W grudniu w należącej do Żanny Kim moskiewskiej restauracji Elements pojawiła się grupa ludzi, którzy mieli uzyskać od niej dług wysokości 10 mln rubli. Żanna Kim była je winna projektantce wnętrz Fatimie Maskowej. Obie kobiety miały wpływowych przyjaciół i były przygotowane na to spotkanie.

Młoda projektantka miała za sobą wysłanników Szakro Młodszego (to pseudonim Zachara Kałaszowa, szefa rosyjsko-gruzińskiej mafii). Z kolei za właścicielką restauracji stali ludzie byłego oficera KGB Edwarda Budancewa.

Spotkanie wymknęło się spod kontroli, wywiązała się bójka i strzelanina. Aresztowano dwie osoby z szajki Kałaszowa, zaś on sam później próbował ich wydobyć z aresztu. Śledczy z tajnej policji FSB przyznają, że odnotowali takie próby ze strony Kałaszowa. Ślady prowadziły do zastępcy szefa moskiewskiego oddziału Komitetu Śledczego – Denisa Nikadrowa. W ubiegłym miesiącu Denis Nikandrow i dwóch urzędników z Komitetu Śledczego zostało aresztowanych.

To duży cios dla szefa Komitetu Śledczego – Aleksandra Bastrykina, który uczęszczał do szkoły prawnej razem z Władimirem Putinem i był uważany za jednego z najbardziej zaufanych przyjaciół rosyjskiego prezydenta.

Reklama

Z kolei w ubiegłym tygodniu w wyniku rozległego śledztwa zarządzono przeszukanie w domu Andrieja Beljaninowa, szefa służby celnej. Znaleziono przy tej okazji górę gotówki, co świadczy o tym, że Belijaninow nie jest człowiekiem najwyższych cnót. Beljaninow, były oficer KGB, służył w NRD w tym samym czasie, co Władimir Putin. Szef służby celnej od wielu lat sam próbował odejść, ale Putin prosił go, aby jeszcze został. Ostatecznie to sam prezydent, po śledztwie, odsunął go od tego stanowiska.

Wcześniej, w ramach putinowskiego reżimu, najbliższym przyjaciołom prezydenta oszczędzano tego typu skandali. Dziś wydaje się, że Putin przyzwala na takie ataki. Co więcej, działania te pochodzą z FSB – części aparatu bezpieczeństwa, nad którym pieczę sprawuje wierny wobec prezydenta Aleksander Bortnikow, kolega Putina z KGB.

FSB zmaga się obecnie z falą wymiany personelu średniego szczebla. Wydaje się, że to element gry o dominację pomiędzy różnymi służbami specjalnymi w Rosji, czego przejawem jest złamanie wcześniejszej nieoficjalnej umowy pomiędzy FSB a Komitetem Śledczym.

„Rywalizacja pomiędzy różnymi służbami przybrała na sile, ponieważ tort administracyjnej renty wraz z pogłębianiem się kryzysu gospodarczego staje się coraz mniejszy. Ciężko podzielić coraz mniejsze ciastko" – komentuje Pavel Aptekar dla dziennika „Wiedomosti”.

Prawdopodobnie jednak chodzi o coś więcej niż o walkę służb. To przecież Putin jest wciąż w centrum. Wydaje się, że to on stoi za zmianami w aparacie bezpieczeństwa. W ostatnim czasie wymienił szefów tajnych służb odpowiedzialnych za ochronę – odpowiednika amerykańskiej Secret Service.

W komentarzu dla moskiewskiego Carnegie Center politolożka Tatiana Stanowaja zasugerowała, że starych przyjaciół Putina powinno się dzielić na dwie grupy: ci, którzy są związani ze strukturami państwa oraz ci, którzy zajmują się prywatnym biznesem, korzystającym z rządowych kontraktów. Pierwsza grupa obejmuje takie osoby, jak Bastrykin, Beljaninow, Bakunin czy Igor Sieczin, szef Rosnieftu. Igor Sieczin w ostatnim czasie wypadł z łask Putina po tym, jak domagał się pomocy państwa dla jego firmy.

Z kolei miliarderzy z drugiej grupy, tacy jak bracia Rotenberg, Grenadij Timczenko czy Jurij Kowalczuk, także służą państwu, ale w inny sposób. Ich firmy są wykorzystywane do współfinansowania ważnych dla Putina projektów, jak np. budowa mostu na Krym (projekt Arkadija Rotenberga) czy konsolidacja prokremlowskich mediów (działka Kowalczuka).

Tatiana Stanowaja pisze:

Aneksja Krymu sprawiła, że Putin przejdzie do historii. Działanie to doprowadziło do nowego myślenia o geopolityce, a zatem otworzyło też nową piramidę priorytetów. Ograniczone zasoby sprawiają, że ciągła presja ze strony „przyjaciół” i ciągłe naciski na pomoc i wsparcie stają się coraz mniej przyjemne. W efekcie priorytety przyjaciół Putina zaczęły się rozchodzić z jego własnymi celami.

Miliarderzy z prywatnych firm nie proszą o nic, więc są bezpieczni. Inaczej jest z urzędnikami, dlatego to właśnie oni są wymieniani. W ciągu ostatnich 15 lat rządów Putina, rosyjski prezydent umieszczał swoich znajomych na wysokich państwowych stanowiskach. Dziś jednak rosyjski prezydent już nie ufa swoim współpracownikom. W większym stopniu zwrócił się do aparatu bezpieczeństwa, a szczególnie do tych osób, które porobiły kariery w czasie jego prezydentury. Może to wyjaśniać kilka awansów, których dokonał do odsunięciu Beljaninowa.

Nowy szef urzędu celnego Władimir Bulawin, jest byłym zastępcą szefa FSB. Dodatkowo rosyjski prezydent awansował jego dwóch byłych ochroniarzy na regionalnych zarządców: Jewgienij Ziniczew jest szefem rosyjskiej eksklawy w Europie – obwodu kaliningradzkiego, zaś Dmitrij Mironow przewodzi regionowi Jarosławia nad Wołgą. Jewgienij Ziniczew rozpoczął swoje urzędowanie od konferencji prasowej, która trwała dokładnie 49 sekund.

Putin zawsze lubił mianować ludzi aparatu bezpieczeństwa na wszelkie stanowiska związane z rządem. Rosyjski prezydent ufa bowiem osobom, które mają podobne co on doświadczenia. Nowa fala awansów jednak nie oznacza już mianowania starych znajomych z czasów sowieckich. Tym razem ludzie ci pochodzą z kręgów osób zajmujących się bezpieczeństwem państwa, którzy postrzegają swoje środowisko jak oblężoną twierdzę. Rosja to w coraz większym stopniu państwo bezpieczeństwa kierowane przez ludzi aparatu bezpieczeństwa.

>>> Czytaj też: Dziwne zachowanie Trumpa. Nawet Republikanie zastanawiają się, czy jest zdrowy psychicznie