszystkim PWPW.

I stąd też wynika wycena całej reformy: 1,5 mld zł na stworzenie i wymianę blisko 27 mln dowodów osobistych. – To spora suma, ale pamiętajmy, że w ramach niej jest zawarta wycena nowych blankietów, które co roku są i tak wymieniane, i dopracowania systemu, który w ramach uruchomienia KUZ i tak by trochę kosztował – ocenia Król. – Tak więc sam ten koszt, o ile te dowody autentycznie staną się przydatne, nie jest przesadny – dodaje ekspert.

>>> Polecamy: Dowód osobisty na smartfonie? Tak. Od 2017 roku [WIDEO]