„Odnotowano osiem przypadków naruszenia ciszy na odcinku mariupolskim, dwa na ługańskim i jeden na odcinku donieckim” – poinformowało centrum w sobotę.

W rejonie Mariupola nad Morzem Azowskim siły prorosyjskie do ostrzału pozycji rządowych użyły wyrzutników granatów i ciężkich karabinów maszynowych. W okolicach miejscowości Marjinka działał snajper przeciwnika. Na odcinku ługańskim otwierano ogień z moździerzy, zaś na donieckim – z moździerzy i wyrzutników granatów.

„Siły zbrojne Ukrainy nie odpowiadają na prowokacje i nie otwierają ognia w odpowiedzi” – zapewnił sztab operacji przeciwko separatystom.

Porozumienie o zawieszeniu broni zawarto 26 sierpnia w ramach spotkania trójstronnej grupy kontaktowej w sprawie konfliktu na wschodniej Ukrainie w Mińsku na Białorusi. W ostatnią środę prezydent Ukrainy Petro Poroszenko oświadczył, że inicjatywę tę poparły dwa państwa tzw. formatu normandzkiego - Niemcy i Francja.

Reklama

Poroszenko oczekiwał wówczas na decyzję w sprawie rozejmu ze strony należącej do grupy normandzkiej Rosji. „Czekamy wszyscy na odpowiedź jednego człowieka, (prezydenta Rosji Władimira) Putina, który ponosi odpowiedzialność za agresję" – mówił wówczas prezydent Ukrainy.

Poroszenko zaznaczał wtedy, że pokój w Donbasie zależy wyłącznie od Rosji. Powtórzył też, że powinna ona wycofać z Ukrainy swoich żołnierzy i broń oraz zapewnić misji OBWE swobodny dostęp do wszystkich miejsc na linii starć, a także uwolnić jeńców.

>>> Czytaj też: Bez wojny nie ma Putina. Ten system wcześniej czy później musi zbankrutować