Edgar Lungu, urzędujący szef państwa, zwyciężył w zeszłotygodniowych wyborach prezydenckich w Zambii - demokratycznej prymusce z południa Afryki, która znów zaczyna przeżywać polityczne i gospodarcze kłopoty.

Były to już piąte w ostatnich dziesięciu latach wybory prezydenckie, co w tej konkurencji czyni z Zambii światową rekordzistkę. Wybory trzeba było ogłaszać tak często, bo Zambia w ostatnich latach pobiła też inny światowy rekord, stając się państwem, w którym aż dwóch prezydentów umarło podczas sprawowania władzy (Levy Mwanawasa w 2008 r. i Michael Sata w 2014 r.).

Edgar Lungu wygrał czwartkowe wybory minimalnie, podobnie jak te sprzed roku, ogłoszone po śmierci Michaela Saty. W styczniu 2015 r. Lungu zdobył tylko o 28 tys. głosów więcej od swojego głównego rywala, bogacza i ranczera Hakainde Hichilemy i pokonał go stosunkiem głosów 48,3:46,7. Zeszłotygodniowe wybory były pierwszymi w Zambii, w których do zwycięstwa w prezydenckiej rywalizacji trzeba było zebrać nie zwykłą większość głosów, ale ponad połowę z nich. Udało się to Lungu, który pokonał Hichilemę, tym razem stosunkiem głosów 50,3:47,6, zdobywając o ponad 100 tys. głosów więcej.

Hichilema, dla którego były to już piąte przegrane wybory prezydenckie, zarzucił Lungu oszustwa wyborcze i zaskarżył wynik czwartkowej elekcji do Trybunału Konstytucyjnego, a jego zwolennicy na południu kraju, w politycznej twierdzy Lungu, wyszli w poniedziałek na ulice miast w protestacyjnych pochodach. Policja szybko rozpędziła protesty, aresztowała prawie 150 uczestników i przywróciła spokój.

Polityczne rozruchy towarzyszyły tegorocznej kampanii wyborczej od samego początku. Zginęły w nich trzy osoby, a kilkadziesiąt zostało poturbowanych. W 15-milionowej Zambii polityczne zamieszki są niezwykłą rzadkością; kraj ten od lat uważany jest za jeden z najstabilniejszych i najbardziej demokratycznych nie tylko na południu Afryki, ale na całym kontynencie. W 1991 r. to właśnie w Zambii, jako drugim państwie Afryki (pierwszy był Benin, kilka miesięcy wcześniej), doszło do pokojowej detronizacji starego przywódcy, a panujący ponad ćwierć wieku Kenneth Kaunda, przegrawszy pierwsze od lat wolne wybory, oddał władzę i urząd. Od tego czasu wybory w Zambii organizowano regularnie i nieraz w ich wyniku rządzący oddawali władzę opozycji. Po raz ostatni stało się tak w 2011 r., gdy rządzący dziś Front Patriotyczny wygrał wybory, a jego przywódca, charyzmatyczny populista Michael „Kobra” Sata, odebrał prezydenturę Rupiahowi Bandzie.

Reklama

>>> Czytaj też: Surowcowe przekleństwo. Dlaczego bogactwa naturalne prowadzą do gospodarczej katastrofy?

Gospodarcze nieszczęścia

Na przełomie wieków Zambia uchodziła w Afryce za prymuskę nie tylko w dziedzinie demokracji, ale i gospodarczego rozwoju. Po bankructwie z lat 80., dzięki rynkowym reformom, politycznej stabilizacji i korzystnej koniunkturze na światowych rynkach, zambijska gospodarka rozwijała się szybko jak mało która w Afryce. Zambia zawdzięczała to eksportowi miedzi (jest drugim po Kongu największym producentem tego surowca na kontynencie), której ceny na początku XXI wieku poszły w górę, a to z kolei ściągnęło do Lusaki zagranicznych inwestorów i kapitał, głównie z Chin.

Złote czasy dla miedzi, stanowiącej ponad 75 proc. zambijskich dochodów, skończyły się jednak w 2010 r. i uzależniona od górnictwa gospodarka znów przeżywa trudne chwile. Spadek cen miedzi spowolnił tempo rozwoju gospodarki z 7 do 3 proc. Rozleniwiony miedziową manną rząd, który nie przygotował się na ciężkie czasy, zaczął zamykać kopalnie, a ludzie tracić pracę. Narodowa waluta, kwacha, straciła wartość, rząd zamroził płace, rosły za to inflacja, drożyzna i zagraniczne długi (Zambia, w 2006 r. wolna od długów, dziś jest winna ok. 10 mld dolarów); kraj, jak w latach 80., musi prosić o pomoc Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Jakby nieszczęść było mało, Zambia i całe południe Afryki doświadczają utrzymującej się od kilku lat, najgorszej od półwiecza suszy, która powoduje problemy nie tylko w rolnictwie, ale też energetyce (opada poziom wody w zalewie Kariba, a z tamtejszych elektrowni Zambia czerpie znaczną część prądu). Po półwieczu niepodległego bytu, gospodarczych zapaści i wzlotów Zambia nadal uchodzi dziś za wzór demokracji w Afryce, ale stała się także krajem o największych nierównościach – ponad połowa zambijskiego majątku należy do 10 proc. jej obywateli, podczas gdy dwie trzecie mieszkańców kraju musi zadowolić się dziesiątą częścią bogactwa kraju.

Kłopoty gospodarcze i nierówności społeczne ułatwiły w 2011 r. polityczny awans Sacie i wyniosły do władzy obecnego prezydenta Edgara Lungu. Lungu za rządów „Kobry” był ministrem sprawiedliwości i obrony, a po jego śmierci zastąpił go na stanowisku prezydenta. Zambijska opozycja twierdzi, że wystarczył ledwie rok rządów Lungu, by zambijska demokracja zaczęła się psuć. Jak żaden z jego poprzedników bez skrupułów wykorzystywał sprawowaną władzę, by ją zachować po wyborach. Policja rozpędzała wiece opozycji, a prokuratorzy zamknęli największą, niezależną gazetę „The Post” - oficjalnie za sięgające ponad 6 mln dolarów długi, opozycja twierdzi jednak, że przede wszystkim za krytyczne wobec rządzących artykuły. Opozycję niepokoją też słowa Lungu, że gdyby miał wybierać między pokojem a demokracją, bez wahania postawiłby na pokój, a także jego nieskrywany podziw dla autokratycznego i rządzącego już czwartą dekadę prezydenta Ugandy Yoweriego Museveniego.

Kiedy w Lusace ogłaszano wygraną Lungu, kampania wyborcza ruszyła w Ghanie, innej demokratycznej prymusce Afryki. W tym niewielkim kraju na zachodnim wybrzeżu kontynentu, po latach wojskowych tyranii i jednopartyjnych dyktatur, od ćwierć wieku przywódców wybiera się w wolnych i uczciwych elekcjach, wygrywanych często przez opozycję. W grudniu panujący od 2012 r. John Dramani Mahama (przejął władzę po zmarłym na urzędzie prezydencie Johnie Atta Millsie) będzie ubiegał się o reelekcję. Podobnie jak Zambia, Ghana należała w ostatnich latach w Afryce do krajów notujących największy wzrost gospodarczy. Ghana zawdzięczała go dobrej koniunkturze na swe główne surowce eksportowe – złoto i kakao. Załamanie na światowych rynkach odbiło się na ghańskiej gospodarce i utrudni Mahamie walkę o władzę.

>>> Czytaj też: Naród modli się za najgorszą walutę świata. Dlaczego gospodarka Zambii tonie?