Dziesięć tureckich czołgów wjechało w czwartek rano na terytorium Syrii, przekraczając granicę na wysokości miejscowości Karkamis w Turcji - podała AFP, powołując się na swojego fotoreportera. W konwoju były też ambulanse i ciężki sprzęt budowlany.

W środę turecka armia wsparła z wykorzystaniem czołgów i lotnictwa ofensywę kilkuset syryjskich rebeliantów, którzy wyzwolili z rąk Państwa Islamskiego (IS) przygraniczne miasto Dżarabulus w Syrii. Według niepotwierdzonych przez rząd doniesień prasy w ofensywie o kryptonimie "Tarcza Eufratu" uczestniczyły też pododdziały tureckich sił specjalnych, które już wcześniej weszły do Syrii.

Według anonimowego przedstawiciela władz w Ankarze, na którego powołuje się Reuters, w Syrii jest już obecnie ponad 20 tureckich czołgów, a kolejne mają być wysłane w miarę potrzeb.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ogłosił w środę początek operacji wojskowej wymierzonej w IS i kurdyjską milicję Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) w północnej Syrii, aby położyć kres częstym atakom dokonywanym na pograniczu turecko-syryjskim. Zdaniem obserwatorów jednym z celów ofensywy Turcji w Syrii jest powstrzymanie Kurdów z YPG od zajęcia strategicznie położonego na zachodnim brzegu Eufratu Dżarabulusu.

Amerykański sekretarz stanu John Kerry w rozmowie telefonicznej w czwartek rano zapewnił szefa tureckiej dyplomacji Mevluta Cavusoglu, że oddziały YPG wycofują się na wschód od Eufratu, zgodnie z żądaniem wyrażonym wcześniej przez USA i Turcję. Ponadto ministrowe ustalili, że będą razem kontynuować walkę z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku. Informację taką przekazały agencji Reutera źródła w MSZ Turcji.

Reklama

Siły YPG uważane są przez władze w Ankarze za organizację terrorystyczną, ale Stany Zjednoczone udzielają im poparcia, widząc w nich poważną siłę zwalczającą dżihadystów z IS. Broniąca się przed kurdyjskim separatyzmem Turcja chce uniknąć wzmocnienia Kurdów, co mogłoby prowadzić do powstania jakiejś formy zorganizowanego kurdyjskiego terytorium w Syrii.

>>> Czytaj też: Egzotyczna koalicja Turcji, Rosji i Iranu. Oto prawdziwe powody ofensywy Ankary w Syrii