Ostatnio Obama i Putin rozmawiali osobiście w listopadzie ubiegłego roku na szczycie G20 w tureckiej Antalyi, co częściowo umożliwiło przełamanie lodów w sprawie kryzysu syryjskiego, gdzie dwa kraje prowadzą niezależne od siebie operacje wojskowe przeciwko dżihadystom. Nie doszło wtedy jednak do zbliżenia stanowisk.

W oficjalnych programach obu prezydentów w Hangzhou nie jest przewidziane dwustronne spotkanie, ale doradca ds. polityki zagranicznej Kremla Jurij Uszakow "nie wykluczył", że na marginesie obrad dojdzie do roboczych rozmów przywódców.

Moskwę i Waszyngton dzieli przede wszystkim pogląd na przyszłość prezydenta Syrii Baszara el-Asada, otwarcie popieranego przez Rosję i jednocześnie zwalczanego przez rebeliantów wspieranych przez USA. Mimo to - jak zauważa AFP - USA wciąż usiłują znaleźć płaszczyznę współpracy z Rosją w sprawie transformacji politycznej w Syrii, a także dyplomatycznego rozwiązania konfliktu na wschodniej Ukrainie, czemu służą częste kontakty szefów dyplomacji obu krajów.

Zdaniem AFP, Waszyngton, który wielokrotnie wyrażał zaniepokojenie rosyjską agresją w Donbasie, w sierpniu złagodził retorykę, minimalizując publicznie ryzyko rosyjskiej inwazji na Ukrainę, przed czym z kolei regularnie przestrzega ukraiński prezydent Petro Poroszenko.

Reklama

Politolodzy zwracają uwagę, że tylko nieco ponad dwa miesiące zostały do amerykańskich wyborów prezydenckich. "Barack Obama będzie próbował załatwić maksymalnie dużo spraw, aby jak najmniej zostawić ich swemu następcy" - uważa Aleksiej Makarkin, wymieniając konflikty na Ukrainie i w Syrii.

Politolożka Maria Lipman sądzi, że Putin "będzie próbował uzyskać jak najwięcej od Baracka Obamy, wykorzystując jego słabość pod koniec kadencji".

"Ale pozostało mało czasu, a między oboma krajami panuje katastrofalny kryzys zaufania" - podkreśla Makarkin. Lipman dodaje, że między lokatorem Białego Domu a byłym funkcjonariuszem KGB nigdy nie było zaufania, co uniemożliwiło im "przekształcenie współpracy w prawdziwe partnerstwo".

Inny analityk Fiodor Łukjanow jest zdania, że choć Obama wielokrotnie przybierał ostry ton w wypowiedziach o Rosji, nie przekładało się to na zdecydowane działanie. Jednocześnie zwraca uwagę, że "razem Putinowi i Obamie udało się uniknąć najgorszego: nie dopuścili, by stosunki rosyjsko-amerykańskie przerodziły się w bezpośredni konflikt".

Łukjanow sądzi, że po ewentualnym zwycięstwie w listopadowych wyborach prezydenckich w USA Hillary Clinton, która jest rzeczniczką twardego stanowiska wobec Rosji, "będzie Moskwie o wiele trudniej znaleźć płaszczyznę porozumienia z Waszyngtonem". (PAP)