Małgorzata Wassermann (PiS), która ma być szefową komisji śledczej, zapowiedziała, że jej prace rozpoczną się we wrześniu i nie zakończą się szybko. Podkreśliła też, że b. premier Donald Tusk nie będzie pierwszą osobą wezwaną na posiedzenie komisji. "Nie ma takiej potrzeby i to byłoby nielogiczne" - dodała.

Głosowanie nad projektem uchwały autorstwa PiS w sprawie powołania komisji ma się odbyć we wtorek wieczorem.

Sprawozdawca komisji ustawodawczej Wojciech Szarama (PiS) zwrócił uwagę podczas debaty, że sprawa Amber Gold "dotknęła kilkanaście tysięcy Polaków, którzy powierzyli swoje oszczędności instytucji nierzetelnej". "Ludzie stracili najprawdopodobniej te pieniądze w sposób bezpowrotny" - dodał.

"Musimy w sposób jasny i możliwie jednoznaczny wyjaśnić, jaka była rola w działaniu tego banku instytucji państwowych" - mówił. Zapowiedział, że komisja będzie działać w celu wyjaśnienia roli członków rządu, poszczególnych ministrów, Komisji Nadzoru Finansowego i innych organów w tej sprawie. "Ich bezczynności, czasami działania, ale ze znakiem zapytania, czy było to działanie legalne" - dodał poseł.

Reklama

Szarama dodał, że podczas prac Komisji Ustawodawczej pojawiły się dwie poprawki: o poszerzenie składu komisji z 9 do 11 osób oraz o rozszerzenie zakresu prac komisji o SKOK-i. Jak dodał, zdecydowana większość komisji nie poparła wniosku o rozszerzenie zakresu prac, przychylając się do opinii Biura Analiz Sejmowych, które podkreślało, że komisja śledcza musi zajmować się "jedną określoną sprawą". Opowiedziała się ona też za tym, by komisja śledcza liczyła 9 członków.

Szarama zapewnił, że udział w pracach komisji będą mieć członkowie wszystkich klubów parlamentarnych.

Wtórował mu poseł PiS Marek Ast, który podkreślił, że PiS nie może przychylić się do poprawek PO, aby rozszerzyć zakres prac komisji o sprawę SKOK-ów, bo takie rozwiązanie byłoby niekonstytucyjne, ponieważ "nie można prowadzić dwóch tak szerokich spraw w ramach jednej komisji".

Jak dodał, cel powołania komisji nie może budzić wątpliwości. "Afera Amber Gold, ta gigantyczna piramida finansowa, na której tysiące Polaków straciło oszczędności życia, musi zostać wyjaśniona. Państwo polskie w tej sprawie nie działało, jeżeli działało, to teoretycznie" - mówił Ast.

PO podczas debaty ponownie zgłosiła poprawki o rozszerzenia składu komisji do 11 osób oraz rozszerzenia zakresu jej prac o zbadanie systemu Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych.

Jednocześnie Zbigniew Konwiński (PO) zapowiedział, że Platforma poprze powołanie komisji śledczej, nawet jeśli PiS nie zgodzi się na wprowadzenie tych poprawek. "O ile ci, którzy odpowiadają za Amber Gold, siedzą w więzieniu, o tyle ci, którzy odpowiadają za to, co się stało ze SKOK-ami, siedzą w ławach parlamentarnych PiS-u. (...) Jeden nawet w Pałacu Prezydenckim" - argumentował poseł Platformy.

Według niego cel komisji jest jeden: przesłuchanie Donalda Tuska. "Nie kryjecie się z tym zbytnio, chcecie leczyć swoje kompleksy wobec byłego premiera pana Donalda Tuska" - mówił, zwracając się do posłów PiS.

Konwiński zauważył, że według PiS komisja śledcza miałaby liczyć 9 osób. "Mówicie o reprezentatywności. Jaka to miałaby być reprezentatywność: pięciu członków z PiS - z klubu 230-osobowego i jeden z Platformy z klubu 130 osobowego? To ma być reprezentatywność?" - pytał. "To jest wasz pakiet demokratyczny?" - dodał poseł.

Zaznaczył, że jeśli nie będzie rozszerzenia zakresu prac komisji o badanie sprawy SKOK-ów, to PO złoży własny projekt osobnej komisji śledczej w tej sprawie (projekt uchwały ws. powołania komisji śledczej ds. SKOK-ów złożył już klub Nowoczesnej - PAP).

Krzysztof Brejza (PO) podkreślał, że argumenty przeciw badaniu przez tę komisję również sprawy SKOK-ów są wymyślone, bo komisja ds. nacisków badała okres lat 2005-07 i wiele spraw z tamtego czasu. Przekonywał też, że zgodnie z ustawą o komisjach śledczych jej skład powinien być odpowiedni do liczebności. "Jak się ma to +odpowiedni+ (do tego), że wy tniecie reprezentację Platformy - trzech, dwóch, jeden (...). - Kiedy ta komisja ruszy, to może jeszcze się okaże, że tę reprezentację trzeba zmniejszyć do zera. Wtedy będziecie najbezpieczniejsi" - dodał Brejza.

Za powołaniem komisji jest klub Kukiz'15. "Polakom należy się wyjaśnienie, dlaczego doszło do zaniechań i zaniedbań na taką skalę, które skutkowały wielosetmilionowymi stratami po stronie obywateli" - mówił Paweł Grabowski.

