Jeden zagraniczny serwis wspierany przez państwowe władze zmienił układ sił na naszym rynku. Na Państwo Środka jako najczęstsze miejsce zakupów wskazało 36 proc. kupujących – wynika z raportu na temat e-handlu transgranicznego w Europie Środkowo-Wschodniej opracowanego przez GFK Polonia na zlecenie PayPalu.

Można zatem mówić o istotnej zmianie w porównaniu do roku ubiegłego. Wówczas bowiem kupujący wymieniali Chiny dopiero na trzecim miejscu, co dawało temu krajowi 10-proc. udział w zagranicznych zakupach. Wystarczył zaledwie rok, by kraj ten pokonał w popularności Wyspy i Stany Zjednoczone.
Zdaniem ekspertów to zasługa chińskiego serwisu zakupowego Aliexpress.pl.

Momentem przełomowym było uruchomienie przez niego w ubiegłym roku najpierw polskiego systemu szybkich płatności Przelewy24, a potem strony w polskiej wersji językowej. To sprawiło, że serwis stał się bardziej dostępny dla kupujących. – To ma znaczenie w sytuacji, gdy internet w Polsce trafia coraz bardziej pod strzechy i na zakupy on-line mogą pozwolić sobie coraz częściej osoby z mniej zasobnym portfelem, nastawione przede wszystkim na niską cenę, z której słynie Aliexperss.pl – komentuje Marek Cynowski, dyrektor e-commerce i członek zarządu They.pl.

Podobnie uważa Matt Komorowski, dyrektor zarządzający PayPalu w Europie Środkowo-Wschodniej. – Jak wynika z badania przeprowadzonego na nasze zlecenie przez GfK, 71 proc. Polaków wskazuje, że o wyborze tego rynku decyduje cena towarów. Pozostałe kierunki przyciągają klientów czym innym: na przykład dla kupujących w Wielkiej Brytanii najważniejsza jest możliwość zakupu produktów niedostępnych lokalnie, a dla kupujących w Niemczech – lepsza jakość produktów – komentuje Matt Komorowski.

Według danych pochodzących z Megapanelu, badania polskiego internetu przeprowadzanego cyklicznie przez Gemius, w grudniu 2015 r. chiński serwis miał już prawie 2 mln użytkowników z Polski, podczas gdy w poprzednich miesiącach było ich średnio 1,5–1,6 mln. Rosnącą popularność Chin wśród internautów potwierdzają też kurierzy. Poczta Polska przyznaje, że liczba obsłużonych przez nią przesyłek nadesłanych z Chin do Polski od stycznia do lipca tego roku wzrosła o 22 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2015 r.

Reklama

Eksperci zauważają, że rząd chiński dotuje przesyłki realizowane za granicę, bo to element wspierania lokalnego eksportu. To też napędza popularności zakupom na tym rynku.

– Zamówienia są realizowane nieodpłatnie lub za równowartość jednego dolara – podkreśla Marek Cynowski. Podczas gdy na innych zagranicznych portalach za dostawę trzeba zapłacić nawet kilkadziesiąt złotych.

Nie można też nie zauważyć, że wraz z pojawieniem się na polskim rynku Aliexpress.pl przedsiębiorcy handlujący towarami z Chin poprzez Allegro zakończyli działalność, bo biznes przestał się opłacać. Zdania ekspertów są już jednak podzielone co do tego, czy Chinom uda się obronić pozycję lidera. Odkąd Brytyjczycy zdecydowali o wyjściu z Unii Europejskiej, kurs funta w złotych spadł o ponad 13 proc. Dziś płaci się za niego mniej niż 5 zł. Według części analityków to może skłonić do kupowania na większą skalę na brytyjskich serwisach. Szczególnie że czas oczekiwania na produkt jest o połowę krótszy niż w przypadku Chin, skąd zamówione towary są dostarczane nawet po czterech tygodniach.

Marek Cynowski uważa, że pozycji Chin nie zagrozi Wielka Brytania. – Trzeba pamiętać, że w brytyjskich e-sklepach zaopatrują się raczej zamożni klienci, poszukujący wysokiej jakości towaru oferowanego przez marki, które nie są dostępne w Polsce – mówi, dodając, że ta grupa nie będzie rosnąć tak szybko, jak liczba chętnych na produkty bardziej popularne.

>>> Polecamy: 80 proc. Polaków korzysta z programów przynoszących korzyści z zakupów