Mimo zabiegów lewicowego prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, który starał się zapewnić imprezie możliwie najbardziej uroczystą oprawę, na karaibską wyspę przybyło znacznie mniej przywódców niż na poprzedni szczyt w Iranie w 2012 r.
Przybyli m. in. przywódcy Kuby, Ekwadoru, Boliwii, Zimbabwe, Iranu i Autonomii Palestyńskiej.
Mała liczba uczestników szczytu stała się okazją nowych ataków opozycji na Maduro, która domaga się jego odwołania w drodze referendum.
"Miliony dolarów należących do Wenezuelczyków zostały wydane na rządowe ego. Wiele krajów nie bierze udziału w przedstawieniu" - powiedział przywódca opozycji Henrique Capriles.
Rząd przeżywającej głęboki kryzys gospodarczy Wenezueli, starał się przekształcić wyspę Margarita, nazywaną niegdyś "perłą Karaibów", w enklawę luksusu. Wyremontowano drogi, zapełniono półki sklepów i znacznie wzmocniono siły policyjne. Mimo to, jak informuje Reuter, wielu delegatów narzekało m. in. na warunki w hotelach, złą organizację i notoryczne opóźnienia.
Reuter zwraca uwagę na znaczącą nieobecność na szczycie Indii, kluczowego kraju Ruchu Niezaangażowanych, który był jednym z jego założycieli w roku 1961 r. W sobotę okresowe przewodnictwo w Ruchu objęła Wenezuela.
Ruch Niezaangażowanych przeżywał rozkwit i miał największe znaczenie w latach 60. i 70. ub. wieku. Jego członkami były państwa rozwijające się, które nie chciały wiązać się politycznie ani z USA ani z ZSRR. (PAP)