Chociaż według najnowszego sondażu dla publicznej telewizji NHK tylko 26 proc. Japończyków zgadza się na modyfikowanie konstytucji, to Abe, jego nowy gabinet oraz nacjonalistyczna grupa lobbingowa, będąca zarazem organizacją religijną i polityczną Nippon Kaigi (Japońska Konferencja), dążą za wszelką cenę do zmiany ustawy zasadniczej.

Anglojęzyczny dziennik "Japan Times" przypomina, że własną propozycję nowej konstytucji rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna (PLD) premiera Abe napisała już w 2012 roku i zamieściła na swych stronach internetowych, "a dla mniej kulturalnych osób wydała ją w formie komiksu".

Nowa konstytucja miałaby przede wszystkim nie zawierać "artykułu 9., który zabrania Japonii utrzymywania jakichkolwiek sił zbrojnych". Obowiązująca ustawa zasadnicza, która weszła w życie 3 maja 1947 roku, napisana została przez okupujących kraj Amerykanów i "odzwierciedla konstytucję USA" - czytamy na stronach Narodowego Centrum Konstytucji USA, agendy amerykańskiego Kongresu.

"Jednak japońskie wybory parlamentarne z 10 lipca dały PLD wystarczającą przewagę i poparcie, by mogła ona zmienić japońską ustawę" - prognozuje amerykański ośrodek. Decyzję parlamentu musieliby jednak Japończycy zaaprobować w referendum.

Reklama

PLD, wspierana przez Nippon Kaigi, od kilkudziesięciu lat zabiega o tę zmianę, "nie kryjąc, że jej najważniejszym celem jest uczynić dzięki temu Japonię bardziej +autonomiczną+" - pisze "Japan Times".

>>> Czytaj też: Historyczna chwila w Japonii. Cesarz sygnalizuje gotowość do abdykacji

Omijając i dość dowolnie interpretując zapisy obecnej konstytucji, Abe od dawna już dozbraja kraj - pisze amerykański ośrodek Stratfor w analizie pt. "Chronologia remilitaryzacji Japonii". O ile jednak początkowo USA były zadowolone z faktu, że Japonia "poniesie większy ciężar związany z międzynarodowym bezpieczeństwem", o tyle ostatnio Waszyngton uważa, że "decyzje Tokio mogą zagrozić amerykańskim interesom w regionie" - podaje Stratfor.

Ten nowy militaryzm Japonii może "zantagonizować Chiny i zwiększyć ryzyko, że USA zostaną wciągnięte w konflikty, których Waszyngton wolałby raczej uniknąć" - wyjaśnia ośrodek analityczny.

Regionalni rywale są jeszcze bardziej zaniepokojeni. Anglojęzyczny dziennik "South China Morning Post" pisze: "Abe mówi, że chce, by Japonia była znów +normalna+; ale chodzi o normalność imperialnych lat 30. Nic dziwnego, że sąsiedzi Japonii, włączając w to Chiny i Koreę Płd., biją na alarm".

W ubiegłą środę doszło do przetasowań w rządzie Abe, a najważniejszą i komentowaną szeroko zmianą jest powołanie na stanowisko ministra obrony Tomomi Inady, słynącej z radykalnego nacjonalizmu bliskiej współpracowniczki premiera. Według "SCMP" jest ona też namaszczona na ewentualną następczynię Abe, którego kadencja skończy się w 2018 roku.

Skład nowego gabinetu upewnia ekspertów, że zmiana konstytucji jest priorytetem Abe. Ma on też potężnego sojusznika - Nippon Kaigi, o którym brytyjski "Economist" pisze, że ma "przerażającą zdolność do mobilizowania ludzi" oraz rozlegle wpływy w rządzie i parlamencie. "Blisko jedna trzecia deputowanych należy do ligi parlamentarnej Japońskiej Konferencji, tak jak połowa gabinetu premiera. A sam Abe jest +doradcą specjalnym+ tego ugrupowania" - napisał brytyjski dziennik.

Nippon Kaigi ma tylko 38 tys. członków, „ale jak każdy ekskluzywny klub ma kolosalne wpływy polityczne” – ocenia portal „Daily Beast”.

"Nawet przeciwnicy Nippon Kaigi są pod wrażeniem tego, jak po cichu zdołała ona przekształcić polityczny krajobraz Japonii" - konstatuje "Economist i dodaje: "Większość energii tej grupy pochłania teraz (...) doprowadzenie do referendum w sprawie rewizji konstytucji".

Brytyjski tygodnik podkreśla, że zmiany do jakich zmierzają zwolennicy nowej ustawy zasadniczej - skądinąd uważający, że powojenne wpływy Amerykanów i podyktowana przez nich konstytucja „wykastrowały Japonię” - mają eliminować „importowane z Zachodu pojęcia praw (człowieka) i położyć nacisk na obowiązki wobec cesarza i państwa”.

Przygotowany przez PLD projekt nowej ustawy zasadniczej jest bowiem krytykowany również za ograniczanie swobód obywatelskich, wolności mediów i wolności słowa, praw kobiet i dzieci, oraz propozycję przywrócenia cesarzowi roli głowy państwa - obecnie jest on jego "symbolem" – czyli de facto powrotu do monarchicznej koncepcji państwa.

Jak komentuje „Daily Beast” dla Japonii nadchodzi moment konstytucyjnych zmian, który przesądzi o tym, „czy kraj będzie się nadal rozwijał jako demokracja, czy cofnie się do epoki Meiji (panowanie cesarza Matsuhito), która skończyła się ponad sto lat temu”.

>>> Czytaj też: Japonia powróci do wojskowej przeszłości? Kontrowersyjna wypowiedź nowej minister obrony

Narodowe Centrum Konstytucji USA przypomina jednak, że te zmiany japońskiej konstytucji, które dotyczą remilitaryzacji kraju, należy rozpatrywać w kontekście rosnącej potęgi Chin oraz wojowniczych zapędów Korei Płn.

W opublikowanym na początku sierpnia raporcie rząd w Tokio ogłosił, że rozwój północnokoreańskiego programu nuklearnego i rakietowego stanowi zagrożenie "śmiertelne i nieuchronne", a za kolejny poważny czynnik ryzyka uznał działania Chin.

Tokio i Pekin toczą spór o prawa do wysp Senkaku (chiń. Diaoyu) na Morzu Wschodniochińskim. Stosunki między Japonią a Chinami pogorszyły się we wrześniu 2012 roku, gdy Tokio kupiło od prywatnego właściciela trzy z pięciu niezamieszkanych wysepek. W Chinach wywołało to falę antyjapońskich protestów. Jednak według “Economist” już sama retoryka konserwatystów z PLD i Nippon Kaigi, którzy powtarzają, że Japonia nie była w latach wojny agresorem, a jedynie „+wyzwoliła+ Azję Wschodnią od zachodniego kolonializmu”, powoduje wzrost napięć w regionie.

W opublikowanej we wtorek analizie Stratfor konstatuje, że po dwóch dekadach ekonomicznej stagnacji, politycznego chaosu oraz wobec niepokojących zmian demograficznych „Japonia wchodzi w okres głębokich reform, których skutki będą raczej niepewne”.

„A jeśli tak będzie, to jest to perspektywa niepokojąca i oznaka tego, że taka Japonia, jaką znały poprzednie pokolenia, zbliża się ku końcowi” – konkluduje Stratfor.

>>> Polecamy: Japonia ostrzega: Korea Płn. i Chiny to "śmiertelne i nieuchronne" zagrożenie