Dziś w Brukseli odbędzie się spotkanie unijnej grupy roboczej ds. zdrowia publicznego. Jego organizatorem jest Rada UE. Grupa ma wypracować jednolite stanowisko unijne na listopadową konferencję Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), na której zostaną przyjęte nowe globalne zalecenia antynikotynowe.

WHO, a w ślad za nią UE, chce zalecić wprowadzenie zakazu sprzedaży papierosów typu slim. Legalny handel nimi był elementem kompromisu, jaki udało się wywalczyć Polsce podczas prac nad obowiązującą u nas od 8 września dyrektywą tytoniową. Rząd zgodził się wówczas na wycofanie od 2020 r. papierosów mentolowych ze sprzedaży i produkcji w zamian za pozostawienie na rynku slimów. Teraz Unia lekceważy porozumienie z nami.

Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, KE przygotowała już wstępne stanowisko, w którym popiera kierunek proponowanych zmian. – To, co zostanie ustalone na konferencji WHO w zakresie nowych regulacji tytoniowych, w niedługim czasie stanie się przedmiotem obrad Komisji Europejskiej i znajdzie finał w postaci kolejnej dyrektywy unijnej – uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Dodaje, że właśnie z tego powodu ważne jest zgłoszenie sprzeciwu na poniedziałkowym spotkaniu z Brukseli, a tym samym wpłynięcie przez Polskę na ostateczny kształt stanowiska UE.

Władny w wygłoszeniu naszego votum separatum jest resort zdrowia, choć w jego wypracowanie powinny się też zaangażować resorty finansów, rolnictwa i rozwoju. Jeśli propozycje WHO wejdą w życie, stracą rolnicy, koncerny tytoniowe i budżet państwa. Wymienione resorty odesłały nas w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia, które nie potrafi na razie odpowiedzieć, czy poprze propozycje WHO.

Reklama

Z kolei przedsiębiorcy od dawna starali się ostrzec polskie władze. – Wystosowaliśmy pismo do Ministerstwa Rolnictwa z prośbą o wyrażenie sprzeciwu w sprawie propozycji WHO. Liczymy, że mamy w resorcie sprzymierzeńca i uda się zablokować nowe pomysły – mówi Przemysław Noworyta, prezes Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu.

>>> Czytaj też: Marki papierosów znikną ze sklepów. Sprzedawcy zapowiadają protesty

Krótkie życie cienkich papierosów

Minęły zaledwie dwa tygodnie od wejścia w życie w Polsce dyrektywy tytoniowej, która w ramach wynegocjowanego m.in. staraniami Warszawy kompromisu, kosztem wycofania papierosów mentolowych, pozostawiła na rynku slimy. Wszystko jednak wskazuje na to, że i cienkie papierosy mogą zostać zdelegalizowane. Tak chciałaby WHO. Organizacja chce też zredukować ilość nikotyny do 0,4 mg w jednym papierosie. Obecnie zawierają one nawet 1 g nikotyny.

Zdaniem branży tytoniowej i plantatorów tytoniu w Polsce zwiększy to szarą strefę. Według firmy Almares jej udział w rynku sięgał w 2015 r. 18,2 proc., gdy jeszcze w 2013 r. było to 14 proc. – Można domniemywać, że palacze będą szukali mocniejszych papierosów na nielegalnym rynku, by osiągnąć ten sam efekt co dotychczas. Szczególnie że w szarej strefie za produkt z większą zawartością nikotyny zapłacą niemal połowę mniej niż za słabsze papierosy z banderolą – tłumaczy przedstawiciel jednego z koncernów tytoniowych. To z kolei rodzi zagrożenie dla zdrowia konsumentów. Szara strefa nie jest kontrolowana, nie wiadomo zatem, co znajduje się w papierosach. Efekt może być odwrotny od założonego przez WHO.

Wady pomysłu WHO wskazują też plantatorzy tytoniu. – Zlikwidowanie slimów, które stanowią ok. 20 proc. rynku, nie spowoduje, że Polacy przestaną je palić. Część konsumentów sięgnie po nie z nielegalnego źródła. Podobnego scenariusza można oczekiwać w przypadku słabszych papierosów – uważa Przemysław Noworyta, prezes Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu. Stracą na tym polscy plantatorzy, bo rozwój szarej strefy oznacza mniejszą sprzedaż na legalnym rynku, a co za tym idzie, spadek zapotrzebowania na uprawiany w kraju tytoń.

Tym bardziej że z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że powierzchnia upraw kurczy się właśnie w związku z rozwojem szarej strefy. W 2015 r. wynosiła ona 13,4 tys. ha, o 8 proc. mniej niż rok wcześniej. Dla rolników to problem, bo na glebach, którymi dysponują, trudno wyżyć z innego surowca. Dotyczy to zwłaszcza Lubelszczyzny, której część gleb nadaje się niemal wyłącznie pod uprawę tytoniu Virginia. Według rolników jeszcze bardziej niepokoi pomysł obniżenia zawartości nikotyny. Szczególnie że w Europie nikt takiego tytoniu nie uprawia. – Oznacza to modyfikacje genetyczne, by sprostać nowym wymogom. Problem w tym, że w Europie są one zabronione – dowodzi Noworyta.

Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak jest przekonany, że rząd powinien zablokować nowe propozycje. W poniedziałek w Brukseli będą o nich rozmawiać przedstawiciele państw UE. – Jesteśmy nie tylko jednym z większych producentów tytoniu, ale i eksporterów papierosów. Ograniczenia wyrządzą szkodę przede wszystkim Polsce – dowodzi Kaźmierczak. W 2015 r. wartość eksportu sektora tytoniowego osiągnęła 2,2 mld euro. Jesteśmy trzecim największym eksporterem w UE po Niemczech i Holandii.
Z przedstawicielami branży nie zgadza się dr Łukasz Balwicki z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – WHO konstruuje wytyczne, posługując się wiedzą naukową. Z badań wynika, że papierosy slim poprzez swój wygląd maskują rzeczywiste zagrożenie. Osoby, które przechodzą z tradycyjnych papierosów na cienkie, mocniej się zaciągają i tym samym inhalują więcej rakotwórczych substancji smolistych – dowodzi. Zwolennicy restrykcji zwracają też uwagę na coraz większe efekty w walce z szarą strefą. W 2015 r. ujawniono przemyt 632 mln papierosów, o 16 proc. większy niż w roku poprzednim. Zlikwidowano też dziewięć podziemnych fabryk papierosów wobec czterech w 2014 r. Dostęp do nielegalnego rynku nie jest już tak swobodny.