Nieformalny szczyt bez Wielkiej Brytanii został zwołany w związku z decyzją mieszkańców tego kraju o opuszczeniu UE, ale nie będzie dotyczył Brexitu jako takiego. Liderzy unijni zaraz po czerwcowym referendum w W. Brytanii opowiedzieli się za jak najszybszym uruchomieniem przez Londyn traktatowej procedury wyjścia z UE, jednak z wypowiedzi przedstawicieli władz brytyjskich wynika, że nie stanie się to w tym roku.

Spotkanie w stolicy Słowacji poprzedziły mniejsze szczyty organizowane przez Włochy, Francję, czy Polskę. Objazd po krajach UE odbył również szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Wszystko po to, by lepiej przygotować odpowiedź na pytanie: Co dalej? Bratysława ma być dopiero początkiem debaty w tej sprawie.

"Spotykamy się w Bratysławie w szczególnie trudnym momencie historycznym. 27 liderów europejskich ma dyskutować o przyszłości naszej Unii (...). Wszyscy czujemy, że w tych burzliwych czasach naznaczonych kryzysami i konfliktami, bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy potwierdzenia sensu istnienia naszej społeczności" - napisał Tusk do szefów państw i rządów.

Jak podkreślił, Brexit oznacza, że UE będzie musiała wynegocjować nowe relacje ze Zjednoczonym Królestwem, ale - jak zaznaczył - nie rozpoczną się one bez oficjalnej notyfikacji przez Londyn zamiaru opuszczenia Wspólnoty.

Reklama

Według źródeł unijnych z konsultacji Tuska wynika, że przywódcy podtrzymują wyrażone w czerwcu ważne dla Polski stanowisko w sprawie wolnego przepływu osób. Sprowadza się ono do tego, że dostęp do jednolitego rynku dla W. Brytanii możliwy będzie jedynie przy zachowaniu wszystkich czterech swobód, w tym również swobody przemieszczania się. Dla Polski to istotne, bo w Wielkiej Brytanii pracuje ponad 800 tys. Polaków.

Minister ds. europejskich Konrad Szymański spodziewa się jednak, że na tym tle może dojść do napięć na szczycie. Jak mówił dziennikarzom w Brukseli, po konsultacjach na ten temat ma odczucie, że w UE może być chęć do "przymykania swobody przepływu osób na polityczne życzenie niektórych państw".

Rząd w Warszawie, poza zabezpieczaniem tej kwestii, chce w piątek zwracać uwagę na konieczność wyciągnięcia wniosków z Brexitu i zmian w UE. "Polska z pewnością będzie wśród tych krajów, które będą wywierały nacisk w kierunku zmian i reform w UE, które mam nadzieję rozpoczną się w Bratysławie" - podkreślał Szymański.

Na razie nie będzie jednak propozycji zmian w traktatach, o których politycy PiS mówili po czerwcowym referendum. Mimo konsultacji nie udało się wypracować pozycji w tej sprawie w Grupie Wyszehradzkiej. "Nie ma konsensusu w grupie V4 w sprawie repatriacji uprawnień (z Brukseli - PAP) do stolic. Dwa kraje członkowskie, Węgry i Polska, wyraziły swój pogląd bardzo jasno, ale to nie jest stanowisko całej Grupy Wyszehradzkiej" - powiedział zastrzegając anonimowość urzędnik unijny zaangażowany w konsultacje z przywódcami przed spotkaniem w Bratysławie.

Konsultacje jakie przeprowadził Tusk wskazują, że polski punkt widzenia przynajmniej częściowo może być podzielany w UE. "Moje rozmowy z wami jasno pokazują, że przekazywanie nowych uprawnień instytucjom europejskim nie jest pożądaną receptą. Wyborcy chcą większego wpływu na decyzje Unii" - napisał w liście przewodniczący RE.

Zwrócił również uwagę, że byłoby fatalnym błędem zakładać, że negatywny wynik referendum w Wielkiej Brytanii odzwierciedla tylko brytyjski problem z UE. Zaznaczył, że kwestie, jakie były żywe w brytyjskiej kampanii przedreferendalnej, poruszają też opinię publiczną w innych krajach.

Dlatego przywódcy mają zapewnić, że nie może być powrotu do chaosu z niekontrolowanym napływem migrantów, jaki dotknął Europę w ubiegłym roku. Odpowiedzią na trudny temat ewentualnego podziału obciążeń, czy relokacji uchodźców, kraje zajmą się jednak w kolejnych miesiącach. Polska widzi tu szanse na wykucie - jak to ujął Szymański - nowego konsensusu migracyjnego.

Zamiast debaty na ten temat liderzy unijni mają przyjąć mapę drogową działań, które chcą zrealizować przed marcem, gdy UE ma obchodzić 60. rocznicę zawarcia Traktatów Rzymskich.

Przywódcy Francji i Niemiec, Francois Hollande i Angela Merkel, mówili podczas niedawnego spotkania, że UE potrzebuje nowego impulsu. "W Bratysławie położymy nacisk między innymi na ambitną agendę, ambitną w sferze gospodarczej" - zaznaczyła Merkel.

W liście do szefów państw i rządów Tusk wyjaśniał, że w ramach mapy drogowej na najbliższe miesięcy należy się zająć takimi sprawami, jak zatrudnienie, szanse dla młodzieży, jednolity rynek, agenda cyfrowa i inwestycje.

O tym, jak różne są pomysły na przyszłość UE po Brexicie, świadczą np. słowa premiera Belgii Charles'a Michela, który powiedział w poniedziałkowym wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Zeitung", że skutkiem Brexitu będzie powstanie UE dwóch prędkości: wzmocnionej strefy euro oraz Europy z 27 krajami.

"Musimy wyjaśnić, co chcemy robić wspólnie: w polityce bezpieczeństwa i w sprawie migracji, a także dla wzrostu gospodarczego - powiedział Michel. - Uważam, że spotkanie w Bratysławie może stanowić początek (dyskusji)".

W słowackiej stolicy przywódcy mają przyjąć deklarację polityczną, która ma mieć dość ogólny charakter. Główne przesłanie "27" ma dotyczyć bezpieczeństwa w obliczu fali ataków terrorystycznych, jaka przeszła przez państwa Europy Zachodniej oraz zapewnienia ochrony granic zewnętrznych. "Ktoś musi przywrócić Europejczykom ich poczucie bezpieczeństwa" - zwrócił uwagę Tusk wskazując na konieczność ściślejszej współpracy i wymiany informacji pomiędzy państwami członkowskimi, a także walki z radykalizacją.

Elementem spajającym "27" ma być też zaakcentowanie ochrony interesów społecznych i ekonomicznych obywateli UE, którzy obawiają się negatywnych skutków globalizacji. Przywódcy mają też zdefiniować obszary, w których chcą zacieśnić współpracę w dziedzinie obronności. Nie zapadną jednak żadne decyzje w tej sprawie.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)