"To, co dzieje się w Turcji, jest bardzo niepokojące nie tylko dla nas, lecz dla całego regionu. Moje obawy dotyczą z jednej strony drogi azjatyckiego gazu do Turcji i z drugiej budowy interkonektora między Bułgarią i Turcją. (…) Budowa infrastruktury wymaga stabilności i spokoju” – podkreślił.

Przez połączenie gazowe z Turcją, którego budowa do Bułgarii i dalej do Europy planowana jest od lat, lecz wciąż nie ruszyła, powinien docierać gaz z regionu Morza Kaspijskiego, jeżeli zostanie zrealizowana koncepcja hubu gazowego na terytorium Bułgarii. Gaz do hubu ma płynąć przez gazociąg Transanatolijski (TAP), będący częścią popieranego przez UE Południowego Korytarza Gazowego.

>>> Czytaj też: Jak rozumieć próbę puczu w Turcji? Politico: Erdogan wykorzysta ją jako swój „pożar Reichstagu”

Trzy warianty tras bułgarsko-tureckiego łącznika są gotowe i miały być one tematem planowanych w najbliższym czasie negocjacji z turecką spółką gazową BOTAS. Jednak według Gegowa obecnie nie wiadomo, kiedy do nich dojdzie.

Reklama

Szef Bułgartransgazu zapowiedział, że spółka w najbliższych 10 latach ma zamiar zainwestować 1 mld lewów (500 mln euro) w rozwój infrastruktury gazowej, w tym w część połączeń z sąsiednimi krajami. Na razie nie ma ani jednego łącznika, a jedynie budowana od ponad czterech lat nitka z Rumunią może ewentualnie wejść do eksploatacji na jesieni. Najważniejsze są połączenia z Grecją i Turcją. Z Grecją podpisano już porozumienie o budowie, zapewniono finansowanie, obecnie szuka się wykonawcy projektu.

Według danych Bułgartransgazu w 2015 roku konsumpcja gazu ziemnego w Bułgarii wzrosła o 10 proc. i w porównaniu z poprzednim rokiem wyniosła 2,96 mld metrów sześć. 97 proc. tego gazu pochodzi z rosyjskiego Gazpromu. W najbliższych 10 latach Bułgartransgaz spodziewa się zwiększenia konsumpcji w kraju o 40 proc.

>>> Czytaj też: S&P tnie rating Turcji. Rekordowe osłabienie liry