Rozporządzenie MAR (Market Abuse Regulation) weszło w życie na początku lipca we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Jako rozporządzenie obowiązuje bezpośrednio, a zatem nie wymaga żadnych aktów prawnych wprowadzających przepisy do polskiego ustawodawstwa. Wdrożenie MAR miało być kłopotliwe przede wszystkim dla spółek i ich menedżerów, bo nowe regulacje zniosły katalog ściśle określonych zdarzeń, o których firma musiała powiadamiać inwestorów. Zamiast tego spółki zobowiązane są podawać wszystkie informacje mogące mieć znaczenie dla ceny akcji, przy czym odpowiedzialność za selekcję tych informacji spoczywa na menedżerach. Za zaniedbania grożą surowe kary.
Ale MAR stanowi także, że „osoby, które sporządzają lub rozpowszechniają rekomendacje inwestycyjne lub inne informacje rekomendujące lub sugerujące strategię inwestycyjną, dokładają należytej staranności, aby zapewnić, aby takie informacje były obiektywnie przedstawione, i ujawniają swoje interesy lub wskazują konflikty interesów dotyczące instrumentów finansowych, których informacje te dotyczą”.
Co to w praktyce oznacza, wyjaśnia jeden z analityków, który codziennie pisze komentarze dla inwestorów indywidualnych: – Do niedawna jeśli widziałem na wykresie kursu akcji, że dzieje się coś, co daje szansę na osiągnięcie zysku, to o tym pisałem, podając kluczowe parametry ewentualnej transakcji: gdzie jest punkt wejścia na rynek, w którym miejscu warto umieścić zlecenie ograniczające straty, jaki może być ewentualny zasięg ruchu. Teraz takich komentarzy nie mogę pisać, bo dostałem instrukcję, zgodnie z którą nie mogę sugerować klientowi żadnej strategii ani wyboru kierunku transakcji.
>>> Treść całego artykułu można znaleźć w poniedziałkowym wydaniu DGP oraz tutaj.
Reklama