GUS podał w piątek w tzw. szybkim szacunku PKB, że Produkt Krajowy Brutto wzrósł realnie w drugim kwartale 2016 r. o 3,1 proc. Dane te są gorsze od oczekiwań ekonomistów, którzy w tzw. konsensusie rynkowym spodziewali się wzrostu PKB w drugim kwartale w wysokości 3,3 proc.

"Nowe dane o PKB za drugi kwartał tego roku pokazały pozytywny rozwój gospodarczy. Szczególnie cieszy mocne odbicie wyrównanego sezonowo wzrostu PKB. Teraz wzrósł on aż o +0,9 proc. kw/kw wobec niewielkiego spadku w pierwszym kwartale. To dobra informacja. Świadczy o tym, że nieco słabszy wzrost PKB w pierwszym kwartale wynikał z końca poprzedniej perspektywy finansowej UE oraz z faktu, że w latach 2014-2015 nie przygotowano płynnego przejścia do nowej perspektywy" - napisał w komentarzu dla PAP Morawiecki.

W jego ocenie za mało zadbano o procesy inwestycyjne. "Niedostateczne przygotowanie gospodarki przez naszych poprzedników do nowych warunków przejściowo osłabiło inwestycje publiczne i zaniżyło bieżący wzrost PKB" - uważa szef resortu rozwoju.

Morawiecki podkreślił, że Polacy mogli wreszcie bardziej cieszyć się owocami wzrostu gospodarczego. "Liczba miejsc pracy w samym sektorze przedsiębiorstw między styczniem a czerwcem tego roku zwiększyła się o 50 tys. osób, a w tym samym okresie poprzedniego tylko o 5 tys. osób. Szybciej zaczęły wzrastać wynagrodzenia. Bezrobocie spadło do rekordowo niskiego poziomu. Wynagrodzenia najmocniej przyrosły również w regionach słabiej rozwiniętych, co nie zdarzało się do tej pory. Jest to część założeń Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju - rozwój bardziej równomierny i wsparcie obszarów słabszych gospodarczo" - zaznaczył.

Reklama

Wicepremier odniósł się też do piątkowych danych o deflacji. GUS podał, że w lipcu ceny spadły w ujęciu rocznym o 0,9 proc., a w porównaniu z czerwcem były niższe o 0,3 proc. W lipcu taniały m.in.: żywność, napoje bezalkoholowe oraz odzież i obuwie.

"Deflacja w lipcu nieznacznie się pogłębiła, ale charakter deflacji w Polsce - tzn. fakt, że ceny spadają za sprawą spadku cen surowców na świecie (jak w przypadku paliw) lub w efekcie walki konkurencyjnej i zmian regulacyjnych (jak w łączności - np. w przypadku telefonii komórkowej), a nie spadku popytu - oznacza, że nie jest ona niebezpieczna dla gospodarki. Pozwala zwiększyć siłę nabywczą Polaków i wzmocnić wzrost popytu konsumpcyjnego. W dalszej części roku deflacja będzie stopniowo zanikać pod wpływem coraz mocniejszego wzrostu popytu i tzw. efektu niskiej bazy, czyli wyjątkowo niskich cen w II połowie poprzedniego roku" - podkreślił Morawiecki.

"To wszystko było możliwe, mimo poważnych turbulencji w gospodarczym otoczeniu Polski" - dodał. W jego opinii wciąż przecież istnieje duża niepewność związana m.in. z Brexitem i trudnościami europejskich banków, które mogą doprowadzić do ponownych kłopotów w strefie euro. "Nie tylko włoskie banki są w nienajlepszej kondycji. Przedłużający się marazm gospodarczy w strefie euro znacząco osłabił europejski system bankowy. To dziś jedno z największych źródeł ryzyka dla naszej gospodarki" - podsumował wicepremier. (PAP)