ikona lupy />
Most Rosyjski we Władywostoku. Autor: Баяков Алексей Александрович (Praca własna) [CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], undefined / Wikimedia Commons

Kiedy w zeszłym roku kryzys naftowy i zachodnie sankcje postawiły pod ścianą rosyjską gospodarkę, prezydent Rosji zaczął szukać sposobów na zdobycie nowych inwestorów. W październiku 2015 roku ogłosił, że w położonym nad Pacyfikiem Władywostoku zostanie utworzona strefa wolnego portu. Obiecał, że biurokracja zostanie tu ograniczona do minimum, a inwestorzy uzyskają ochronę i bezprecedensowe ułatwienia podatkowe. Wizja nowego Władywostoku upodabnia go bardziej do Las Vegas niż do Moskwy. Może jednak okazać się, że plan Putina idzie aż za dobrze. Polując na pieniądze zagranicznych inwestorów tam, gdzie tylko to możliwe, prezydent Rosji ryzykuje zbyt duże uzależnienie od potężnych Chin.

“Chińczycy nadchodzą” – mówi Nikolai Markowtsew, były rosyjski deputowany, który dziś stoi na czele lokalnego oddziału liberalnej partii Jabloko. „Oni wiedzą, że Rosja słabnie, a Chiny rosną w siłę i że mogą stopniowo przejmować kontrolę nad tym terytorium, tak jak 100 czy 150 lat temu” – mówi.

Inwestycje potrzebne od zaraz

Reklama

Putin, który chce zacieśnić więzi z Państwem Środka w dużej mierze także po to, by stawić czoła „hegemonii USA” na świecie, ma jednak teraz znacznie poważniejsze problemy niż obawy o chińską dominację. W grudniu ubiegłego roku ogłosił, że rozwój regionu Władywostoku ma być od teraz „narodowym priorytetem”. Zamieszkiwany przez 6,3 mln ludzi obszar rozciągający się na terenie większym niż całe Indie, potrzebuje natychmiast napływu inwestycji. Poszukiwania już się rozpoczęły. W piątek 2 września Putin wziął udział w dwudniowym forum ekonomicznym we Władywostoku. Oprócz niego, znaleźli się tu też przywódcy Japonii i Korei Południowej. Stamtąd wszyscy razem ruszyli na szczyt G-20 do Chin. Zdaniem Wasilija Markowa, dyrektora rosyjskiego oddziału Deloitte, promowanie miasta jako przyjaznej biznesowi azjatyckiej bramy do Rosji już się opłaca.

„Proces rejestracji biznesu przebiega gładko, biurokracja została zredukowana do minimum, co jest nietypowe w przypadku Rosji. Jak na razie obserwujemy duże zainteresowanie inwestorów, ale wielu z nich chce najpierw ocenić, jak działa strefa wolnego portu, zanim się tu przeniesie” – mówi Markow.

>>> Czytaj też: Bez wojny nie ma Putina. Ten system wcześniej czy później musi zbankrutować

Kasyna kuszą Chińczyków

Liczba obcokrajowców przyjeżdżających do Rosji spadła w tym roku aż o 21 proc. Tymczasem we Władywostoku zwiększyła się w tym czasie o 22 proc. Zdecydowaną większość przyjezdnych stanowią tu Chińczycy. Taka frekwencja to w dużej mierze zasługa otwartego niedawno kasyna Tigre de Cristal, należącego do hazardowego magnata z Makau Lawrence’a Ho. Ten warty 172 mln dol. kompleks to największe kasyno w Rosji. Ho już panuje kolejne, warte 500 mln dol. inwestycje w regionie.

Firmy, które zarejestrują się w strefie wolnego portu we Władywostoku są uprawnione m.in. do 5-letnich wakacji podatkowych, zwolnione z opłat celnych, a wizy mogą uzyskać na granicy. Wszystkie te zachęty pomogły zwiększyć inwestycje na Dalekim Wschodzie o 10 proc. Cały region wciąż jednak jest jeszcze mocno zacofany pod względem gospodarczym.

„Jeśli będziemy rozwijać się w obecnym tempie przez kolejne pięć lat, ten proces będzie nieodwracalny. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że Daleki Wschód już nigdy nie będzie tym czym był kiedyś” – mówi Jurij Trutniew, pełnomocnik prezydenta Dalekowschodnim Okręgu Federalnym.

