Regionalne porty w Szymanach i Radomiu to dyżurny obiekt kpin. Jeden z oklepanych żartów mówił, że Szymany mają szanse się utrzymać jedynie jako hub przesiadkowy w drodze do Guantánamo (to nawiązanie do tajnych lotów CIA sprzed lat). Tymczasem dziś można stąd udać się do Londynu, Berlina i Monachium oraz Warszawy, Krakowa i Wrocławia. Połączenia obsługują polski Sprint Air, słoweńska Adria oraz Wizz Air i LOT.
Zarząd mazurskiego portu zakładał, że w tym roku obsłuży co najmniej 30 tys. pasażerów. Wynik pęknie kilka miesięcy przed czasem. – Od końca stycznia, kiedy wystartował stąd
pierwszy samolot rejsowy, obsłużyliśmy już 20 tys. pasażerów. Barierę 30 tys., która jest istotna w rozliczeniach z UE, powinniśmy przekroczyć jesienią – szacuje Leszek Krawczyk, prezes portu Olsztyn-Mazury.
Z punktu widzenia Lotniska Chopina ten wynik jest śmieszny, ale z drugiej strony to kilkakrotnie więcej niż Zielona Góra i Radom razem wzięte. Szymany nabiły sobie wynik głównie za sprawą uruchomionego w czerwcu przez Wizz Air połączenia z londyńskim portem Luton. Obsługują je airbusy A320 ze 180 miejscami na pokładzie, które latają stąd trzy razy w tygodniu.
W listopadzie dojdzie kolejne połączenie z Londynem (Stansted), które uruchomi Ryanair. Sprzedaż biletów już ruszyła. W wywiadzie dla DGP szef irlandzkiego przewoźnika Michael O’Leary powiedział, że port lotniczy Szymany to dobry pomysł. Bo bez niego na obszarze większym od Irlandii nie byłoby żadnego lotniska.
Nowe połączenie z Szyman ma ogłosić także Wizz Air. Jak się dowiedzieliśmy, port zabiegał o Dortmund i Eindhoven, ale ostateczna trasa jest trzymana w tajemnicy. – Na razie nie
ujawniamy dalszych planów – mówi nam Gábor Vásárhelyi z Wizz Air.
Od lipca z Warszawy do Szyman lata LOT, który wysyła tu swój najmniejszy samolot bombardier Q400 (78 miejsc). – Do Szyman będziemy latali do końca września, bo tak przewiduje umowa z portem. To lotnisko ma potencjał, ale wymaga jeszcze dużo pracy i promocji. Nie wykluczamy powrotu w przyszłym sezonie – mówi rzecznik LOT Adrian Kubicki. Samorząd pluje sobie w brodę, że port wystartował za późno, żeby pozyskać tegoroczne czartery, które są najbardziej intratne. – Trwają rozmowy z touroperatorami.
W przyszłym roku powinniśmy mieć dwa, trzy kierunki czarterowe – twierdzi Leszek Krawczyk.W ubiegłym tygodniu port uruchomił wyremontowaną część płyty dla samolotów cywilnych. – Prognoza mówi, że około 2023 r. wyjdziemy na zero, tzn. do portu nie trzeba będzie dokładać. Wtedy lotnisko w Szymanach powinno obsłużyć ponad 300 tys. pasażerów.
Oczywiście wynik finansowy zależy od tego, jacy przewoźnicy będą stąd latać – zastrzega Krawczyk. Według niepotwierdzonych informacji samorząd dopłaca do Szyman 15 mln zł rocznie. Ich uruchomienie – budowa pasa, terminala i połączenia kolejowego – pochłonęło ponad 200 mln zł. Zarządca wie, że te wydatki nigdy się nie zwrócą.