Zaapelował do polityków PO, aby nie "mieszali" afery Amber Gold z kwestią SKOK-ów. "To są zagrywki cyrkowe, mało śmieszne. Komisja śledcza jest powoływana do wyjaśnienia jednej afery, a nie wszystkich afer, jakie się w Polsce wydarzyły" - podkreślił.

Grabowski ocenił, nie ma "absolutnie" nic złego ani nadzwyczajnego w tym, że przed komisją śledczą ma stanąć b. premier Donald Tusk, bo gdy wybuchła afera Amber Gold, stał on na czele rządu. "Tusk powinien zostać wezwany, przesłuchany, nie ma się tutaj, co emocjonować tym faktem i wyciągać od razu zbyt daleko idących wniosków. Apeluję o troszeczkę spokoju" - mówił poseł.

Opowiadając się za komisją śledczą, poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński mówił, że tysiące Polaków, którzy w aferze Amber Gold stracili oszczędności swojego życia, oczekują od klasy politycznej wyjaśnienia tej sprawy. "Chcą wyjaśnienia, dlaczego instytucje państwa były tak nieporadne, dlaczego można było uprawiać proceder, który gołym okiem wydawał się zupełnie nieracjonalny; 16-procentowe zyski powinny budzić zainteresowanie nie tylko samych instytucji nadzoru finansowego, ale również służb, które zawiodły" - dodał.

W ocenie posła prace komisji śledczej powinny skłaniać się ku jednemu - "co zrobić, aby w przyszłości tego typu sytuacje, kiedy piramidy finansowe drenują kieszenie zwykłych obywateli, nie powtórzyły się więcej".

Andżelika Możdżanowska (PSL) uznała za konieczne "zbadanie całego procederu, związanego z utratą majątku i oszczędności 18 tysięcy Polaków na kwotę 850 mln zł". "Ta kwota szokuje, wymaga wyjaśnienia i rozliczenia osób odpowiedzialnych, a także wypracowania procedur, by w przyszłości uniknąć kolejnych takich sytuacji" - dodała.

"W sprawie Amber Gold szokujące jest to, że prezes spółki Marcin P. był wielokrotnie skazywany za przestępstwa o charakterze gospodarczym i za każdym razem były to kary w zawieszeniu" - oceniła Możdżanowska. Jak dodała, dobrze się stało, że wszystkie kluby parlamentarne będą miały swoich przedstawicieli w komisji.

Posłanka PSL zaznaczyła też, że ludowcy nie popierają pomysłu rozszerzenia zakresu tematycznego komisji o kwestie związane ze SKOK-ami, ale są za powołaniem odrębnej komisji, która zajmie się tematem SKOK-ów.

Wassermann odnosząc się na zakończenie debaty do kwestii rozszerzenia zakresu prac komisji śledczej mówiła, że nie ma możliwości połączenia dwóch spraw. "Obojętnie, z jaką byśmy tego nie połączyli sprawą, po prostu zabrania tego konstytucja, ustawa o komisji śledczej, szerokie orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego oraz szereg opinii prawników" - dodała.

Zapewniła, że prace komisji nie skończą się w miesiąc. "Rozpoczniemy prace we wrześniu, będą one kontynuowane przez kolejne tygodnie, miesiące, być może lata, po to, by wszyscy członkowie komisji mieli możliwość zapoznania się z bardzo szerokim materiałem dowodowym” - dodała.

Zaprzeczyła, że pierwszą osobą wezwaną przez komisję ma być Donald Tusk. "Zapewniam zawsze, że tak nie będzie" - powiedziała. "Nie ma takiej potrzeby i to byłoby nielogiczne. Będziemy badać po kolei poszczególne instytucje i w ramach tych instytucji osoby nimi kierujące i wydające decyzje" - tłumaczyła. "Honor, honor - zna pan takie słowo? I prawdomówność" - mówiła Wassermann, nawiązując do słów posłów PO, którzy przypisywali jej wypowiedź dot. Tuska.

"Honor się wam z honorarium pomylił" - odparł Konwiński, nawiązując do projektu PiS o podwyższeniu uposażeń m.in. dla parlamentarzystów.

Krzysztof Brejza (PO) ocenił, odpowiadając Wasssermann w sprostowaniu, że jedna komisja może badać te sprawy razem. "Jedna komisja bada działalność tych samych organów - prokuratury, kontroli skarbowej. Może badać, ponieważ dotyczy to jednego dobra prawnie chronionego dobra konstytucyjnego - jakim jest bezpieczeństwo finansowe obywateli" - przekonywał. "Zarówno SKOK-i, jak i Amber Gold ocierają się o naruszenie tego dobra" - podkreślił.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. KNF złożyła doniesienie do prokuratury, która po miesiącu odmówiła wszczęcia śledztwa, nie dopatrując się w działalności firmy znamion przestępstwa.

W maju 2012 r. Bank Gospodarki Żywnościowej zawiadomił ABW o podejrzeniu "prania pieniędzy" przez Amber Gold. W połowie czerwca zawiadomienie to ABW przekazała Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku. Głośno o Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy kłopoty finansowe zaczęły mieć linie lotnicze OLT Express, których właścicielem była Amber Gold - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a po jakimś czasie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze.

13 sierpnia 2012 r. Amber Gold ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Pierwszy zarzut oszustwa znacznej wartości wraz z wnioskiem o areszt wobec szefa Amber Gold Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła pod koniec sierpnia 2012 r. Od 21 marca przed gdańskim sądem trwa proces b. prezesa Amber Gold Marcina P. i jego żony Katarzyny P. (PAP)