Jak podkreśla w swoim artykule, "wiele osób na Ukrainie nie jest pewnych, co myśleć, ponieważ komentarze Trumpa stoją w zdecydowanej sprzeczności z programem Partii Republikańskiej". Ambasador zaznacza, że od "czasu rosyjskiej agresji było ponadpartyjne poparcie w USA dla amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję i dla pozostawienia tych sankcji w mocy do czasu przywrócenia terytorialnej integralności Ukrainy".

W niedawnym wywiadzie dla telewizji ABC Trump zasugerował, że USA powinny uwzględnić wybór mieszkańców Krymu i zaakceptować jego przejęcie przez Rosję, jeśli miałoby to poprawić stosunki z Moskwą i umocnić wspólną walkę z Państwem Islamskim. Na pytanie o to, czy jest gotów uznać Krym za część Rosji, odpowiedział: "Rozpatrzę taką możliwość". "Wiecie, że naród Krymu, jak słyszałem, wolał być z Rosją, niż tam, gdzie był wcześniej. I to trzeba mieć na uwadze" - powiedział kandydat Republikanów.

"Nawet jeśli opinie Trumpa są tylko spekulacjami i nie odzwierciedlają przyszłej polityki zagranicznej, to nawołują one do appeasementu wobec agresora i poparcia dla naruszenia terytorialnej integralności suwerennego kraju oraz naruszenia międzynarodowego prawa przez inne państwo" - zwraca uwagę Czałyj. Ocenia, że w oczach społeczności międzynarodowej wypowiedzi republikańskiego kandydata "wydają się niezwykłe jak na kraj postrzegany przez partnerów jako silny obrońca demokracji i porządku międzynarodowego".

Przypomina także, że USA znalazły się w grupie ok. 100 państw, które poparły rezolucję ONZ nieuznającą rosyjskiej aneksji Krymu.

Reklama

Czałyj wyraża również opinię, że "kandydat na prezydenta w dowolnym kraju musi zdawać sobie sprawę z wyzwań, przed którymi stanie, żeby zapewnić kontynuację polityki zagranicznej i podtrzymać międzynarodowe zobowiązania". Ocenia, że "fikcyjne referendum przeprowadzone na muszce karabinów (na Krymie) nie miało nic wspólnego z nieskrępowanym wyrażeniem woli ludzi i zlekceważyło wybór rdzennych mieszkańców Krymu, Tatarów krymskich".

"Krwawa wojna, która już kosztowała życie ponad 10 tys. Ukraińców i przemieściła wewnątrz kraju prawie 2 mln ludzi, jest walką młodej demokracji o niepodległość i jej wybór, aby być częścią Zachodu i przyjąć zachodnie wartości" - podsumowuje dyplomata. Zaznacza, że "negowanie lub handlowanie sprawą narodu zainspirowanego tymi wartościami (...) wysłałoby błędny sygnał narodowi Ukrainy i wielu innym na świecie, którzy widzą w Stanach Zjednoczonych symbol wolności i demokracji".

"The Hill" to wpływowa gazeta o niewielkim nakładzie skierowana głównie do członków amerykańskiego Kongresu.

>>> Czytaj też: “Nie ma Rosjan, Polacy zostali bez grosza”. Granica z Kaliningradem zamknięta