Przedstawiciele korporacji taksówkarskich, z którym w poniedziałek rozmawiała PAP, mieli mieszane uczucia w związku z zakończonymi ŚDM.

Część taksówkarzy twierdziła, że ruch był na takim samym poziomie jak w latach ubiegłych, w lipcu. Ale niektórzy mówili, że brakowało im klientów.

„Nie odczuliśmy spadku zainteresowania. Było ono na podobnym poziomie jak w poprzednich latach o tej porze roku. W czasie ŚDM klient był po prostu inny – był to pielgrzym” – powiedział prezes Radia Taxi Wawel Sławomir Góra.

Według niego firma nie może mówić o stratach m.in. dlatego, że ma wysoką pozycję w wyszukiwarce internetowej - dzięki temu klienci z łatwością znajdowali kontakt do taksówkarzy tej sieci.

Reklama

Pracownica biura ICAR-a powiedziała, że taksówkarze tej firmy mieli zamówienia. „Pielgrzymi próbowali się dostać w różne miejsca Krakowa. Sami do nas dzwonili, albo robiły to osoby, u których młodzież nocowała. Czasami już musieliśmy odmawiać, bo tyle było zamówień” – opowiadała.

Dodała jednak, że mimo zainteresowania taksówkami, o zysku raczej nie można mówić, ponieważ na czas ŚDM część kierowców wzięła wolne i taksówek jeździło po prostu mniej.

O stratach spowodowanych ŚDM powiedział wprost prezes korporacji Radio Taxi Barbakan, Stanisław Grzybowski.

„Naszymi klientami na ogół są krakowianie, którzy – jak wywnioskowaliśmy – wyjechali z miasta na czas ŚDM. Pielgrzymi zaś rzadko korzystali z taksówek, poruszali się głównie komunikacją miejską” – powiedział i przyznał, że przewidywał, że właśnie tak będzie w czasie wizyty papieża w Polsce. (PAP)