"W ciągu sześciu miesięcy w Hiszpanii wybory do parlamentu odbyły się dwukrotnie i nie jest wykluczone, że przed końcem roku odbędą się po raz trzeci. Od ponad ośmiu miesięcy kraj nie ma normalnego rządu, a od prawie roku parlament nie uchwalił żadnej ustawy" - przypomina londyński dziennik w artykule redakcyjnym.

Choć na razie obecna sytuacja nie odbija się na gospodarce kraju, to jej polityczny koszt widać gołym okiem - ocenia "FT", podkreślając, że "głosu Hiszpanii brakuje w wielkich debatach kształtujących polityczne plany w Europie", a jeśli polityczny kryzys w kraju nie zakończy się wkrótce, parlament nie będzie w stanie uchwalić budżetu na przyszły rok. Jak dodaje dziennik, "to tylko kwestia czasu, by niepewność polityczna zaczęła przekładać się na kondycję gospodarczą (kraju)".

Wśród przyczyn patowej sytuacji "FT" wskazuje przede wszystkim na wyniki wyborów parlamentarnych, w których Hiszpanie dwukrotnie nie przyznali silnego mandatu do rządzenia ani prawicy, ani lewicy, a także problemy ze sformowaniem koalicji rządowej, spowodowane wieloma czynnikami, od historycznych, głębokich podziałów między prawą i lewą stroną sceny politycznej, po niedawne skandale korupcyjne w szeregach rządzącej Partii Ludowej (PP).

>>> Czytaj też: Hiszpański paradoks. Brakuje pracowników, choć 5 mln osób jest na bezrobociu

Reklama

"Żadna z czterech największych partii w Hiszpanii nie może być całkowicie pewna swej politycznej bazy, co utrudnia wypracowywanie kompromisów", a regionalne ugrupowania w Katalonii skupiły się na postulacie secesji od reszty kraju, pozbawiając się tym samym roli języczka u wagi przy wyborze władz w Madrycie - zaznacza "FT".

W niedzielę liberalna partia Ciudadanos obiecała konserwatywnej PP, która zarówno w grudniowych jak i czerwcowych wyborach uzyskała najwięcej głosów, poparcie dla kandydatury jej lidera Mariano Rajoya na premiera. Wiele kroków, które w zamian obiecała PP, w tym wyrzucenie ze swych szeregów osób formalnie oskarżonych o korupcję, należało - zdaniem "FT" - podjąć już dawno, ale "nie umniejsza to wagi tych decyzji ani zasług Ciudadanos w domaganiu się ich".

Do sformowania rządu obie partie potrzebują jeszcze, by część socjalistycznych deputowanych wstrzymała się od głosu, co lider ugrupowania Pedro Sanchez obecnie wyklucza. Zdaniem "FT" na razie gra on na czas, by wzmocnić własną pozycję w partii oraz sprawdzić, czy w nadchodzących tygodniach nie wzrośnie poparcie wyborców dla niego, mimo że - jak wskazuje dziennik - "nie ma obecnie większych szans na sformowanie rządu".

"Bardziej sensowne dla socjalistów oraz samej Hiszpanii byłoby, gdyby centrolewica powstrzymała się w tym tygodniu od głosowania (w sprawie kandydatury Rajoya), jednocześnie sygnalizując wyborcom, że nie jest to wyraz poparcia dla Rajoya, lecz akt politycznej odpowiedzialności mający zakończyć obecny paraliż" - zaznacza "FT". Wtedy socjaliści mogliby skupić wysiłki na powstających ustawach, z możliwością blokowania rządu w kluczowych głosowaniach.

"Polityczny pat w Hiszpanii ciągnie się już zbyt długo. Możliwość zakończenia go jest obecnie w rękach Sancheza i powinien on teraz z tej możliwości skorzystać" - konkluduje "Financial Times".

>>> Czytaj też: Trzecie wybory nie zakończą kryzysu politycznego w Hiszpanii. Zobacz wyniki sondażu