"Gazeta Wyborcza" i portal tvn24.pl opisały w piątek historię byłej b. wiceszefowej Zarządu Operacyjnego Służby Kontrwywiadu Wojskowego major Magdaleny E. Szef SKW Piotr Bączek miał obniżyć jej stopień do kapitana za przekroczenie uprawnień. Jak podawano w uzasadnieniu tej sankcji dyscyplinarnej Magdalena E. miała samowolnie i bez wiedzy przełożonych rozmawiać z konsulem RP na Białorusi i rodziną oficera Wojska Polskiego skazanego w maju 2015 r. przez władze w Mińsku na siedem lat więzienia pod zarzutem szpiegostwa. Jak już wcześniej informowały media, oficer został wymieniony za wicekonsula Białorusi Siergieja H., skazanego w Polsce za szpiegostwo (do tej pory polskie służby nie potwierdziły faktu wymiany).

"Bączek nie odniósł się do tego, że major E. przyczyniła się do uwolnienia polskiego oficera, zabiegała o poprawę jego sytuacji w więzieniu i pomoc jego rodzinie. Nie podał też najważniejszego - że zgody na udziale w operacji udzielił jej (poprzedni) szef SKW gen. Piotr Pytel" - napisała "Gazeta Wyborcza".

"W związku z dzisiejszymi publikacjami medialnymi dotyczącymi funkcjonariusza Służby Kontrwywiadu Wojskowego informuję, że jedna ze stacji telewizyjnych świadomie wprowadza opinię publiczną w błąd, broniąc funkcjonariusza SKW, któremu za popełnione przewinienia dyscyplinarne dokonano obniżenia stopnia. Funkcjonariusz ten utrudniał działania mające na celu uwolnienie Polaka przetrzymywanego przez służby białoruskie, co tym samym groziło niepowodzeniem całej akcji" - napisał rzecznik MON w oświadczeniu.

Według niego "funkcjonariusz SKW samowolnie, bez wiedzy i zgody szefa SKW, podejmował działania, nie będąc do tego uprawiony, czym zakłócił realizację ustawowych zadań podejmowanych w tym zakresie przez SKW". Misiewicz napisał też m.in., że publikacje na temat sprawy Magdaleny E. "zawierają fragmentaryczny i nieprawdziwy obraz sytuacji odzwierciedlający jedynie punkt widzenia obwinionego funkcjonariusza SKW i jego pełnomocnika".

Reklama

"Prowadzone przez SKW postępowanie dyscyplinarne wobec funkcjonariusza SKW realizowano z zachowaniem należytej staranności w oparciu o wszechstronnie zebrany materiał dowodowy i z uwzględnieniem wszystkich okoliczności istotnych dla wyjaśnienia sprawy" - podkreślił rzecznik MON.

"Gazeta Wyborcza" i tvn24.pl cytują pełnomocnika funkcjonariuszki adw. Antoniego Kanię-Sieniawskiego. W odwołaniu od decyzji dyscyplinarnej o obniżeniu stopnia zarzuca on SKW, że orzeczenie zostało oparte na notatkach zaledwie dwóch świadków, obwinionej nie pozwolono na złożenie wyjaśnień, nie uwzględniono jej wniosków dowodowych, nie dopuszczono jej do zebranych w sprawie materiałów, ani nie wskazano, jakie negatywne skutki przyniosły działania jego klientki.

Według mediów oficer wstąpiła do SKW w 2007 r., służyła na dwóch zmianach kontyngentu w Afganistanie, była wielokrotnie wyróżniana, a w listopadzie 2015 r. została oddelegowana do tworzonego Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO (ówczesne kierownictwo CEK NATO było skonfliktowane z nowym szefem MON Antonim Macierewiczem i szefem SKW Piotrem Bączkiem; jak podała "GW" Bączek zdegradował byłego szefa Centrum płk. Krzysztofa Duszę do stopnia szeregowego).

Jak napisały "GW" i tvn24.pl, mimo przejścia do CEK NATO mjr E. kontynuowała operację uwolnienia więzionego na Białorusi kapitana z 18 Pułku Rozpoznawczego w Białymstoku. Starania o wymianę Polaka za Białorusina zaczęły się jeszcze za poprzedniego rządu i były kontynuowane przez obecną ekipę. Białorusin opuścił areszt jesienią 2015 r., Polak wrócił do domu w lutym 2016 r. Jednak zanim to się stało, według mediów rodzina kapitana została po zmianie rządu odcięta od informacji o krewnego. Jego bliscy poprosili więc o pomoc mjr E. oraz byłego koordynatora służb specjalnych Marka Biernackiego (PO). Ten ostatni przyznał, że prosił funkcjonariuszkę o pomoc.

Rzecznik dyscyplinarny SKW zarzucił mjr E., że przekroczyła swoje uprawnienia tym, że samowolnie i bez zgody i wiedzy szefa SKW albo innych przełożonych odbyła w grudniu 2015 r. trzy spotkania z konsulem RP na Białorusi oraz rodziną więzionego w tym kraju oficera. W lipcu szef SKW zdecydował o ukaraniu funkcjonariuszki.

"Wysokie oceny, osiągnięcia, a także ponadprzeciętne zaangażowanie w wykonywanie zadań służbowych nie mogą w okolicznościach przedmiotowej sprawy być brane pod uwagę na korzyść obwinionej. Pomimo bowiem swojego doświadczenia obwiniona postąpiła wbrew podstawowym zasadom działania służb mundurowych, których skuteczność działania uzależniona jest od zachowania hierarchii. Decyzje w tego rodzaju służbach są podejmowane przez wyższych przełożonych, zaś rolą podwładnych jest wykonywanie poleceń, przekazywanie istotnych informacji przełożonym i zgłaszanie inicjatywy działania, nie zaś podejmowanie działań w sposób samowolny" – napisał Bączek w cytowanej przez tvn24.pl decyzji o ukaraniu oficer.

Ustawa o służbie funkcjonariuszy SKW i SWW mówi, że stopnie podoficerów, chorążych i oficerów są dożywotnie, a ich utrata może nastąpić tylko w przypadku utraty polskiego obywatelstwa, prawomocnego orzeczenia środka karnego pozbawienia praw publicznych lub skazania prawomocnym wyrokiem sądu na karę pozbawienia wolności za przestępstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Jednocześnie ustawa dopuszcza możliwość pozbawienia lub obniżenia stopnia. Decyduje o tym przełożony właściwy do mianowania na ten stopień. O utracie lub pozbawieniu stopnia podporucznika oraz stopnia generała brygady decyduje prezydent (to on mianuje na te stopnie), a o utracie lub pozbawieniu pozostałych stopni w korpusie oficerów decyduje szef MON. (PAP)