„Forbes” szacuje majątek Wiktora Wieksielbierga na 10,5 mld dolarów. Dlatego poniedziałkowe wejście funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa do biura jego Rienowy stało się sensacją dnia w rosyjskiej prasie gospodarczej. Zwłaszcza że przy okazji aresztowano dwóch pracujących dla niego menedżerów. Powód? Podejrzenia o korupcyjne związki z władzami Komi, autonomicznej republiki leżącej na północy europejskiej części Rosji.

We wrześniu 2015 r. w następstwie lokalnej kampanii antykorupcyjnej zatrzymano głowę republiki Wiaczesława Gajziera, jego zastępcę i kilku miejscowych polityków oraz rozesłano list gończy za wieloletnim dyrektorem generalnym Rienowy Aleksandrem Zarubinem. Dobrze zazwyczaj poinformowana Gazeta.ru pisała wówczas, że areszty zostały pomyślane jako cios w Wieksielbierga. – To historia federalnego, a nie tylko regionalnego zasięgu. Element rozgrywek klanów oligarchicznych. Możliwe, że stanowi przedłużenie innych historii, związanych zwłaszcza z figurą Wieksielbierga – mówił wówczas politolog Nikołaj Mironow. Rienowa tłumaczyła jednak, że nie ma nic wspólnego z Zarubinem, który odszedł z firmy w 2009 r.

Jednak przez rok pojawiło się wiele przesłanek, by wątpić w to dementi. W sierpniu na działalność Wieksielbierga podczas rozmowy z prezydentem Władimirem Putinem skarżył się następca Gajziera w fotelu przywódcy republiki Siergiej Gaplikow. Oto w zarządcy należącej do kontrolowanej przez Rienowę spółki T Plus elektrociepłowni w Workucie mieli celowo nie przeprowadzać koniecznych remontów, w wyniku czego mieszkańcy miasta, w którym średnia temperatura lutego wynosi minus 24 stopnie, mogli pewnego dnia zostać pozbawieni ogrzewania. – Władimirze Władimirowiczu, chciałem poprosić o wniosek do organów ścigania, by sprawdziły, jaka jest tego przyczyna – prosił Gaplikow. – Na pewno tak zrobimy. Ta nieodpowiedzialność musi się skończyć – odpowiedział Putin.

Sygnał został odpowiednio zrozumiany, bo po paru dniach dyrektor T Plus Boris Wajnzichier, jeden z najbardziej znanych menedżerów z branży elektroenergetycznej, ogłosił, że zainwestuje w workucką elektrociepłownię 1,7 mld rubli (100 mln zł). Jednak machiny śledczej te obietnice nie wstrzymały, a funkcjonariusze odkryli więcej niż tylko wstrzemięźliwość w sięganiu po fundusz remontowy. Zatrzymani w poniedziałek dwaj menedżerowie – poza Wajnzichierem był też Jewgienij Olchownik – to zaufani ludzie właściciela. Ten drugi pracował z Wieksielbiergiem od ćwierćwiecza. Śledczy podejrzewają, że za warte 828 mln rubli (50 mln zł) w gotówce i udziałach w przedsiębiorstwach latami kupowili od władz Komi zawyżone taryfy dla ludności za energię elektryczną i cieplną.

Reklama

Jak zapewniają przedstawiciele rosyjskiego Komitetu Śledczego, w sprawie nie występuje nazwisko samego oligarchy. Ale z racji licznych zatrzymań można ją traktować jako rozwojową. – Śledztwo dotyczy czasów, kiedy Wieksielbierg był w Komi bardzo aktywny. A Gajzier był tym urzędnikiem, który powinien był podpisywać zarządzenia potrzebne biznesmenowi – mówi portalowi Gazeta.ru cytowany już wcześniej politolog Nikołaj Mironow. – Trwa reset systemu i oligarchowie muszą zrozumieć, że kto nie będzie do końca lojalny, nie może liczyć na pełną ochronę – dodaje.

Część specjalistów rozpatruje bowiem akcje przeciwko menedżerom związanym z siódemką z listy „Forbesa” w szerszym kontekście. „Władze Rosji kontynuują czystkę w klubie oligarchów w związku z problemami z budżetem i zbliżających się wyborów” – pisze portal Finanz.ru. W Rosji trwa recesja, a władze w poszukiwaniu oszczędności, mimo wysokiej inflacji, zdecydowały się nawet zrezygnować z rewaloryzacji rent i emerytur. W efekcie notowania Jednej Rosji w przededniu planowanych na 18 września wyborów parlamentarnych zaczęły spadać. Skuteczne uderzenie w oligarchiczny spisek może pomóc w odwróceniu tego trendu.

Dziennikarze przypominają w tym kontekście los Michaiła Prochorowa, 14. najbogatszego Rosjanina. W 2011 r. biznesmen został przez kremlowskich polittechnologów wytypowany jako lider centroprawicowej, koncesjonowanej przez Kreml partii Słuszna Sprawa, która miała reprezentować klasę średnią. Prochorow zbyt szybko uwierzył we własną wielkość i wpływy i spróbował się uniezależnić. Efekt? Wrogie przejęcie Słusznej Sprawy przez ludzi lojalnych wobec Putina i przejście Prochorowa do otwartej opozycji. W kwietniu 2016 r. do biur kontrolowanych przez niego spółek weszło FSB. Po tym ostrzeżeniu biznesmen zdecydował się osiąść w Stanach Zjednoczonych, wyprzedając stopniowo swoje rosyjskie aktywa.

Prochorow zdążył już sprzedać za 2 mld dol. swoją perłę w koronie – 20 proc. akcji spółki Urałkalij – białoruskiemu biznesmenowi Dzmitryjowi Łabiakowi. Z kolei pod koniec sierpnia „Kommiersant” poinformował, że udziałami Prochorowa w produkującym aluminium Rusale zainteresowała się właśnie Rienowa Wieksielbierga, która już dziś posiada 15,8 proc. akcji spółki. Gazeta pisała, że Wieksielbierg za 17 proc. udziałów zaoferował 1 mld dolarów, o 10 proc. więcej niż aktualna rynkowa wycena Rusała. Nie ma jednak dowodów, by rozmowy o Rusale i przeszukania FSB w firmie Wieksielbierga były w jakikolwiek sposób powiązane.

>>> Czytaj także: Co dzieje się we Władywostoku, zostaje we Władywostoku. Putin buduje w Rosji nowe Vegas