Zdaniem analityków, polska waluta nie ma szans na znaczące umocnienie co najmniej do połowy 2017 roku. Choć złoty odrobił większość 4-procentowych strat, które zanotował bezpośrednio po ogłoszeniu wyników referendum, wciąż jest o ok. 0,9 proc. słabszy niż pod koniec czerwca.

Złoty ucierpiał z powodu Brexitu znacznie mocniej niż waluty innych krajów regionu, bo Polska jest największym odbiorcą unijnych funduszy, Wielka Brytania zaś trzecim największym płatnikiem netto do wartego 143 mld euro rocznie budżetu wspólnoty. Na osłabienie złotego mają też wpływ sprawy wewnętrzne – będący u władzy od ośmiu miesięcy rząd PiS wprowadził już w kraju najostrzejszy podatek bankowy w UE i zapowiedział przekonwertowanie kredytów walutowych na złotowe.

“Złoty jest jedną z najsłabszych walut z rynków wschodzących i najbardziej podatnych na zawirowania związane z Brexitem. Widzimy, że jego słabość jest kontynuowana” – mówi Lee Hardman, analityk Bank of Tokyo-Mitsubishi UFJ z Londynu. „Inwestorzy są już zaniepokojeni kierunkiem, w jakim zmierza polski rząd” – dodaje.

>>> Czytaj też: Frankowicze wytrzymają nawet 6-6,50 zł za franka. Nowe wyliczenia

Reklama

Zdaniem analityka, do końca roku polska waluta osłabi się wobec euro do 4,45 zł. Prognozy te podziela większość z 33 ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga. Według specjalistów, kurs złotego będzie oscylował wokół dzisiejszych poziomów co najmniej do połowy przyszłego roku. Dopiero przed końcem 2017 roku umocni się do 4,25 zł za euro. W piątek koło południa za jedno euro na rynku walutowym płacono 4,41 zł.

„Rynek będzie nerwowy w stosunku do złotego” – uważa Wolfgang Ernst, analityk Raiffeisen Bank International z Wiednia. „W wycenie polskiej waluty jest dużo polityki” – dodaje.

Dzień po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum w sprawie Brexitu, wartość złotego spadła do najniższego poziomu od 4 i pół roku. Jedno euro kosztowało wówczas 4,5391 zł. Żadna inna waluta regionu nie zanotowała takich strat.

Węgierski forint dopiero w ostatni poniedziałek odrobił pobrexitowe straty. W ubiegłym tygodniu nad kreskę wyszły czeska korona i rumuński lej, a we wtorek - południowoafrykański rand.

Zloty nie jest jednak jedyną walutą która nadal nie może otrząsnąć się z szoku, jakim była decyzja o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Choć brytyjski funt umacniał się przez ostatnie 3 dni, wciąż jest o 10,5 proc. słabszy względem dolara w stosunku do notowań z 23 czerwca. Zyskuje natomiast złoto, które inwestorzy kupują w poszukiwaniu bezpiecznych aktywów. Cena jednej uncji tego kruszcu wzrosła od czasu referendum o 5,8 proc.

Na minusie jest też wciąż główny indeks warszawskiej giełdy, który od końca czerwca stracił 6 proc. Wszystko to działa na niekorzyść polskiej giełdy. Od kiedy PiS przejęło władzę w październiku, z parkietu wyparowało już 22 mld dol. Polityczna niepewność wokół polskiej gospodarki doprowadziła w styczniu do pierwszej w historii obniżki ratingu Polski przez agencję S&P.

Niektórzy analitycy dopatrują się jednak szans na umocnienie złotego jeszcze w tym roku, bo inwestorzy będą szukać okazji inwestycyjnych. „Złoty pozostanie najsłabszą walutą rynków wschodzących. Jest jednak szansa, że odrobi część strat, gdyż polskie aktywa są atrakcyjne dla zagranicznych inwestorów poszukujących zysków” – mówi Piotr Matys, strateg z Rabobank International z Londynu. Z jego prognoz wynika, że przed końcem roku wartość złotego wzroście do 4,35 za euro.

>>> Polecamy: Tak będzie wyglądać polska gospodarka w 2017 roku. Oto prognozy ekonomistów