"Nie odnosząc się do wysokości zasądzonych kwot, na pewno jesteśmy usatysfakcjonowani podstawą rozstrzygnięcia. Mamy do czynienia z historyczną chwilą. Po raz pierwszy sąd w Polsce uznał, że za szkody poniesione na misjach zagranicznych przez żołnierzy należy się zadośćuczynienie i odszkodowanie oprócz świadczeń wypłacanych w ramach systemu stworzonego dla weteranów" - powiedział mec. Sławek dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku.

Trwający od stycznia 2014 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie proces cywilny wytoczony został Skarbowi Państwa i MON przez st. plut. Mariusza Saczka. Został on ranny w 2010 r. razem z innymi żołnierzami z kołowego transportera opancerzonego Rosomak, pod którym wybuchła mina. Saczek miał w trzech miejscach złamany kręgosłup i uszkodzony rdzeń kręgowy; doznał też innych obrażeń. Dziś cały czas trwa jego leczenie i rehabilitacja; mężczyzna krótkie odcinki przemierza o kulach, w przypadku dłuższych dystansów porusza się na wózku inwalidzkim.

Łącznie weteran domagał się 2 mln zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Sąd uwzględnił to powództwo w części i orzekł 250 tys. zł zadośćuczynienia, 100,5 tys. zł odszkodowania, odsetki od 2013 r. oraz 3 tys. 150 zł comiesięcznej renty "na zwiększone potrzeby".

Wyrok jest nieprawomocny, ale na razie nie wiadomo, czy któraś ze stron będzie się od niego odwoływać.

Reklama

W uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Mączkowska zaznaczyła, że nie da się wykazać, iż wojsko w tej sprawie dopuściło się zaniedbań. Jak wskazała, droga, którą przejeżdżał Rosomak, była sprawdzana pół godziny wcześniej, a wyposażenie ochronne wozu nie miało kluczowego znaczenia "przy tak dużym ładunku wybuchowym".

Jednak - jak zaznaczyła sędzia - powód na drodze w Afganistanie "nie znalazł się prywatnie" i zadośćuczynienie zostało mu przyznane przez sąd w oparciu "o względy słuszności".

Sąd w uzasadnieniu wyroku szczegółowo wyliczył także kwoty odszkodowania i renty. Wskazał, że zasądzone sumy potrzebne są na m.in. dodatkowe leki, dojazdy i konieczność opłacenia codziennej opieki. Doliczył także 7 tys. zł potrzebnych na wyjazd do szwajcarskiej kliniki, gdzie powód ma mieć "wizytę kwalifikacyjną" do prowadzonej tam nowatorskiej terapii.

Na piątkowym ogłoszeniu wyroku Saczek był nieobecny, gdyż - jak poinformował jego pełnomocnik - właśnie przebywa w szpitalu.

W sprawie tej Saczek najpierw zwrócił się do MON o milion zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz prawie 2 mln zł odszkodowania. MON odmówił, zatem sprawa trafiła do sądu.

W styczniu 2014 r. ówczesny szef MON Tomasz Siemoniak podkreślał, że żołnierz otrzymał już 325 tys. 490 zł odszkodowań, ma też wypłacane 4 tys. 513 zł brutto renty. "Wydaje mi się, że są to kwoty godziwe, ale każdy ma prawo występować przed sądem" - mówił minister, przyznając, że żadna kwota nie zrekompensuje utraty sprawności.

Saczek przyznawał, że otrzymał odszkodowanie z MON i ubezpieczenia oraz zapomogę na leki, ale dodawał, że pieniądze wkrótce się skończą, a z rehabilitacji i leczenia będzie musiał korzystać do końca życia.

W podobnym procesie zadośćuczynienia i odszkodowania od MON domaga się inny weteran z Afganistanu Franciszek Jurgielewicz. Warszawski sąd w sierpniu 2014 r., po jednej rozprawie, oddalił roszczenia. We wrześniu 2015 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ten wyrok i przekazał sprawę sądowi okręgowemu do ponownego rozpoznania. Ponowny proces w tej sprawie ma ruszyć w drugiej połowie października.

Ze statystyk dowództwa operacyjnego wynika, że w Afganistanie zginęło 43 żołnierzy i dwóch pracowników wojska. Obrażenia w działaniach bojowych odniosło 869 żołnierzy i cywilów, z czego 361 zostało rannych, czyli wymagało opieki medycznej powyżej siedmiu dni.

Żołnierze, którzy służyli na misjach zagranicznych, na swój wniosek otrzymują status weterana, a ci, którzy odnieśli rany - weterana poszkodowanego. Weterani poszkodowani mają prawo do opieki zdrowotnej, zapomóg, ulg na przejazdy komunikacją i dodatku do renty lub emerytury. (PAP)