Prominentni politycy Partii Republikańskiej (GOP) ostro krytykują wypowiedź kandydata na prezydenta USA Donalda Trumpa dla "New York Timesa", w której uzależnił on przyjście Stanów Zjednoczonych z pomocą sojusznikom z NATO od wypełnienia przez nich zobowiązań.

Trumpa krytykują nawet Republikanie, którzy popierają jego kandydaturę do Białego Domu, oficjalnie zatwierdzoną na zakończonej w czwartek konwencji GOP w Cleveland w stanie Ohio. Dowodzi to rozłamu w partii w sprawach międzynarodowych, zwłaszcza dotyczących NATO i polityki amerykańskiej wobec Rosji.

Nie jest na razie jasne, czy podobny podział istnieje w kręgu osób bezpośrednio doradzających nowojorskiemu miliarderowi w kwestiach polityki zagranicznej. Wiele jednak wskazuje na to, że dominują w nim zwolennicy rewizji zasad funkcjonowania NATO, osłabienia militarnej obecności USA w Europie i dogadywania się z Rosją kosztem krajów Europy Wschodniej.

„To była katastrofalna wypowiedź. Po czymś takim kraje takie jak Estonia mogą się czuć jeszcze bardziej zagrożone przez Rosję. Trump i jego doradcy ds. polityki zagranicznej są wyraźnie prorosyjscy. To nie jest republikanizm. Ten kandydat ewidentnie nie rozumie roli Ameryki na świecie” - powiedział republikański kongresman Adam Kinzinger na sponsorowanym przez magazyn „Politico” spotkaniu panelowym w Cleveland w czwartek.

Estonia jest jednym z pięciu krajów NATO, które wydają na obronę 2 proc. PKB, zgodnie z normą ustanowioną na szczycie sojuszu w Walii w 2014 roku.

Reklama

„Trump proponuje narcystyczną politykę zagraniczną. Idea, że kraje sojusznicze mają płacić USA za obronę, jest nie do przyjęcia. Ameryka to nie gangster wymuszający haracz za ochronę. Potrzebujemy świata tak samo, jak świat potrzebuje nas” - dodał.

Kinzinger powiedział, że waha się z poparciem Trumpa w wyborach, ale na pewno nie będzie głosował na jego rywalkę z Partii Demokratycznej, Hillary Clinton.

Inny uczestnik panelu, Marc Green, prezes International Republican Institute (IRI), były ambasador USA w Tanzanii i były kongresman, był w krytyce Trumpa nieco bardziej oględny, ale nie pozostawił wątpliwości co do swej opinii.

„Świat nie chce, byśmy się wycofywali z zaangażowania w jego sprawy. Istnienie NATO leży nie tylko w interesie Europy, leży też w naszym narodowym interesie” - powiedział Green, który zadeklarował się jako zwolennik Trumpa.

Tego samego dnia ostro potępili prezydenckiego kandydata GOP za wypowiedź w "NYT" republikańscy senatorowie, Lindsey Graham i Ben Sasse. „Takie stwierdzenia czynią świat bardziej niebezpiecznym, a Stany Zjednoczone mniej bezpiecznym krajem” - ocenił Graham.

Politycy i komentatorzy podkreślają, że stanowisko Trumpa wyrażone w wywiadzie dla nowojorskiego dziennika oznaczałoby zerwanie z zasadami polityki zagranicznej USA przestrzeganymi od zakończenia II wojny światowej i zwrot w kierunku izolacjonizmu z lat 30. XX wieku.

Na panelu w „Politico” Green sugerował jednak, że za prezydentury Trumpa nie dojdzie do tego, ponieważ kandydat GOP „chce mieć wokół siebie różnych ludzi i nie obawia się prowadzić poważnej dyskusji”.

Przekonywał też, że w Partii Republikańskiej istnieje „niemal jednomyślność” co do potrzeby kontynuacji polityki sojuszy, w których wypełnia się związane z nimi zobowiązania z powodów geopolitycznych, a nie ekonomicznych.

Podobne stanowisko przedstawił na spotkaniu w „Politico” republikański senator Tom Cotton. Wyraził przekonanie, że jako prezydent Trump zmieni zdanie i powróci do mainstreamowej tradycji polityki zagranicznej USA.

Sztab Trumpa ogłosił 21 marca powołanie zespołu jego doradców ds. polityki międzynarodowej. Prawie nie było wśród nich osób znanych szerzej jako eksperci w tej dziedzinie. Jako jedyne znane nazwisko media wymieniły tylko Walida Pharesa, specjalistę od Bliskiego Wschodu. W zespole znalazł się m.in. senator Jeff Sessions, stronnik Trumpa z Kongresu, bez doświadczenia międzynarodowego.

Inni członkowie zespołu rekrutowali się głównie z armii i biznesu. Jeden z tych doradców, Carter Page z firmy Global Energy Capital, w czasie wizyty w Moskwie chwalił politykę prezydenta Władimira Putina, usprawiedliwiał aneksję Krymu, rosyjską agresję we wschodniej Ukrainie i krytykował zachodnie sankcje na Rosję po tej inwazji.

Inny doradca, Joseph Schmitz, były inspektor generalny Pentagonu za prezydentury George'a W. Busha, powiedział we wtorek PAP, że Trump zamierza zrewidować Traktat Północnoatlantycki, czyli zasady działania NATO. Zapytany, czy jako prezydent Trump będzie dążył do zmniejszenia obecności wojskowej USA w Europie, odpowiedział, że „zależy to od tego, co będzie potrzebne i czy sprawy w Sojuszu będą wyglądały fair”.

Szef kampanii wyborczej Trumpa, Paul Manafort, jest politycznym konsultantem znanym z doradzania autokratycznym przywódcom na świecie. Był m.in. doradcą Wiktora Janukowycza – prorosyjskiego prezydenta Ukrainy, obalonego w lutym 2014 roku.