Odnosząc się do sytuacji po nieudanym puczu w Turcji, niemieccy komentatorzy krytykują w niedzielę autorytarne zapędy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i ostrzegają przed zaostrzeniem przez "sułtana" polityki represji wobec opozycji.

"Dawne demony nie zniknęły - ani demon interwencji wojskowej, ani też demon islamizacji" - pisze Christoph von Marschall w "Tagesspieglu".

Z tego powodu reakcje zachodnich partnerów Turcji, które na pierwszy rzut oka brzmią jednoznacznie, zawierają zdaniem komentatora "dwuznaczne przesłanie, jeżeli potrafimy czytać między wierszami".

"Niemcy, Amerykanie i inni potępiają oczywiście pucz przeciwko Erdoganowi - demokratycznie wybranemu prezydentowi. Ta demokratyczna legitymacja nie stanowi jednak żadnej gwarancji przestrzegania zasad państwa prawa i demokracji. Po 13 latach u władzy Erdogan zmierza w kierunku władcy autorytarnego" - czytamy w "Tagesspieglu"

Marschall podkreśla, ze Zachód odrzuca nie tylko reżym wojskowy i państwo islamistyczne, ale także autorytarnego wodza, który pacyfikuje protesty w parku Gezi i innych miejscach, który chciałby odebrać mandaty wybranym posłom, bo są Kurdami, i który wykorzystuje pucz jako pretekst do kontynuowania marszu w kierunku samowładztwa i chce kary śmierci.

Reklama

Marschall obarcza Erdogana odpowiedzialnością za oddalanie się od siebie UE i Turcji - po okresie, gdy "umiarkowana islamizacja i europeizacja szły ręka w rękę". "Erdogan nie chce przejąć modelu europejskiego w całości, wraz z tolerancją wobec ludzi o odmiennych poglądach politycznych i mających inną orientację seksualną. Chce wolności tylko dla tych Turków, którzy czują i myślą tak jak on" - krytykuje niemiecki dziennikarz.

Marschall apeluje do niemieckich polityków, by prowadzili wobec Turcji politykę opartą "nie na życzeniach, lecz na realiach". Turcja oddala się od demokracji i państwa prawa, jest jednak członkiem NATO, gospodarzem niemieckich żołnierzy i partnerem w kryzysie migracyjnym - przypomina.

Jego zdaniem polityka realistyczna oznacza: "otwarcie mówić o brakach i równocześnie pracować nad tym, by kiedyś doszło do ponownego otwarcia na Europę - gdy obywatele Turcji odrzucą Erdogana".

"Erdogan wzmocniony, demokracja osłabiona" - pisze autor komentarza w "Die Welt" - Sascha Lehnartz. Komentator krytykuje pucz jako całkowicie dyletancki i porównuje go z równie nieudanym zamachem stanu przeciwko Gorbaczowowi w sierpniu 1991 roku.

Pucz spowoduje zapewne, że Erdogan "jeszcze mocniej zasiądzie w swoim fotelu z napisem +"sułtan+" - przepowiada Lehnartz. Pierwsze decyzje pozwalają przypuszczać, w jakim kierunku pójdzie jego polityka: z większym zdecydowaniem przeciwko przeciwnikom i krytykom.

"I tak już gnębiona prasa musi przygotować się na najgorsze" - zauważa komentator. Obywatele Turcji obronili swoją demokrację przed wojskiem. Ironią historii jest to, że pozwolili tym samym zbliżyć się prezydentowi do celu, jakim jest likwidacja laickiego państwa prawa.

"Gdy Erdogan zainstaluje wreszcie na dobre swoją islamską dyktaturę prezydencką, może zdarzyć się, że ci, którzy wczoraj zagrodzili drogę czołgom, zaczną tęsknić za pragmatycznymi przejściowymi rządami wojskowych, które przywrócą kemalistyczną demokrację (Mustafa Kemal Ataturk - turecki polityk, który po I wojnie światowej przekształcił Imperium Osmańskie w nowoczesne i świeckie państwo narodowe - PAP)" - czytamy w "Die Welt".