W 2015 r. wielką kompromitacją był port w Radomiu. Zatrudnia 140 osób, a skoro przez cały 2015 r. odprawił mniej niż tysiąc pasażerówto na każdego pracownika przypadło w tym czasie... siedmiu klientów. Radom to nadal finansowa klapa, ale od strony pasażerskiej w tym roku w końcu drgnęło. Tylko w lipcu port obsłużył 1,5 tys. osób. W sumie od stycznia do końca lipca było ponad 4,2 tys. pasażerów. Jeśli tempo się utrzyma, Radom przestanie być maruderem i prześcignie w statystykach port w Zielonej Górze. Szansą może być szykowana umowa o współpracy z Targami Kielce. Plan jest taki, że lotnisko we wrześniu będzie obsługiwać imprezę zbrojeniową. Umiarkowane ożywienie w Radomiu to głównie zasługa połączeń do Gdańska i Lwowa. Oprócz tego Sprint Air lata stąd do Wrocławia, Pragi i Berlina. Wszystkie loty są obsługiwane turbośmigłowym Saabem 340, który zabiera 33 pasażerów.
>>>Czytaj więcej: Radomskie lotnisko trafi w ręce Izraelczyków? "Trwają rozmowy z inwestorami"
Prezes Portu Lotniczego Radom Dorota Sidorko ma więcej powodów do obaw niż jej odpowiednik w Szymanach, ale oficjalne nastroje są optymistyczne. – Naszym głównym, pożądanym kierunkiem są Wyspy Brytyjskie. Priorytetem jest nawiązanie stabilnej i długotrwałej współpracy z touroperatorami – mówi rzecznik lotniska w Radomiu Kajetan Orzeł.
Przedstawiciele portu przyznają, że wyzwaniem jest niewystarczająca infrastruktura. U wojewody mazowieckiego leży wniosek o wydłużenie drogi startowej o 500 metrów.
Potrzebna jest też docelowa płyta postojowa i wspomagający lądowanie system ILS. Szacowany koszt inwestycji to 100 mln zł.
W ostatnich dniach huknęła wiadomość, że na horyzoncie pojawił się inwestor. – Prowadzone są negocjacje z izraelską spółką iHLS w sprawie zbycia części akcji. Szczegóły rozmów są poufne – zastrzega Kajetan Orzeł.
W innej lidze niż Szymany i Radom jest lotnisko w Lublinie. Tylko w lipcu skorzystało z niego ponad 39 tys. osób, a łącznie w tym roku – ponad 218 tys. pasażerów. – Prognoza na ten rok to 400 tys. pasażerów – twierdzi rzecznik portu w Lublinie Piotr Jankowski. Wczoraj linia Small Planet ogłosiła, że rusza ze sprzedażą biletów do Barcelony: dwa razy w tygodniu, od 29 grudnia. Port nie chwali się za to, że od 30 października z lotów do Frankfurtu wycofa się Lufthansa (trwają poszukiwania następcy). Lublin nie narzeka jednak na brak połączeń, bo ulokowali się tutaj dwaj niskokosztowi konkurenci: Wizz Air i Ryanair.
– W sierpniu zacznie funkcjonować ILS drugiej kategorii, co zmniejszy liczbę przekierowań ze względu na pogodę. Przygotowujemy się do rozbudowy terminala – zapowiada Piotr Jankowski.
Jedynym nowym portem w Polsce, który odniósł bezdyskusyjny sukces pasażerski, jest pękający w szwach Modlin. Od początku roku z jego usług skorzystało ponad 1,7 mln pasażerów. Port prawie na wyłączność wziął w posiadanie Ryanair, ale np. wczoraj lądował tu swoim odrzutowcem saudyjski książę. Pod względem liczby przewożonych pasażerów
lotnisko w Modlinie zajmuje już piąte miejsce w kraju.
Razem z Lotniskiem Chopina obsługują prawie połowę rynku w Polsce. A jeśli Ministerstwo Infrastruktury zapali zielone światło dla powstania w Warszawie tzw. duoportu, docelowo Modlin stanie się największym lotniskiem nad Wisłą.