TK w 12-osobowym składzie uznał za niekonstytucyjne m.in.: zasadę badania wniosków w kolejności wpływu, możliwość blokowania wyroku pełnego składu przez czterech sędziów nawet przez pół roku, zobowiązanie prezesa TK, by dopuścił do orzekania trzech sędziów wybranych przez obecny Sejm, wyłączenie wyroku TK z 9 marca z obowiązku urzędowej publikacji oraz zapis, że prezes TK "kieruje wniosek" o ogłoszenie wyroku do premiera.

Część sprawy Trybunał umorzył. Nie uznał całej ustawy za niekonstytucyjną ze względu na wadliwy tryb jej uchwalenia - jak chciała Nowoczesna i PSL oraz RPO. Trzech sędziów złożyło od wyroku zdanie odrębne.

"Chyba nikt nie jest w kraju zaskoczony tym wyrokiem. To jest dla mnie takie przeciąganie liny pomiędzy TK z jednej strony, a rządzącymi z drugiej strony. I Trybunał postawił się już w roli nie tylko strony dbającej o konstytucyjność ustaw przygotowywanych przez rząd, ale wręcz uważa, że musi postawić na swoim" - powiedziała PAP prof. Grabowska, dziekan Wydział Nauk Społecznych i Administracji w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie.

Jej zdaniem, to "postawienie na swoim" związane jest z - jak to ujęła - "przeświadczeniem, że nowa ustawa jest dla Trybunału i sędziów niewygodną". "Że ta ustawa zmusza do szybszej i większej pracy. Wręcz gdzieś (w uzasadnieniu wyroku - PAP) padły takie słowa, że ustawa wymusza nieuzasadniony pośpiech orzekania" - dodała prof. Grabowska, specjalistka z zakresu prawa międzynarodowego i europejskiego.

Reklama

Omawiając poszczególne zakwestionowane przepisy powiedziała, że widzi "oprotestowanie wszystkiego, w każdym najmniejszym przypadku". "Żeby pokazać, że ta ustawa jest do niczego. To nie jest dobry objaw, bo spór będzie trwał" - powiedziała PAP.

Odnosząc się do uzasadnienia wyroku, zwróciła uwagę m.in. na powoływanie się przez TK na przepisy nieostre, o charakterze ogólnym, z których "można wywieść właściwie wszystko". Wskazała na art. 2 konstytucji ("Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej").

"To przepis szalenie generalny. Wywodzenie z tego przepisu niezgodności wielu przepisów konkretnych ustaw wymaga dużej ekwilibrystyki prawnej" - powiedziała prof. Grabowska.

Dodała, że zdziwiło ją, iż uzasadniając niekonstytucyjność, skład orzekający odwoływał się bardzo często do niezgodności z preambułą konstytucji. "To chyba za daleko idzie, bo preambuła nie jest normą wiążącą. To wstęp do Konstytucji, z którego nie wynikają konkretne normy prawne" - zaznaczyła.

W ocenie prof. Grabowskiej Trybunał "uprzedził, antycypował wyrok" i zarówno on, jak i wnioskodawcy już wcześniej wyrażali pogląd, że ustawa jest niekonstytucyjna.

"Jeżeli się przystępuje (do rozpoznania sprawy - PAP) z takim nastawieniem, to wtedy to orzeczenie jest już wydawane pod takim kątem. A tu jeszcze usłyszeliśmy, że przecież wnioski po to były składane i rozpatrywane przez Trybunał w ekspresowym tempie, żeby uniemożliwić wejście w życie - dosłownie zapisałam to sobie - niekonstytucyjnych przepisów”. A nie po to, aby rzetelnie zbadać ustawę, czy niekonstytucyjne przepisy zawiera" - dodała. (PAP)