Wygląda na to, że po fali sukcesów minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej (udany start programu 500 plus, ogłoszenie planu na usprawnienie pracy zakorkowanych od miesięcy urzędów stanu cywilnego) czeka ją pierwsza bolesna wpadka informatyczna. Tak przynajmniej świadczą dokumenty, do których udało nam się dotrzeć, oraz niejasne deklaracje płynące z resortu.

Chodzi o kosztującą ok. 140–150 mln zł nową Centralną Ewidencję Pojazdów i Kierowców (CEPiK 2.0). Z nowego systemu mają korzystać przede wszystkim starostwa wydające prawa jazdy, a także m.in. policja, sądy, wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego, stacje kontroli pojazdów czy szkoły jazdy. Wszystkich dotknie ten problem poślizgu.

CEPiK 2.0 ma też istotne znaczenie dla kierowców. Po pierwsze, wraz z nim pojawić się mają nowe e-usługi, np. „Sprawdź punkty karne” czy „Sprawdź szkołę jazdy”. Po drugie, system ma posłużyć do obsługi rygorystycznego okresu próbnego dla początkujących kierowców. Chodzi m.in. o bardziej restrykcyjne ograniczenia prędkości dla takich osób, łatwiejszą możliwość utraty prawa jazdy czy konieczność przejścia dwóch dodatkowych kursów po uzyskaniu uprawnień.
Wszystko miało ruszyć w styczniu tego roku, jednak po zmianie rządu minister infrastruktury Andrzej Adamczyk polecił przesunąć wdrożenie na początek 2017 r. z uwagi na liczne opóźnienia w projekcie, za co minister obwinił poprzedników. Teraz wiele wskazuje na to, że historia się powtórzy, a rewolucję znów trzeba będzie przesunąć minimum o pół roku. W gorszym przypadku nawet o rok.

Dotarliśmy do korespondencji między Centralnym Ośrodkiem Informatyki (COI) a nadzorującym je Ministerstwem Cyfryzacji (MC). COI musi się regularnie spowiadać resortowi z postępu prac nad CEPiK 2.0. Jeśli wszystko idzie zgodnie z harmonogramem, ministerstwo wypłaca kolejne transze środków przewidzianych w umowie. Jak wynika z jednej z ostatnich korespondencji (m.in. z 30 czerwca br.), problemy są poważne.

Reklama

Zdaniem pracowników COI „konieczne jest urealnienie planu prac”, a „ilość zidentyfikowanych ryzyk oraz ich waga ma w obecnej chwili duży wpływ na datę wdrożenia produkcyjnego”. Rządowi informatycy narzekają m.in. na dużą liczbę zmian wprowadzanych w projekcie, których oczekuje zamawiający (a to powoduje, że „terminowa realizacja zadań jest z każdym dniem coraz bardziej problematyczna”) czy późno uchwalane przepisy, w oparciu o które system ma funkcjonować (np. rozporządzenie określające zakres danych gromadzonych w systemie uchwalono w marcu br., a rozporządzenie ws. marek i typów pojazdów dopiero w kwietniu br.).

Co gorsza, nie ma nawet pewności, że jeśli CEPiK 2.0 wszedłby w życie w styczniu 2017 r., nie wywołałoby to paraliżu. „Dodatkowo obciążenie wywołane uruchomieniem w tym samym czasie nie tylko podstawowych rozwiązań, ale i nowych funkcjonalności związanych z częścią niejawną czy wszystkich e-usług szerokiemu gronu odbiorców w internecie rodzi istotne ryzyko, że w początkowej fazie System CEPiK może być przeciążony, a dodatkowo w e-usługach powielać się będą ewentualne problemy wykryte na interfejsach dla interesariuszy. Rodzi to w odczuciu COI konieczność przesunięcia terminu ich wdrożenia produkcyjnego, a co za tym idzie przesunięcia terminu realizacji umowy” – stwierdza Piotr Towarek, dyrektor pionu rozwoju i kluczowych projektów COI, w piśmie do Doroty Cabańskiej, wicedyrektor departamentu ewidencji państwowych w Ministerstwie Cyfryzacji.

Poprosiliśmy MC o komentarz. – Prace trwają – odpowiada enigmatycznie jego rzecznik Karol Manys. – Prowadzą je COI oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, z którymi jesteśmy w kontakcie – dodaje. W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele COI.

Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, audyt projektu ma się zakończyć w ciągu dwóch tygodni. W kuluarach rozważane są pomysły na wyjście z sytuacji. Pojawiła się np. propozycja, by wyłączyć obecnie działające systemy m.in. w starostwach w okresie między świętami a Nowym Rokiem (między 21 grudnia a 2 stycznia), by na spokojnie wdrożyć CEPiK 2.0. – Idiotyczny pomysł. Pod koniec roku na rynku motoryzacyjnym jest wzmożony ruch. Firmom kończą się leasingi, salony robią promocje. Ludzie czekaliby tygodniami na załatwienie swoich spraw – komentuje jeden z naszych rozmówców.

Pojawił się też pomysł przeprowadzenia pilotażu systemu po wakacjach (wrzesień–październik) w wybranych starostwach. Jednak nawet w ministerstwie przyznają, że to dość późno – w razie błędów pozostaje mało czasu na reakcję. Co więcej, do tej pory obawy budzi jakość danych w CEPiK. Niektórzy szacują, że mniejsze czy większe nieścisłości pojawiają się nawet w przypadku 60 proc. figurujących tam danych o pojazdach i kierowcach. – Konsekwencją jest m.in. brak aktualnej wiedzy o stanie pojazdu, kierowcy czy też fakt, że jakość danych nie pozwala na skuteczne znalezienie danych w ewidencji – przyznaje jeden z pracowników COI.

Co może oznaczać kolejny poślizg projektu? Dla rządu – wizerunkową wpadkę (w końcu PiS ganiło rząd PO-PSL za opóźnienia) i niewykluczone, że wyższe koszty realizacji. Dla COI – kary umowne, jakie może próbować na ośrodek nałożyć resort cyfryzacji. Jeśli pojawia się opóźnienie, MC blokuje bowiem przewidzianą płatność miesięczną oraz wszystkie kolejne, dopóki nie zostanie to nadrobione przez COI. To ok. 2 mln zł miesięcznie.

Dla kierowców konsekwencje są dwojakie. Z jednej strony nie skorzystają prędko z nowych e-usług, które obiecał im rząd (dodatkowo wejście CEPiK 2.0 dałoby w przyszłości możliwość częściowo odmiejscowionej rejestracji auta). Z drugiej – kolejny raz początkujących kierowców ominie szykowany dla nich okres próbny (bez CEPiK nie da się w jednym miejscu odnotowywać ich przewinień, w tym punktów karnych). A to zapowiedź jego wprowadzenia przez poprzedni rząd spowodowała pod koniec 2015 r. tłok w ośrodkach egzaminacyjnych. Każdy chciał zdążyć przed zmianami. Teraz wygląda na to, że nie trzeba się spieszyć.

>>> Czytaj też: Rząd będzie zmieniał granice gmin. Ogromne kontrowersje wśród samorządów