Raport „BSS in Poland” zaprezentowano w poniedziałek w Katowicach, które - wraz z aglomeracją górnośląską - są wśród liderów zatrudnienia w centrach usług dla biznesu. W zlokalizowanych tu 71 placówkach pracuje ponad 16 tys. osób, co stanowi 8,4 proc. ogólnego zatrudnienia w sektorze i plasuje aglomerację na czwartym miejscu w Polsce, za Krakowem, Warszawą i Wrocławiem.

"Najnowszy raport PAIiIZ potwierdza silną pozycję Katowic i aglomeracji górnośląskiej na mapie sektora nowoczesnych usług biznesowych. O naszej pozycji świadczy również m.in. czwarte miejsce pod względem liczby osób zatrudnionych w centrach BSS. Działania skierowane na wzmocnienie atrakcyjności inwestycyjnej Katowic przynoszą rezultaty" - skomentował w poniedziałek wiceprezydent Katowic Bogumił Sobula.

Według raportu, obecnie w 852 ośrodkach tego typu w Polsce, zlokalizowanych w 27 miastach, pracuje w sumie ok. 193,5 tys. osób. "To ludzie wyjątkowi, 90 proc. z nich ma wyższe wykształcenie. Co ważne, nikt nie przenosi już do Polski prostych procesów, Polacy są zaangażowani w ambitne międzynarodowe projekty" - zaznaczył prezes PAIiIZ Bartłomiej Pawlak.

Średnie zatrudnienie w pojedynczym centrum to 227 osób; aż w 36 centrach (z których 16 jest w Krakowie) zatrudnienie przekracza tysiąc pracowników. Usługi świadczone są w 40 językach, a liczba rozmaitych procesów biznesowych, obsługiwanych ze zlokalizowanych w Polsce biur, przekracza 1,7 tys. Dominują zadania związane z rozwojem oprogramowania i usługami IT, a także usługi w sferze finansów i księgowości, obsługi klienta, zarządzania infrastrukturą, kadrami itp.

Reklama

W Polsce jest 14 lokalizacji centrów BSS (wśród nich Katowice), gdzie działa powyżej 10 tego typu centrów. W ubiegłym roku takich miejsc było 11. W siedmiu miastach zatrudnienie w sektorze BSS przekracza 10 tys. osób.

Po Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Katowicach, najwięcej pracowników sektor BSS zatrudnia w Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Bydgoszczy i Toruniu, Rzeszowie, Szczecinie i Lublinie.

268 spośród 852 centrów BSS w Polsce to spółki z kapitałem polskim. Kolejne miejsca zajmują inwestorzy z USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Aglomerację górnośląską najchętniej wybierają firmy z kapitałem amerykańskim (15 centrów) oraz niemieckim (7 centrów). W regionie działają również centra usług z kapitałem angielskim, holenderskim (po 5 centrów) oraz francuskim (4 centra).

Przedstawiciele PAIiIZ oceniają, że dla inwestorów z sektora BSS kluczowym czynnikiem przy wyborze lokalizacji centrum usług jest dostęp do wykwalifikowanych pracowników o określonych kompetencjach językowych i technicznych. Dlatego Polska z 415 uczelniami wyższymi jest z tego punktu widzenia najatrakcyjniejszym rynkiem w Europie Środkowo-Wschodniej.

"Można śmiało mówić, że w sektorze BSS nastały czasy rynku pracownika, a wręcz studenta. Firmy rekrutują swoich przyszłych pracowników, zwłaszcza do centrów IT już na drugim, trzecim roku studiów" - wskazał Pawlak, uznając zaplecze akademickie aglomeracji górnośląskiej za duży atut przy pozyskiwaniu inwestycji w sektorze BSS.

Wśród innych ważnych czynników zachęcających do realizacji projektów w danym mieście inwestorzy wymieniają m.in. dobrą infrastrukturę komunikacyjną, zaplecze IT, dostępność nowoczesnej powierzchni biurowej, dobrą współpracę z władzami lokalnymi, atrakcyjny system zachęt oraz wysoką jakość życia.

Jedną z działających w Katowicach firm sektora BSS jest międzynarodowy koncern Capgemini. Jego śląskie biuro powstało w 2006 r., początkowo obsługując klientów w zakresie wsparcia technicznego. Dziś należące do Capgemini Centrum Cloud Infrastructure Services, bazując na najnowocześniejszych technologiach, prowadzi projekty IT mające strategiczne znaczenie dla działalności wielu międzynarodowych firm.

"W Katowicach stworzyliśmy centrum, w którym projektujemy i testujemy usługi, które dzięki rozwiązaniom IT Cloud są implementowane globalnie u naszych klientów" - poinformował dyrektor zarządzający Cloud Infrastructure Services Eastern Europe Capgemini, Marcin Nowak. (PAP)

>>> Polecamy: Polacy mają nabożny stosunek do szefów. Cierpią na "kapitanozę"