Kryminalna stolica Rosji

Z 2,7 mld dol. zobowiązań inwestycyjnych i handlem napędzanym przez masowy napływ turystów, region Władywostoku jest jednym z nielicznych przykładów miejsc, w których Putin chce poluzować państwową kontrolę nad gospodarką. Jednak tak jak w całej Rosji, sukces Władywostoku będzie zależał od możliwości ujarzmienia zakorzenionej w rosyjskiej kulturze skłonności do korupcji. Według Transparenty International, pod tym względem sytuacja jest tu gorsza niż biedniejszym Pakistanie czy Mozambiku. Nawet sam Putin przyznaje, że korupcja w regionie Primorska, do którego należy też Władywostok, jest zbyt wysoka nawet jak na rosyjskie standardy. Nie bez powodu obszar ten zyskał miano kryminalnej stolicy Rosji.

W ramach walki z korupcją na tzw. Dzikim Wschodzie Rosji, w czerwcu tego roku odwołano długoletniego burmistrza Władywostoku Igora Pushkarewa, oskarżanego o ustawianie przetargów na rzecz członków swojej rodziny. Jego poprzednik uciekł do Tajlandii pod pretekstem leczenia, po tym, jak został oskarżony o nadużycia władzy. W 2012 roku sąd orzekł, że może on wrócić do Rosji i nie trafi do więzienia.

„Most Donikąd” za 1 miliard dolarów

Władze w Moskwie same nie świecą jednak przykładem. Na organizację szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku we Władywostoku w 2012 roku Kreml wydał ok. 20 mld dol., w tym 1 mld dol. na budowę mostu łączącego Władywostok z Wyspą Rosyjską, zwany Mostem Donikąd. Głównym wykonawcą tej spektakularnej inwestycji była firma należąca do Arkadija Rotenberga, długoletniego przyjaciela Putina. Po szczycie APEC Rosja utworzyła na Wyspie Rosyjskiej specjalną strefę ekonomiczną, by przyciągnąć inwestorów. Z powodu braku zainteresowania ze strony biznesu, tym roku została ona jednak zamknięta.

Próba utworzenia wolnego portu w Kraju Nadmorskim miała miejsce jeszcze kilka lat wcześniej. Specjalną strefą z ułatwieniami dla inwestorów miała być Nachodka, portowe miasto leżące niedaleko Władywostoku. Inicjatywa upadła jednak w 2006 roku.

Wszystko to nie martwi jednak Chińczyków. Tylko w samej Mandżurii graniczącej z regionem Władywostoku żyje 100 mln ludzi. Chińskie firmy zadeklarowały już ponad 2 mld dol. inwestycji na Dalekim Wschodzie, większość z nich w przemysł naftowy w rosyjskim obwodzie amurskim.

>>> Czytaj też: Czy Putin odda nam Kaliningrad? Ostra odpowiedź ws. rewidowania granic

Władze rozdają ziemię

Obawy o niekontrolowany napływ Chińczyków do Rosji nagłaśniane są w największym stopniu przez nacjonalistyczną Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji. Kiedy w połowie ubiegłego roku władze Kraju Zabajkalskiego ogłosiły plany przekazania w dzierżawę chińskiej spółce rolniczej Zoje Resources 285 tys. akrów ziemi, partia LDPR alarmowała, że doprowadzi to do powstania w Rosji państwa chińskiego.

„To bardzo ważny geopolityczny problem. Jeśli nic się w tej sprawie nie zrobi, za 20 lat gubernatorem Kraju Zabajkalskiego będzie Chińczyk” – mówił wtedy Igor Lebiediew, poseł LDPR i wiceprzewodniczący Dumy.

Rosyjski rząd próbuje łagodzić obawy związane z chińską dominacją, oferując darmową ziemię Rosjanom, którzy zechcą przeprowadzić się na Daleki Wschód. Władze mają nadzieję, że w tan sposób uda im się zasiedlić niezagospodarowane tereny. Do tej pory wpłynęło już ponad 80 tys. zapytań o ziemię w ramach programu “Hektar Dalekiego Wschodu” – informują organizatorzy akcji. Zaangażowany w projekt Jurij Bugajew przyznaje, że na razie przydzielono tylko 80 działek. Jego zdaniem ich liczba znacznie się zwiększy, gdy do oferty zostaną włączone tereny wokół Władywostoku.

W tej chwili relacje Rosji z USA i Europą są tak złe, że Putin nie ma innego wyboru niż przymilać się Chinom – twierdzi Alexander Lukin, ekspert zajmujący się problematyką Azji w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych. „Pekinowi nie można jednak pozwolić na uzyskanie monopolu” - mówi Lukin.

>>> Czytaj też: Rosyjski „plan Niinisto”, czyli kolejna zagrywka polityczna Kremla