Jeszcze podczas czerwcowej konferencji w Toruniu szefowa resortu edukacji Anna Zalewska zapowiadała, że zmiany w oświacie od 2017 r. rozpoczną się w pierwszej klasie szkoły podstawowej i klasie siódmej powołanej zamiast likwidowanych gimnazjów. Teraz zmienia zdanie, decydując jednak, że nowy program czeka od przyszłego roku również czwartoklasistów.

Zgodnie z zapowiedziami MEN w przyszłym roku szkolnym ma się rozpocząć wielka przebudowa oświaty. Wraz z ostatnimi przyjętymi tam rocznikami mają być wygaszone gimnazja, a szkoła podstawowa przedłużona o dwa lata. W przyszłości mają być także dłuższe, czteroletnie licea i pięcioletnie technika. W systemie znajdzie się też dwustopniowa szkoła branżowa – następczyni obecnych zawodówek.

O tym, że zmiany w przyszłym roku dotkną także czwartych klas, Anna Zalewska poinformowała posłów sejmowej komisji edukacji. Minister zapowiedziała, że właśnie tworzą się zespoły, które mają przygotować nowe podstawy programowe. Składy osobowe mają być znane jeszcze we wrześniu. – Będą 8–9-osobowe. Chcemy, żeby prace szły w miarę wartko, bo taki mamy harmonogram – mówiła minister. Nie wiadomo, z jakiego klucza będą dobierani eksperci. Szefowa MEN tłumaczyła enigmatycznie: – Są to osoby z różnych środowisk, bardzo nam na tym zależało, absolutnie do każdej możliwej instytucji zwróciliśmy się z prośbą, żeby – jeśli mają taką potrzebę – zaszczycili nas pisaniem podstawy programowej.

Równolegle mają się też toczyć prace nad siatką godzin. W rozporządzeniu ją ustalającym określone jest, ile godzin nauczania danego przedmiotu musi odbyć uczeń na danym etapie edukacyjnym. Jak zapowiedziała minister, ma ona być gotowa w ciągu dwóch, trzech tygodni.

Reklama

Co dokładnie zmieni się w czwartej klasie? Jeszcze nie wiadomo, bo pomysł jest bardzo świeży. Ma to być jeden z roczników przejściowych pomiędzy starą (sześcioletnią) a nową (ośmioletnią) podstawówką. Docelowo czwartoklasiści mają zostać z tym samym co w poprzednich latach wychowawcą. Mają też uczyć się rozdzielonych przedmiotów, ale w bardziej okrojonym zakresie niż do tej pory – szefowa resortu mówi o „propedeutyce nauczania przedmiotowego”.

Podstawy programowe mają być gotowe do końca roku. Minister już negocjuje z wydawcami, czy ci zdążą przygotować książki. Spotkanie w tej sprawie odbyło się w poniedziałek. Jak informują nas obecni na spotkaniu przedstawiciele wydawnictw, MEN szykuje dla nich ułatwienia. Między innymi ma zostać skrócony okres zatwierdzania podręczników do użytku. Obecnie procedura akceptacji książki przez ministerialnych ekspertów może trwać nawet kilka miesięcy.

– Na razie nie wiemy, w jakim zakresie będziemy musieli zmieniać książki, które już mamy. Nie da się tego stwierdzić, dopóki nie zobaczymy podstaw programowych – przekonuje jeden z obecnych na spotkaniu dyrektorów. I dodaje, że przygotowanie dobrego podręcznika od zera w tak krótkim czasie jest niewykonalne. – Szczerze mówiąc, liczymy, że uda nam się po prostu przygotować adaptacje produktów, które już mamy. Jeśli zmiany w podstawach nie będą wielkie, to może się udać – ocenia.
Jak zwracają uwagę inni uczestnicy spotkania, problemy mogą się pojawić, jeśli MEN zdecyduje się już teraz rozdzielać obecnie funkcjonujące przedmioty historia i społeczeństwo oraz przyroda. Po poprzedniej reformie podstaw programowych powstały one z połączenia historii i elementów wiedzy o społeczeństwie oraz biologii, geografii, chemii i fizyki. Zdaniem wydawców opracowanie tych przedmiotów osobno będzie wymagało więcej czasu.

Jeśli reforma czwartej klasy zacznie się już od przyszłego roku, MEN będzie musiało stanąć także przed innym problemem. Chodzi o program darmowych podręczników. Od dwóch lat MEN finansuje uczniom szkół publicznych książki. Dyrektorzy otrzymują dotację, za którą kupują podręczniki. Te są własnością szkoły i muszą posłużyć trzem kolejnym rocznikom. Z podręczników do czwartej klasy zakupionych przez szkoły z ministerialnej dotacji, zgodnie z założeniami programu, miał uczyć się jeszcze jeden rocznik dzieci – właśnie przyszłoroczni czwartoklasiści.

W odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich MEN odpowiada, że program darmowych podręczników będzie utrzymany także w ośmioklasowej szkole podstawowej. Przy obecnych zasadach działania mechanizmu resort będzie musiał znaleźć w swoim budżecie pieniądze rok wcześniej, niż powinien. Biorąc pod uwagę, że w 2017 r. do czwartych klas wejdzie liczący 514 tys. uczniów rocznik, a do tej pory na książki w podstawówce MEN przeznaczało 140 zł za komplet, aby uzupełnić podręczniki do czwartej klasy, trzeba by wydać 72 mln zł.

Podobny problem jest zresztą z książkami do klasy siódmej. MEN ma tu dwa wyjścia: albo pozwoli uczniom korzystać z podręczników przeznaczonych dla drugiej klasy gimnazjum, albo zleci wydawnictwom opracowanie nowych. Przy dotychczasowym poziomie finansowania, aby kupić je uczniom, potrzeba będzie 100 mln zł. MEN chce też zlecić opracowanie książek dla klas 1–3. Resort zamierza pozostawić szkołom do wyboru kilka podręczników, w tym rządowy elementarz opracowany pod kierownictwem poprzedniej minister edukacji.

>>> Polecamy: Do szkół wróci przysposobienie wojskowe? Macierewicz: Prowadzimy wstępne rozmowy