Urodził się w Samarkandzie, dawnej stolicy imperium Tamerlana, i temu miastu wszystko zawdzięcza. Choć z czasem wyrósł na tyrana, do władzy wyniosła go pierestrojka i jej twórcy, usiłujący reformować i w ten sposób ratować przed upadkiem Związek Radziecki i ustrój komunistyczny. Pierwszą ofiarą pierestrojki stał się komunistyczny przywódca Uzbekistanu (1959-83) Szaraf Raszydow, którego reformatorzy z Kremla poświęcili w ofierze w wytoczonej przez nich wojnie z korupcją i złodziejstwem.

Obawiając się, że dymisja "króla bawełny" Raszydowa wywoła wojnę uzbeckich klanów o sukcesję, Kreml postanowił awansować na stanowisko I sekretarza nieznanego szerzej ekonomistę, zaledwie 51-letniego Isłama Karimowa, syna oficera, uchodzącego za technokratę i reformatora. Takich właśnie młodych i pragmatycznie nastawionych współpracowników (Karimow chwalił się potem, że nigdy nie uczył się w żadnej partyjnej szkole, a jedynie na politechnice) szukał sobie ówczesny przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow. W Moskwie nie zwrócono na to szczególnej uwagi, ale w Uzbekistanie awans Karimowa uznano za triumf klanu samarkandzkiego, a samego Karimowa uważano tylko za marionetkę przywódcy tego klanu Ismaila Dżurabekowa.

Karimow okazał się jednak politykiem wyjątkowo utalentowanym. Najpierw, korzystając ze wsparcia Kremla, uniezależnił się od przywódców klanu samarkandzkiego, a potem sam stanął na jego czele, a dzięki upadkowi w 1991 r. samego ZSRR uwolnił się też od politycznej kurateli Moskwy.

Jako prezydent niepodległego Uzbekistanu z komunistycznego sekretarza, wyniesionego do władzy dzięki demokratycznej rewolucji, szybko zaczął się upodabniać do typowego środkowoazjatyckiego satrapy, bezwzględnego, brutalnego i nieznoszącego jakiegokolwiek sprzeciwu.

Reklama

Najpierw rozprawił się z raczkującym uzbeckim ruchem demokratycznym, którego przywódca Muhammad Salih był jedynym rywalem Karimowa w wyborach prezydenckich w 1991 r. Po rozgromieniu umiarkowanej, demokratycznej opozycji, na czele przeciwników Karimowa stanęli politycy odwołujący się do islamu. Pod koniec lat 90. w dolinie Fergany wybuchło zbrojne powstanie, wywołane przez partyzantów z Muzułmańskiego Ruchu Uzbekistanu. Po początkowych sukcesach, gdy oddziały mudżahedinów ruszyły na Taszkent, rebelianci zostali rozgromieni przy wsparciu wojsk rosyjskich.

Ale ocalony przez Moskwę Karimow ani myślał pozwolić, by dyktowała mu swoje warunki. Pod jego rządami Uzbekistan nie przystąpił do żadnego z budowanych przez Rosję sojuszy obronnych, politycznych i gospodarczych, a nawet krytykował ich zawiązywanie, widząc w tym neoimperialne zakusy Rosji. Taszkent prowadził samodzielną politykę zagraniczną, nie ukrywając ambicji, by samemu stać się regionalnym mocarstwem i regionalną metropolią. Wojska Karimowa interweniowały podczas wojny domowej w sąsiednim Tadżykistanie (1992-97), bronił on Uzbeków w Kirgistanie, popierał także własnych faworytów w wojnie domowej w Afganistanie, dyktował warunki Turkmenom, a nawet Kazachom.

Samodzielność Uzbekistanu i jego dystansowanie się od Kremla od początku zaskarbiło mu sympatię Zachodu, a jesienią 2001 r., po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton, Taszkent stał się najważniejszym sojusznikiem USA w Azji Środkowej. Karimow zgodził się wydzierżawić Amerykanom bazę wojskową w Karszi, a po późniejszej amerykańskiej inwazji na Afganistan pozwolił też przewozić przez Uzbekistan zaopatrzenie dla zachodnich wojsk pod Hindukuszem. Obrońcy praw człowieka wytykali Amerykanom i całemu Zachodowi, że układają się z satrapą, który bezwzględnie tłumi u siebie wszelką opozycję, pozwala więzić i torturować przeciwników politycznych i w ogóle ma za nic demokratyczne normy i swobody obywatelskie.

Przymierze z Zachodem zostało zerwane w 2005 r., kiedy w Andiżanie w dolinie Fergany doszło do nowego zbrojnego powstania przeciwko rządom Karimowa. W ulicznych walkach zginęło wtedy prawie tysiąc osób, a Karimow utrzymywał, że rebelię wywołali wspierani przez Al-Kaidę uzbeccy dżihadyści (zbiegli do Afganistanu, a po 2001 r. do Pakistanu mudżahedini z Muzułmańskiego Ruchu Uzbekistanu rzeczywiście przystali do Al-Kaidy, a ostatnio przeszli do obozu kalifatu).

Masakra w Andiżanie i potępienie, z jakim spotkała się na Zachodzie polityka Karimowa, sprawiły, że Taszkent zerwał sojusz z Zachodem i wypowiedział zachodnim wojskom dzierżawę bazy w Karszi. W ostatnich latach, wobec niechęci Zachodu, pod rządami Karimowa Uzbekistan zaczął prowadzić bardziej prorosyjską politykę, dbając jednak o dobre relacje z Chinami, które miały równoważyć uzależnienie od Rosji.

Eliminując wszystkich po kolei rywali i przeciwników politycznych, Karimow wygrywał wszystkie wybory prezydenckie (ostatnie przed rokiem), z których żadne nigdy nie zostały uznane za uczciwe ani wolne. Polityczny kult, jaki otaczał Karimowa, sprawił, że kilka lat temu grupa uczonych z Taszkentu wezwała, by ogłosić go padyszachem, a Uzbekistan - monarchią absolutną.

Wojciech Jagielski (PAP)