Nałożenie przez USA sankcji na przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una było "przekroczeniem czerwonej linii", które należy traktować jako wypowiedzenie wojny - powiedział w czwartek agencji Associated Press przedstawiciel północnokoreańskiego MSZ.

Dyrektor departamentu ds. USA w ministerstwie Han Song Riol ocenił w rozmowie z AP, że ostatnie amerykańskie działania doprowadziły Półwysep Koreański na granicę wojny. Podkreślił też, że spodziewa się dalszych wrogich działań w przyszłym miesiącu, kiedy rozpoczną się doroczne manewry prowadzone przez USA i Koreę Południową.

Han ocenił, że amerykańsko-południowokoreańskie ćwiczenia mają agresywny charakter, ponieważ żołnierze będą szkolić się do ataku na Koreę Północną, a w szczególności na stolicę kraju w celu zlikwidowania najwyższego przywództwa.

Na początku lipca władze USA po raz pierwszy w historii nałożyły sankcje finansowe na przywódcę Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Poza nim restrykcjami objętych zostało 10 innych najwyższych przedstawicieli reżimu i powiązane z nimi podmioty za "notoryczne łamanie praw człowieka". Nastąpiło to w następstwie publikacji raportu Departamentu Stanu USA na temat poważnych naruszeń praw człowieka, do jakich dochodzi w Korei Płn.

Zdaniem Hana nałożenie sankcji na Kima przepełniło czarę goryczy.

Reklama

Reżim Korei Północnej już wcześniej był objęty wieloma sankcjami, głównie amerykańskimi i oenzetowskimi, z powodu kontynuowania programu nuklearnego i prób rakiet balistycznych.