Żywiec, Mentos, Lenovo, Lubelska, Go Sport, Tymbark, po kolei galerie handlowe z całego kraju, restauracje, kawiarnie, sklepy i sklepiki… Od kilkunastu dni kolejne mniejsze i większe marki zmieniają swoje reklamy – głównie w mediach społecznościowych – tak by odwołać się do szału na łapanie pokemonów w rozszerzonej rzeczywistości. Ale nic dziwnego, skoro jak wynika z monitoringu mediów społecznościowych przeprowadzonego przez IMM, każdego dnia Polacy ponad 10 tys. razy wspominają w nich o przebojowej aplikacji, a każda kolejna wzmianka, zdjęcie czy przerobiona reklama odbijają się szerokim echem wśród użytkowników social media.

Wprawdzie w Polsce jeszcze nie słychać o żadnym strategicznym partnerstwie, takim jakim ma być umowa McDonald’s z Nintendo na umieszczenie w tych barach tzw. pokestopów, czyli miejsc, gdzie można zapolować na pokemony, ale i u nas firmy coraz aktywniej wykorzystują szał na tę grę.

>>> Czytaj też: Niebezpieczne pokemony. Popularna gra zakazana w izraelskich bazach wojskowych

Jako jedna z pierwszych korporacji modę na „Pokemon Go” w proces handlowy wpisała sieć Orange. Od kilku dni funkcjonuje w niej promocja dla graczy. W salonach sieci można uzyskać specjalny kod, który następnie należy przesłać SMS-em i w ten sposób aktywuje się darmowy pakiet 1 GB transferu danych. Co więcej, w promocji Orange Polska są dostępne też powerbanki (a kto gra w tę grę, ten wie, jak szybko rozładowuje telefon). Przy zakupie w salonie sieci zewnętrznej baterii Platinet Power Bank o pojemności 8000mAH za 49 zł klienci otrzymają hasło aktywujące kolejny darmowy pakiet internetu, tym razem 10-gigowy.

Reklama

Sieć sklepów z ubraniami House należąca do firmy LPP, czyli także właściciela Reserved, poszła jeszcze inną ścieżką i fanom gry zaoferowała dodatkową zabawę – za każdego schwytanego na terenie tych sklepów pokemona daje 20-proc. zniżkę na zakupy.

– Zainteresowanie graczy jest widoczne i kupony są realizowane – zapewnia Małgorzata Ciuba, marketing manager sieci sklepów, i tłumaczy, że pomysł na akcję pojawił się oczywiście po to, by przyciągnąć konsumentów, ale zainspirowało go odkrycie, że pokemony są faktycznie obecne i w salonach, i w biurze sieci. – Planujemy też kolekcję ubrań z pokemonami, która już niedługo pojawi się w sprzedaży, więc postanowiliśmy wystartować z taką miniakcją – dodaje Ciuba.

– „Pokemon Go”, podobnie jak inne gry mobilne, to źródło wartościowych danych na temat zachowań internauty oraz jego geolokalizacji. To czyni z tej aplikacji doskonałe narzędzie reklamowe. Choć gra jest na razie nowością, której popularność zaskoczyła pewnie w takim samym stopniu jej twórców co rynek reklamowy, to możemy być pewni dużego zainteresowania reklamodawców tym produktem – tłumaczy nam Łukasz Kapuśniak, chief technology officer z firmy Cloud Technologies tworzącej usługi dla przetwarzania w chmurze, w której pracownicy po godzinach w wolnym czasie też wykorzystali fenomen gry i na podstawie danych udostępnianych przez aplikację „Pokemon Go” stworzyli interaktywną mapę pokemonów Poketscan. Każdy użytkownik może na niej sprawdzić, gdzie obecnie przebywa poszukiwany przez niego pokemon, jaką trasę pokonuje i do kiedy można go złapać. Wprawdzie ta aplikacja, jak zapewnia Kapuśniak, nie jest usługą, na której jego firma miałaby zarabiać, to była raczej tylko taka rozrywka dla programistów, ale, jak podkreśla, sukces

„Pokemon Go” rzeczywiście może pozwolić zarobić wielu firmom zupełnie niezwiązanym ani z Nintendo, ani z Niantic, odpowiedzialnymi za ściganie pokemonów.
– Być może dzięki „Pokemon Go” uda się także zwrócić oczy branży reklamowej na sam segment mobile, który jest przyszłością reklamy internetowej. A reklamodawcy będą reklamować swoje produkty i usługi w wirtualnym świecie pokemonów – wyjaśnia Kapuśniak i dodaje, że atrakcyjność aplikacji typu „Pokemon Go” dla reklamodawców wynika w dużej mierze z tego, że posiadacze smartfonów nie blokują reklam. I, co nie mniej ważne, na ściganiu pokemonów spędzają coraz więcej czasu.

>>> Polecamy: Cały świat łapie pokemony. To krok milowy w historii Nintendo