Atmosfera trochę przypomina emocje roku 1989 i 1990, czyli końca PRL. Dużo krzyku, dużo poczucia moralnej i intelektualnej nowej władzy. Wiele osób zajmujących różne stanowiska w czasach reżimu wytykanych jest teraz palcem jako dinozaury komunizmu. Niektórym całkiem się to wytykanie należało, to oczywista sprawa (a że wielu z takich akurat świetnie umościło sobie gniazdko w nowych czasach – też prawda). Wielu innych poczuło się, słusznie, karanych za to, co robili dobrze i dla kraju. W sumie jednak niewiele mimo całego krzyku istotnie zrobiono. Pozostawiło to w wielu osobach, nie tylko tych, którym kariera zawodowa z różnych powodów nie wypaliła, poczucie, że Polska nie radzi sobie ze sprawnym wprowadzeniem w życie prośby księdza Jacka Robaka: „Oczyścić dom, dzieci” („Pan Tadeusz”. Dla ofiar współczesnego systemu edukacji – „Pan Tadeusz” to tytuł utworu, nie pseudonim Robaka).
Historia jednak ma to do siebie, że jest historią, a nie gotowym scenariuszem postępowania w nowej sytuacji. W 1989 r. trzeba było silniej cisnąć pedał zmian, ale polityczna „transformacja” to już dzisiaj zamknięty rozdział. Czasami mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński przeprowadza grę edukacyjną dla swoich ludzi – patrzcie, jak by to było dynamicznie i skutecznie, gdybym to ja w 1989 r. miał w rękach władzę. W roli energicznej Solidarności obsadza PiS, w roli czerwonej sitwy ludzi pachnących KOD-em i ma piękną rekonstrukcję historyczną. Generałowie, jak często się powtarza, świetnie wiedzą, jak wygrać poprzednią wojnę.