"Wiele krajów UE chciałoby mieć taką dynamikę wzrostu gospodarczego jak Polska. Ale należy pamiętać, że w budżecie na 2016 r. założony został wzrost PKB na poziomie 3,8 proc. Tymczasem po sześciu miesiącach br. wzrost ten wynosi 3-3,1 proc. Aby osiągnąć w całym 2016 r. wzrost gospodarczy na poziomie 3,8 proc., to w 2. połowie 2016 r. polska gospodarka musiałaby rosnąć w tempie ok. 4,5 proc. Nie jest to możliwe" - uważa ekonomistka.

Przyznała, że danych dotyczących składników wzrostu PKB w drugim kwartale jeszcze nie ma, ale - jej zdaniem - mogą być one powtórzeniem z pierwszego kwartału.

"Cały wzrost został osiągnięty dzięki spożyciu indywidualnemu i publicznemu, czyli dzięki konsumpcji. Wszystko wskazuje na to, że inwestycje kolejny kwartał z rzędu spadały. Także eksport netto wpłynął na obniżenie wzrostu PKB. Jest się zatem czym niepokoić" - uważa.

Według ekonomistki stabilność, trwałość wzrostu gospodarczego musi bowiem bazować przynajmniej na dwóch filarach – spożyciu i inwestycjach. Dodała, że historia gospodarcza Polski po 1990 r. pokazuje, że gdy wzrost PKB bazował tylko na spożyciu, kończyło się to trwalszym obniżeniem dynamiki wzrostu gospodarczego w średnim okresie.

Reklama

"Teraz mamy szansę tego uniknąć. Mamy bowiem do dyspozycji środki unijne, których ciągle nie udało się uruchomić na zakładaną skalę. Mogą nas one +uratować+, bo uruchamiając inwestycje infrastrukturalne współfinansowane z funduszy europejskich, administracja lokalna i centralna nakręci inwestycyjną koniunkturę. Ale trzeba działać" - podkreśliła.

Zaznaczyła, że gorzej jest z inwestycjami przedsiębiorstw. Mimo rosnącego spożycia indywidualnego (o 3,2 proc. rdr w pierwszym kwartale 2016 r.) i publicznego (o 4,4 proc.) inwestycje przedsiębiorstw były w pierwszym kwartale niższe o 8,6 proc. rdr. Zdaniem Starczewskiej-Krzysztoszek działa tu efekt niestabilności politycznej, bowiem stabilność w tym obszarze jest warunkiem niezbędnym przy podejmowania decyzji inwestycyjnych. "Warto, aby decydenci brali to pod uwagę, komunikując się z gospodarką" - zaznaczyła.

Dynamika PKB w pierwszym i drugim kwartale br. niepokoi ekonomistkę także z punktu widzenia finansów publicznych. "I to (...) w większym stopniu - przyszłorocznych. Mniejsze inwestycje dzisiaj, to mniejsza produkcja i sprzedaż towarów i usług w kolejnym roku, to także mniejsze zatrudnienie niż potencjalnie mogłoby być. Jest się więc czym niepokoić" - podkreśliła.

GUS podał w piątek w tzw. szybkim szacunku, że PKB niewyrównany sezonowo wzrósł realnie w drugim kwartale 2016 r. o 3,1 proc. Dane te są gorsze od oczekiwań ekonomistów, którzy w tzw. konsensusie rynkowym spodziewali się wzrostu PKB w drugim kwartale w wysokości 3,3 proc.

Zgodnie z komunikatem GUS w ujęciu kwartalnym PKB wyrównany sezonowo wzrósł o 0,9 proc., a rok do roku PKB wyrównany sezonowo wzrósł o 3 proc. (PAP)