Co trzecie euro zainwestowane w nabrzeża, doki czy falochrony w portach morskich Unii Europejskiej jest marnotrawione - wynika z kontroli, którą przeprowadzili w kilku krajach członkowskich unijni audytorzy. Nieefektywne projekty wytknięto także Polsce.

Wnioski z opublikowanego w piątek raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO) są jednoznaczne - w latach 2000-2013 jedna trzecia unijnych inwestycji w porty to pieniądze wyrzucone w błoto, bo 194 mln euro (wydane tylko w ramach inwestycji w kontrolowane porty) przeznaczano na projekty, które dublowały już istniejące w pobliżu obiekty lub nie były wykorzystywane.

Z tej kwoty prawie 100 mln euro poszło na infrastrukturę, która w ogóle lub prawie w ogóle nie była używana w ciągu ponad trzech lat od jej oddania. Ze środków unijnych powstał też port widmo, do którego nie zawinął od jego powstania ani jeden statek (port jest obecnie wykorzystywany do innych celów).

"Finansowanie takiej samej infrastruktury w sąsiednich portach doprowadziło do nieefektywnych i niezrównoważonych inwestycji" - powiedział dziennikarzom w Brukseli Oskar Herics, członek ETO odpowiedzialny za ten raport.

Kontrolerzy oceniali zarówno unijną, jak i krajowe strategie morskiego transportu towarowego, w tym przyjętą w 2007 r. polską strategię rozwoju portów morskich do 2015 r. Według audytu dokumenty te nie stworzyły solidnej podstawy do planowania przepustowości portów.

Reklama

"Ani UE, ani państwa członkowskie nie miały strategicznego rozeznania, który port potrzebował finansowania i na jakie cele" - podkreślił Herics.

W raporcie wskazano np., że polskie ministerstwo infrastruktury i rozwoju równolegle zatwierdzało znaczne powiększanie terminala kontenerowego w Gdańsku oraz pogłębianie portu w Gdyni. Obie inwestycje nastawione były na ten sam rodzaj biznesu kontenerowego, w obu nie brano pod uwagę wykorzystania przepustowości istniejącej infrastruktury.

Wszystkie trzy skontrolowane w Polsce porty - w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie-Świnoujściu - nie miały odpowiedniej infrastruktury drogowej lub kolejowej łączącej je z zapleczem lądowym. Taki sam problem stwierdzono też w 11 innych skontrolowanych portach w UE.

Głównie w Polsce i na mniejszą skalę w Hiszpanii audytorzy wskazali infrastrukturę (dźwigi i sprzęt przeładunkowy) współfinansowaną z budżetu UE, a wykorzystywaną głównie przez prywatne firmy. Zdaniem ETO Komisja Europejska nie powinna zatwierdzać takich wydatków, bo firmy same powinny finansować potrzebny sobie sprzęt.

W raporcie wskazano też pozytywne przykłady inwestycji. Wśród nich znalazła się zakończona w 2009 r. nowa droga do portu w Szczecinie, która przyczyniła się do odciążenia ruchu w mieście i poprawy bezpieczeństwa jego mieszkańców.

Pozytywne przykłady nie zmieniają jednak całościowego obrazu, z którego wynika, że porty, podobnie jak wcześniej lotniska regionalne, są dofinansowywane tylko po to, by wykorzystać środki z kasy UE na często niepotrzebne inwestycje i nie pozwolić, by pieniądze przepadły.

Według ETO konieczne jest zmniejszenie obecnej liczby 104 portów bazowych UE, które mogą liczyć na specjalne wsparcie w ramach budżetu unijnego.

Europejski sektor żeglugi morskiej odpowiada za około 1 proc. PKB UE i zapewnia zatrudnienie ponad 2 milionom osób. W państwach UE funkcjonuje 1200 portów komercyjnych, które obsługują trzy czwarte handlu towarowego między UE a resztą świata.

W latach 2000-2013 z budżetu UE na inwestycje w portach przeznaczono łącznie około 6,8 mld euro. Dodatkowo na ten cel przeznaczono około 10 mld euro pożyczek z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Kontrola ETO została przeprowadzona w 19 portach morskich w pięciu państwach członkowskich – w Niemczech, Polsce, Hiszpanii i Szwecji oraz we Włoszech.

>>> Czytaj też: Wiceprezes ZUS wolny. Nie postawiono mu żadnych zarzutów