Ostatnie dane o zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw, pokazały, że w lipcu wzrost zatrudnienia wyniósł 3,2 proc. licząc rok do roku i 0,2 proc. miesiąc do miesiąca. Po odjęciu czynników sezonowych, wzrost zatrudnienia utrzymuje się w okolicach 0,15 proc. miesięcznie, co jest historycznie dość wysokim wynikiem. Utrzymanie takiego tempa daje niemal 2 proc. wzrost w skali roku. To dlatego stopa bezrobocia jest na najniższym poziomie od dwóch dekad.

Z drugiej strony, inwestycje wyglądają mizernie. W pierwszym kwartale spadły o 1,8 proc. rok do roku, a mediana prognoz rynkowych na drugi kwartał wskazuje na stagnację dynamiki w okolicach zera. Na otwierającym tekst wykresie widać, że trend zatrudnienia i inwestycji wyraźnie się rozjechały. Te dwie linie stworzyły swojego rodzaju „paszczę”, która – jak wskazują trendy historyczne – zapewne zostanie domknięta: albo zatrudnienie spowolni, albo inwestycje przyspieszą.

Siła robocza i kapitał to dwa główne – oprócz technologii – czynniki produkcji. Można to też wyjaśnić w inny sposób. Decyzje o zatrudnieniu i inwestycjach są to decyzje długookresowe, które ze względu na koszty operacyjne i ryzyko podejmuje się rzadko i tylko w sytuacji pewności, że koniunktura jest dobra (lub niedobra w przypadku redukcji zatrudnienia i nakładów na środki trwałe). Dlatego decyzje te zapadają w podobnym czasie.

>>> Czytaj też: Rynek pracy w świetnej kondycji. Pytanie, ile w tym prawdy, a ile statystyki

Reklama

Co się więc dzieje w polskiej gospodarce? Dlaczego inwestycje stoją w miejscu, a zatrudnienie wciąż rośnie solidnie? Pisałem o tym dylemacie już w niedawnym tekście o danych o PKB. Można przedstawić dwa różne wyjaśnienia.

Z jednej strony, możliwe jest, że wchodzimy w okres spowolnienia wzrostu gospodarczego z niższymi inwestycjami. Przyczyniać się do tego mogą m.in. niepewność polityczna, wysoka realna stopa procentowa, znaczne opóźnienia w realizowaniu inwestycji współfinansowanych przez UE.

Taki obraz potwierdzać mogłyby badania koniunktury NBP, które wskazują, że chęć firm do podejmowania nowych inwestycji maleje, oraz fatalne dane o produkcji budowlanej, która spada w dwucyfrowym tempie. W tym scenariuszu dynamika zatrudnienia zacznie wkrótce wygasać i wejdziemy w okres niższego wzrostu gospodarczego, między 2 a 3 proc. rocznie.

Z drugiej strony, możliwe jest, że osłabienie inwestycji jest przejściowe i wkrótce zaczną one rosnąć. Głównym czynnikiem osłabiającym inwestycje są, wedle tej interpretacji, przesunięcia w wydawaniu funduszy europejskich oraz opóźnienia w inwestycjach spółek skarbu państwa, czyli czynniki przejściowe, których negatywne oddziaływanie wygaśnie. Wtedy możemy liczyć, że stopa bezrobocia utrzyma się w spadkowym trendzie, choć zapewne tempo spadku będzie niższe niż w pierwszej połowie roku.

Bardziej prawdopodobny w tym momencie wydaje się ten drugi, bardziej optymistyczny scenariusz. Gdyby wchodził w grę scenariusz osłabienia, rynek pracy już zdążyłby zareagować na osłabienie inwestycji – słabość w inwestycjach widzimy od dwóch-trzech kwartałów, a solidne trendy rynku pracy ani drgną. Ponadto, firmy budowlane sygnalizują, że koniunktura w tych segmentach rynku, które są zdominowane przez inwestorów prywatnych, jest bardzo dobra. Stagnacja dotyczy głównie sektora publicznego, a to wynika z przejściowych opóźnień w procesach administracyjnych. Mówił o tym na przykład niedawno prezes Skanska w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Wreszcie, gdybyśmy mieli obserwować trwałe osłabienie inwestycji, byłoby to widoczne w szeregu innych wskaźnikach, m.in. w indeksach koniunktury, produkcji przemysłowej itd. Wprawdzie dane za lipiec z przemysłu były bardzo słabe (spadek produkcji o 3,4 proc. rok do roku), ale za wcześnie mówić, że to jakaś nowa tendencja. Wspomniana „paszcza” na wykresie z zatrudnieniem i inwestycjami powinna się zatem zacząć domykać od dołu, przez przyspieszenie inwestycji. Choć i dynamika zatrudnienia w nadchodzącym roku nie będzie już zapewne tak wysoka jak w ostatnich miesiącach.

>>> Czytaj też: Morawiecki liczy na 3,5 proc. wzrostu PKB. "Pracujemy, żeby za kilka miesięcy ruszyły inwestycje"

Autor: Ignacy Morawski, Kierownik programu Polityki publiczne i governance w Warszawskim Instytucie Studiów Ekonomicznych WISEEuropa