"Nie wierzę, by kobiety w imię wiary chciały chodzić na plaży w czymś tak monstrualnym. Jeśli pozwolicie na to, umieścicie te kobiety na marginesie społeczeństwa" - powiedziała gazecie "De Standaard" Nadia Sminate, której ojciec jest Marokańczykiem, a matka Belgijką.

Decyzje w sprawie stroju plażowego należą w Belgii do władz gminnych.

We współpracy z liderami nacjonalistycznej partii flamandzkiej N-VA (Nowy Sojusz Flamandzki) Sminate, która wchodzi w skład parlamentarnej komisji ds. radykalizacji, zabiega o zakaz noszenia burkini na całym belgijskim terytorium.

N-VA wygrał ostatnie belgijskie wybory federalne w 2014 roku, zdobywając 20,3 proc. głosów, i nawet mimo spadku poparcia obecnie też wygrałby je na terytorium Flandrii. Według "De Standaard" partia zastanawia się nad ramami prawnymi dla takiego zakazu.

Reklama

Flamandzcy chadecy chcieliby zakazu burkini jedynie na basenach, ze względów higienicznych. "Nie możemy rozwiązać wszystkich problemów zakazem, bo stalibyśmy się państwem policyjnym" - powiedział deputowany Franky Demon. Chadecy chcą pozostawić decyzje w tej sprawie merom.

Tymczasem federalne Centrum Równych Szans jeszcze nie przedstawiło jasnego stanowiska. "Jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy zakaz ten ma charakter dyskryminacyjny" - powiedział gazecie "Le Soir" jego dyrektor Patrick Charlier. W 2015 roku do Centrum Równych Szans wpłynęło 20 skarg od osób, którym odmówiono wstępu na basen publiczny ze względu na strój.

Wcześniej we Francji zakaz noszenia burkini wydano w kilku śródziemnomorskich miastach. Premier Francji Manuel Valls pozostawił decyzje w tej kwestii merom. Zaznaczył jednak, że "plaże, jak cała przestrzeń publiczna, powinny być wolne od roszczeń religijnych. Burkini nie jest nową modą kąpielową. To wyraz projektu politycznego, sprzecznego ze społeczeństwem, opartego na zniewoleniu kobiety".

W ślady Francji nie zamierzają iść Włochy, które nie wprowadzą zakazu burkini na plażach, ale planują ściślejsze regulacje dotyczące imamów i meczetów - oznajmił w środę włoski minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano.

Gazecie "Corriere della Sera" powiedział, że uważa francuskie restrykcje za kontrproduktywne, z uwagi na to, że mogą wywołać niepożądane reakcje.

Alfano zamierza wprowadzić we wrześniu nowe przepisy. Chce, żeby wszyscy imamowie głoszący w meczetach byli przeszkoleni we Włoszech, a wszystkie meczety działały zgodnie z prawem. "Dość tych przydomowych meczetów wyrastających po garażach" - powiedział.

Od początku tego roku Alfano nakazał deportacje dziewięciu imamów podejrzewanych o szerzenie radykalnego islamu - pisze portal The Local.

Muszę być "pragmatykiem, ponieważ mamy tu we Włoszech półtora miliona muzułmanów, których nie mogę traktować jak terrorystów czy zwolenników terrorystów", muszę jednak też być surowy "ponieważ jest różnica między głoszeniem kazań a zachęcaniem do nienawiści i przemocy" - cytuje jego słowa The Local.

Monika Klimowska (PAP)

klm/ mc/