„Jednak jeżeli warunki porozumienia z Turcją nie zostaną spełnione, czeka nas niedobra przyszłość” – przestrzegła.

Byczwarowa podkreśliła, że wbrew licznym doniesieniom z ostatnich tygodni o nasileniu się fali migracji jest ona słabsza w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Według szefowej MSW w Bułgarii nie ma zawróconych przez Serbię migrantów, nie obserwuje się również wzrostu poziomu przestępczości spowodowanej koncentracją migrantów. Przeczy to zarówno doniesieniom strony serbskiej, jak i wcześniejszym oświadczeniom premiera Bojko Borysowa i MSW, które dwa tygodnie temu wprowadziło stałe patrole w rejonie skupisk migrantów w centrum stolicy, zwanych „małym Bejrutem”.

Twierdzenie o słabnącej fali migrantów stoi również w sprzeczności z prośbami Bułgarii o pomoc zagraniczną. W końcu ubiegłego tygodnia premier Borysow podczas rozmów z niemiecką kanclerz Angelą Merkel poprosił o pomoc techniczną; wcześniej Bułgaria zwróciła się do unijnej agencji granicznej Frontex o 120 mln euro pomocy finansowej na ochronę granic i o wsparcie osobowe. Do kraju przybyło już stu funkcjonariuszy Frontexu, w tym Polacy. Spodziewana jest jeszcze jedna 100-osobowa grupa. Byczwarowa powiedziała w poniedziałek, że poproszono o 300 osób.

Minister poinformowała o mającej nastąpić wkrótce reorganizacji ośrodków dla uchodźców. Obecnie są one otwarte, czyli nie ma ograniczeń dla znajdujących się w nich ludzi, którzy mogą się swobodnie przemieszczać. Ośrodki, w pierwszej kolejności w Charmanli na południowym wschodzie Bułgarii, mają być przekształcone w centra o charakterze zamkniętym, a przebywający w nich migranci zostaną podzieleni według narodowości, bez możliwości komunikowania się.

Reklama

Przyczyną takich decyzji są częste konflikty między Afgańczykami, stanowiącymi najliczniejszą grupę migrantów, i drugą co do wielkości grupą - Irakijczykami. W ośrodku w Charmanli, w którym przebywa 1400 osób, prawie codziennie dochodzi do bójek. W poniedziałek, aby zapobiec eskalacji konfliktu z udziałem ok. 800 osób, musiała interweniować policja. Wysłano tam 50-osobowy oddział; po zajściach patroluje on miasto. Miejscowa ludność jest bardzo zaniepokojona sytuacją w ośrodku i na niedzielę szykuje protest z żądaniem ograniczenia dostępu migrantów do miasta.

Byczwarowa poinformowała, że Turcja nie przyjmuje z powrotem migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę. Dotychczas Bułgaria odesłała tam 24 osoby, lecz są one obywatelami tureckimi i Turcja przyjęła ich na podstawie porozumienia z 1967 roku. Minister dodała, że są to przemytnicy ludzi. „Dla nas jest ważne, by doszło do readmisji cudzoziemców, to jest jedyny sposób kontrolowania sytuacji” – mówiła.

Bułgaria i Turcja podpisały w maju br. porozumienie o readmisji, będące częścią umowy Ankary z UE z marca br., przewidującej m.in. finansowanie przez UE utrzymania uchodźców w Turcji oraz liberalizację reżimu wizowego dla obywateli tureckich. „Strona turecka mówi, że nie spełni tego porozumienia, ponieważ jej rząd go nie zaaprobował. Obecnie Ankara go nie realizuje” - powiedziała szefowa bułgarskiego MSW.

W ostatnich dniach premier Borysow zarzucił części krajów unijnych, a szczególnie państwom Grupy Wyszehradzkiej, „absolutny brak solidarności” z Bułgarią i Grecją, które sąsiadują z Turcją i ponoszą w tej chwili największy ciężar presji migracyjnej.

Byczwarowa powtórzyła wielokrotnie przedstawioną przez premiera Borysowa w ostatnich dniach tezę, że UE powinna porozumieć się z Turcją, w tym w sprawie wiz, by uniknąć fali migracyjnej. Według bułgarskiej lewicowej opozycji to stanowisko przekształciło bułgarskie władze w „rzecznika tureckiego rekietu”.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)