Projektowane przepisy wdrażać będą do polskiego prawa przepisy unijne – kontrowersyjny art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW), który mówi o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Bez implementacji tego artykułu, nie będzie się można starać o fundusze unijne np. na infrastrukturę przeciwpowodziową. Opłatami za pobór wody zostaną objęci zarówno rolnicy, energetyka, hodowcy ryb, czy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji.

Wiceminister poinformował, że projekt został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, a rząd najprawdopodobniej zajmie się nim pod koniec lipca. Dodał, że prace w parlamencie mogłyby ruszyć po wakacjach.

Nowe przepisy wprowadzą zasadę "rzeka, wały w jednych rękach". "Integrujemy służbę gospodarki wodnej. Obecnie kompetencje rozproszone są np. pomiędzy marszałków i administrację rządową" - wyjaśnił wiceminister.

Gajda poinformował, że po przeprowadzeniu analiz, zdecydowano się obniżyć propozycję opłat dla producentów napojów, wód butelkowanych. Za pobór 1 m sześc. wody podziemnej zapłacą oni 3 zł, a nie jak pierwotnie przewidywano 8,2 zł. "Zaproponowaliśmy zmianę, by polski przemysł wód butelkowanych nie stracił na konkurencyjności. Na litrze wody jest to 0,3 gr" - podkreślił.

Reklama

Wiceminister zapewnił, że użytkownicy, którzy pobierają do 5 tys. litrów wody dziennie nie będą musieli za nią płacić. Rolnicy nie będą musieli płacić za pobór wody np. z rowów melioracyjnych. "Opłatą objęty będzie tylko duży pobór wód podziemnych, wyniesie ona 15 gr. za 1 m sześc. wody" - dodał.

Pieniądze z opłat mają trafiać głownie na budowę infrastruktury przeciwpowodziowej i przeciwdziałającej suszy.

Gajda pytany o to, jakie są planowane wpływy z opłat do budżetu Wód Polskich, instytucji którą zarządzać będzie gospodarką wodną - powiedział że rocznie będzie to "kilkaset milionów zł". Zgodnie z pierwotnymi założeniami miało to być ok. 1 mld zł. Wiceminister wyjaśnił, że opłaty nie zapewnią pełnego zwrotu usług wodnych. "Tych pieniędzy będzie trochę mniej. Na samo zabezpieczenie przeciwpowodziowe powinniśmy wydawać rocznie ok. 3 mld zł" - powiedział.

Wiceszef MŚ zaznaczył, że nowe opłaty mają przede wszystkim zmusić do racjonalniejszego korzystania z wody, której zasoby w Polsce nie są wysokie.

"W prawie wodnym znajdują się odpowiednie przepisy, które przez system finansowy zmuszą samorządy do tego, by inwestowały w sieci kanalizacji deszczowych, zbiorniki retencyjne na terenach miast" - powiedział.

Chodzi o opłatę "za utraconą wodę", która będzie dziesięciokrotnie niższa, o ile samorządy będą prowadzić inwestycje związane z retencją wody. Gajda przekonywał, że przy odpowiednich inwestycjach miasta będą mogły wykorzystywać np. zamagazynowaną wodę deszczową do podlewania terenów zielonych, zamiast pobierać ją z wodociągów.

Jak dodał, niektóre miasta z własnej inicjatywy budują instalacje, które mają zwiększać retencję wody. Zwrócił jednak uwagę, że nie jest to zjawisko powszechne. "Niestety, dopiero kiedy spadnie deszcz to naocznie widać jakie są skutki niewłaściwie prowadzonej gospodarki przestrzennej, planowania przestrzennego" - podsumował. (PAP)

(planujemy kontynuację tematu)