Powszechnie oczekiwano, że Chiny odrzucą orzeczenie Trybunału Arbitrażowego w Hadze, który uznał za bezzasadne roszczenia Chin do traktowania znacznej części Morza Południowochińskiego jako ich własnej strefy ekonomicznej. I tak też się stało. Pekin stwierdził, że 479-stronnicowego orzeczenia „ani nie akceptuje, ani go nie uznaje”.

>>> Czytaj więcej Trybunał w Hadze odrzucił roszczenia Chin ws. Morza Południowochińskiego

Ale znacznie ważniejsze do tego, co Chiny mówią, jest to, co Państwo Środka zrobi w tej sprawie. Sąsiedzi Chin i USA powinni postawić sprawę jasno i pokazać, jak niebezpieczne i niszczące byłyby dalsze agresywne działania ze strony Pekinu – pomimo, że państwa te liczą się z taką możliwością.

Decyzja Trybunału została wydana na podstawie prawa morza ONZ i stwierdza się w niej, że Chiny nie mają historycznych praw do dużej części Morza Południowochińskiego. Sędziowie stwierdzili także, że żaden teren kontrolowany przez Chiny i leżący w archipelagu wysp Spratly nie może sobie rościć praw do długiej na 200 mil wyłącznej strefy ekonomicznej. Co więcej, wiele z tych wysp podlega pod jurysdykcję Filipin i chińskie statki, które wpływają na te terytoria i przeszkadzają filipińskim rybakom, działają nielegalnie.

Reklama

W odpowiedzi Chiny mogłyby ogłosić strefę obrony lotniczej nad spornymi terytoriami, ale to tylko sprowokowałoby reakcję ze strony USA i innych krajów. Wycofanie się z przestrzegania prawa morza pozbawiłoby Chin praw do budowy podmorskich kopalń, a budowa sztucznych wysp w okolicy rafy Scarborough, która leży w odległości mniejszej niż 140 mil od sprzymierzonych z USA Filipin zwiększyłaby ryzyko odpowiedzi ze strony USA.

Chiny powinny zdawać sobie sprawę, że awanturowanie się nie zadziała. Groźby i gospodarczy nacisk Pekinu bardziej rozjuszyły niż zastraszyły południowo-wschodnich sąsiadów Chin. Żadne z tych państw nie ma zamiaru się poddać.

Zamiast występować przeciw swoim sąsiadom i wpychać ich tym samym w orbitę wpływów USA, Chiny powinny powstrzymać swoje działania i zwrócić się w kierunku dyplomacji. Zawieszone negocjacje z państwami zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-wschodniej mogłyby stanowić tutaj pewną możliwość.

W przeciwieństwie do chińskich przywódców, nowa filipińska administracja przyjęła orzeczenia Trybunału w Hadze, ale zostawiła otwarte drzwi do rozmów z Pekinem na temat możliwości współdzielenia zasobów na spornym terytorium. Chiny w tej sytuacji powinny szukać możliwości wejścia w takie negocjacje bez warunków wstępnych, a nie wciąż naciskać na Filipiny, aby te odrzuciły orzeczenie.

Oczywiście przyjęcie innej taktyki nie spowoduje, że długoterminowe plany Pekinu, aby rozbudować swoją flotę i kontrolować Morze Południowochińskie ulegną zmianie. Realizacja tych ambicji będzie wymagała od Chin elastyczności i zapewnienia wolności żeglugi.

USA z kolei powinny wzmacniać swoje wojskowe powiązania z takimi krajami, jak Wietnam, Indonezja, ale też Indie, Australia czy Japonia.

Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, Waszyngton powinien przyjąć umowę o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP) zanim nowy prezydent USA obejmie stery władzy w Waszyngtonie. Dzięki temu Stany Zjednoczone pokażą, że w Azji mają interesy nie tylko strategiczne, ale też gospodarcze których są gotowe bronić.

Ponadto USA powinny rozważyć przyjęcie odrzuconej wcześniej Konwencji o Prawie Morza, gdyż to zwiększyłoby wiarygodność Waszyngtonu jako strażnika globalnego systemu.

Spory o chińskie działania na zachodnim Pacyfiku będą trwały dalej, ale dla wszystkich będzie lepiej, jeśli będą toczone na sali sądowej, a nie ma morzu.