Według "FT" wprowadzony po nieudanej próbie puczu stan wyjątkowy może mieć uzasadnienie, biorąc pod uwagę brutalność puczystów, którzy dokonali nalotów na stolicę i strzelali do cywilów. Niektórzy wciąż mogą być na wolności.

"Pytanie polega na tym, czy Erdogan wykorzysta tę okazję, by stworzyć nowy narodowy konsensus i odbudować naruszone tureckie instytucje czy też by podwoić represje i zrealizować swe ambicje pełnoprawnej autokracji" - zastanawia się londyński dziennik.

Chociaż tureccy ministrowie usiłowali uspokoić społeczeństwo i zagranicznych obserwatorów, zapewniając, że podczas stanu wyjątkowego prawa obywateli i rządy prawa nie będą zagrożone, to pierwsze oznaki nie są obiecujące - uważa "FT".

Przypomina, że ci, którzy są podejrzewani o spiskowanie, byli pokazywani przed kamerami i upokorzeni. Zatrzymano tylu młodych żołnierzy, że do ich przetrzymywania wykorzystywane są sale gimnastyczne.

Reklama

Ponadto zdaniem "FT" nie ma na razie oznak, że Turcja przedstawi twarde dowody, których Stany Zjednoczone będą domagać się, jeśli mają odpowiedzieć na wniosek Ankary w sprawie ekstradycji muzułmańskiego kaznodziei oskarżanego o inspirowanie zamachu stanu, Fethullaha Gulena.

"Erdogan nie kryje się z tym, że chciałby przywrócenia kary śmierci, co oznaczałoby koniec fikcji przystąpienia do UE i byłoby niezgodne z turecką konstytucją, o ile kara ta miałaby zastosowanie z mocą wsteczną" - czytamy. Erdogan usunął dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy mogli stanąć mu na drodze i jeśli sobie tego zażyczy, to prezydent może teraz całkowicie pomijać ten sąd.

"Oczywiste jest, że skala trwających czystek wstrząśnie tureckimi instytucjami, które i tak są osłabione. Tylu sędziów zostało zwolnionych, że trudno jest wyobrazić sobie, jak sądy poradzą sobie z tysiącami osób, którym może grozić proces. Wszyscy dziekani (na uczelniach) zostali zmuszeni do rezygnacji. W związku z aresztowaniem jednej trzeciej oficerów najwyższej rangi armia straciła zaufanie społeczeństwa i będzie mocno osłabiona w walce z Państwem Islamskim" - wymienia gazeta.

Jednak jeśli Turcja jest pełna sympatyków Gulena, Erdogan musi przejąć część odpowiedzialności - uważa "FT". Przez większość dekady Erdogan był sojusznikiem ruchu Gulena w tropieniu swoich świeckich przeciwników. Ostatnie trzy lata spędził próbując wykorzenić zwolenników Gulena, co nie dało rezultatów, jeśli brać na poważnie zarzuty Erdogana pod adresem kaznodziei - przypomina gazeta.

Według "FT" turecka gospodarka ucierpi na braku politycznej stabilności, co zwiększa ryzyko społecznych podziałów i upadku instytucji. "Erdogan pogorszy jeszcze sytuację, jeśli będzie zachęcać do konfrontacji, np. apelując do swych islamistycznych zwolenników, by wyszli na ulice, co jest niebezpiecznym krokiem w kraju, którego system odpornościowy już jest osłabiony przez dżihadystów" - ostrzega dziennik.

Jego zdaniem należy mieć nadzieję, że Erdogan zda sobie sprawę z konieczności pojednania, aby skupić się na odbudowie państwa. "Ostatni tydzień pokazał znaczenie wolnej prasy, która okazała się kluczowa w pokonaniu puczystów. Ten kryzys daje Erdoganowi szansę na powrót do umiarkowanego stylu, który służył mu w początkowych latach kierowania rządem, gdy turecka gospodarka i społeczeństwo dobrze się rozwijały w atmosferze większej tolerancji. Okazało się, że jego obawy o wojskowy zamach stanu były uzasadnione, ale droga do autokracji jest bardziej niebezpieczna" - czytamy w artykule redakcyjnym "Financial Timesa".