Wojskowi - dwóch majorów, czterech kapitanów i dwóch sierżantów - odpowiadają przed sądem w Aleksandrupoli we wschodniej Grecji za nielegalne przekroczenie granicy a także nieprzedstawienie greckim władzom lotniczym planu lotu. To właśnie na lotnisku w tym mieście położonym przy granicy z Turcją wylądowali oni 16 lipca.

Pierwszy stający przed sądem wojskowy powiedział, że w trakcie puczu brali oni udział w transporcie rannych do ich macierzystej jednostki w Stambule. Podczas drugiego lotu ich śmigłowiec został ostrzelany; jednocześnie zorientowali się, że w armii dochodzi do masowych aresztowań. Uznali, że ich życie jest zagrożone i postanowili uciec z kraju do Bułgarii, Rumunii albo Grecji. Wybrali Grecję.

Za nielegalne przekroczenie granicy wojskowym grozi do pięciu lat więzienia i wydalenie z Grecji, a za złamanie prawa lotniczego - sześć miesięcy więzienia.

Turcja zażądała wydania wojskowych, których nazwała "zdrajcami". Premier Grecji Aleksis Cipras zapowiedział, że ich wniosek o azyl będzie rozważony z poszanowaniem norm praw międzynarodowego i możliwie szybko.

Reklama

Śmigłowiec został już zwrócony przez Grecję władzom tureckim.